Czy da się zwiedzić Ateny w trzy dni? Nie i nawet nie ma co próbować. Tyle czasu wystarczy jednak do zobaczenia kilku zachwycających miejsc i posmakowania greckiej kuchni. Jeśli więc planujesz city break w stolicy Hellady, mam dla Ciebie plan wycieczki. Będzie to podróż przez wieki historii tego miasta połączona z przystankami na kąpiel w morzu i pyszne jedzenie.
Jak zaplanować city break w Atenach?
Kilkudniowe wypady do innych miast w ostatnich latach zdobyły sporą popularność. Zachęcają do tego nie tylko tanie loty, ale także, niekiedy, kalendarz. Nie ma przecież roku, w którym nie dałoby się zaplanować choć jednego długiego weekendu, biorąc np. jeden czy dwa dni urlopu. Tego rodzaju wycieczki wiążą się jednak z koniecznością bardzo precyzyjnego zaplanowania atrakcji do odwiedzenia, a co za tym idzie, godzenia się na pewne kompromisy. Dotyczy to w szczególności miast takich jak Ateny. Historia miasta sięga czterech tysięcy lat wstecz, a to wystarczająco dużo czasu, by po jego dawnych mieszkańcach pozostało mnóstwo wspaniałych zabytków. Przy planowaniu zwiedzania trzeba uwzględnić też poznawanie współczesnej kultury miejsca.
Z tych wszystkich powodów mój plan wycieczki do Aten to tournée przez kilka epok. W trakcie jego obmyślania uznałem, że nie warto skupiać się tylko na najbardziej znanym, antycznym okresie. Historia Grecji i jej stolicy nie skończyła się bowiem wraz z przeminięciem starożytności. Warto poznać również dzieje i sztukę duchowego i politycznego następcy cywilizacji grecko-rzymskiej, czyli Cesarstwa Bizantyjskiego. Nie można ponadto zapominać o historii nieodległej, czyli tej, która w największym stopniu ukształtowała współczesny naród grecki. Co więcej, city break to nie maraton sprowadzający się do odhaczania kolejnych punktów i powrocie późnym wieczorem do hotelu w stanie wycieńczenia. Właśnie dlatego w planie eskapady uwzględniłem czas na odpoczynek.
Klasyk epoki klasycznej, czyli Partenon
Na początek polecę Ci jednak najważniejszy zabytek Aten, czyli świątynię patronki miasta, Ateny. Nazwa poświęconej jej świątyni bierze się od słowa partenos, co w klasycznej grece znaczyło dziewica. Obecne ruiny to trzeci i ostatni obiekt, który powstał na wzgórzu Akropol. Dwie pierwsze nie przetrwały z powodu wojen i dopiero trzecia miała więcej szczęścia. Budynek ten wzniesiono w czasach największej świetności starożytnych Aten, czyli w V wieku p.n.e. Okres ten nazywany jest klasycznym ze względu na to, że to do niego w późniejszych czasach odwoływali się artyści naśladujący doskonałą sztukę jednego z najważniejszych greckich poleis, czyli miast-państw.
Ówcześni mieszkańcy Aten o tym, że są „klasyczni”, jeszcze nie wiedzieli, ale zdawali sobie za to sprawę ze swojej siły. I właśnie dlatego postanowili podebrać nieco grosza ze wspólnej kasy związku miast, któremu przewodniczyli, by wybudować świątynię. Poza Ateńczykami nikt nie był zbytnio zachwycony tym pomysłem, zwłaszcza że opłacenie artystów takiej miary jak Fidiasz tanie nie było. Najważniejsze jednak, że jemu i innym mistrzom udało się stworzyć zachwycający obiekt pełen rzeźb, polichromii i malowideł. W takim stanie Partenon przetrwał kolejny tysiąc lat.
Niestety, potem było coraz gorzej. Najpierw, wraz z przemianowaniem dawnej świątyni greckiej bogini na chrześcijański kościół wyniesiono z budynku posąg Ateny Partenos dłuta Fidiasza. Jeśli chciałbyś go zobaczyć, to z góry mówię, że to niemożliwe, ponieważ rzeźba zaginęła. Z czasem ginęły kolejne dzieła. Największe ciosy Partenonowi zadali jednak Turcy i Brytyjczycy. Ci pierwsi urządzili w nim w XVII wieku skład amunicji. Jak zapewne się domyślasz, proch wybuchł, czego pozostałością są fragmenty budowli porozrzucane po całym Akropolu. Z kolei przybysze z UK skorzystali z okazji, jaką dali im Turcy i wywieźli sporo dzieł sztuki do siebie. Wiele zabrali też m.in. Francuzi.
Po odzyskaniu przez Grecję niepodległości przystąpiono do renowacji Partenonu. W ciągu niecałych dwustu lat dokonano jej dwukrotnie. Obecnie jedno z największych greckich dóbr narodowych można zwiedzać w pakiecie z kilkoma innymi atrakcjami Akropolu. W cenie 12 euro dostępne jest znajdujące się nieopodal muzeum, w którym przechowywane są rzeźby ze świątyni. Dlaczego właśnie tam? Pod dachem i w gablotach nie grozi im niszczenie związane z upływem czasu ani dewastacja. Sam Partenon jest przez to dość pusty, więc musisz nastawić się na to, że do podziwiania została głównie sama klasyczna bryła obiektu.
Szlakiem Grecji bizantyjskiej
Po czasach świetności jako samodzielne greckie miasto-państwo Ateny, tak jak inne poleis, padały łupem kolejnych imperiów. Najpierw niesnaski między Grekami na swoją korzyść rozegrali Macedończycy, a potem Rzymianie. W historii kraju szczególne znaczenie miało panowanie tych drugich. Co więcej, Rzym, choć już pod inną nazwą, przeżył samych jego założycieli. Wschodnia część cesarstwa, czyli Bizancjum, przetrwała o niemal tysiąc lat dłużej niż zachodnia, której centrum była Italia. W tych czasach Ateny nie były już stolicą, ponieważ władcy rezydowali w Konstantynopolu. Nadal jednak miasto było jednym z najważniejszych ośrodków w imperium.
W średniowieczu świat jeszcze nie kręcił się wokół Słońca, a przynajmniej sądziło tak wielu, na czele z notablami Kościoła. I to właśnie jego doktryna stanowiła główny punkt odniesienia dla ówczesnych władców i artystów. Jednym z wyrazów twórczości tamtej epoki były więc klasztory takie jak Dafni. Powstał on pod koniec XI wieku i stanowi modelowy przykład architektury bizantyjskiej. Poznać go można po bardzo często stosowanej w tym stylu kopule i bogatej ornamentyce wnętrz. Po tysiącu lat znaczna jej część oczywiście już nie istnieje. Nadal jednak będziesz mógł podziwiać charakterystyczne dla prawosławia przedstawienia Jezusa, Maryi, apostołów i świętych. Na pewno ucieszą Cię też dwie informacje. Po pierwsze klasztor Dafni można zwiedzać za darmo. Do tego łatwo do niego dojechać. Niedaleko znajduje się przystanek autobusowy Byzantiou, na którym zatrzymuje się kilka linii.
Jeśli będziesz miał ochotę na więcej bizantyjskiej sztuki, będziesz musiał wybrać się w inną część miasta, do dzielnicy Kolonaki. Po wyjściu z metra na przystanku Evangelismos spacerem dotrzesz do Muzeum Bizantyjsko-Chrześcijańskiego. W jego murach znajdują się gabloty z dawnymi ikonami, księgami i szatami liturgicznymi. Zwiedzanie tego miejsca to prawdziwa podróż przez historię wschodnich wyznań. Oprócz eksponatów z czasów Cesarstwa zgromadzono tu dzieła z Bałkanów i Rusi. Najstarsze z nich pochodzą z III wieku n.e., a najmłodsze z początku XX stulecia. Bilet wstępu kosztuje 4 euro w okresie od listopada do marca lub 8 euro między kwietniem a październikiem.
Bliżej współczesności – Plac Syntagma
Chwalebne czasy imperium bizantyjskiego zakończyły się gwałtownie wraz ze zdobyciem przez Turków stolicy Cesarstwa – Konstantynopola – w 1453 roku. Państwo to traciło terytoria jednak już wcześniej, a cały proces rozpadu trwał tak naprawdę kilka stuleci. Z tego też powodu Ateny jeszcze przed upadkiem stołecznego miasta znalazły się w granicach kraju Osmanów. W końcu jednak i on zaczął podupadać, co otworzyło drzwi do niepodległości podbitym narodom. Pierwszym, który z tego skorzystał, byli właśnie Grecy. Chwalebne czasy upamiętnia m.in. Plac Syntagma, czyli Konstytucji.
W tym miejscu znajdują się trzy atrakcje. Najmniej ważną jest parlament. Nie można go zwiedzać, więc tylko o nim wspominam. Drugi ważny obiekt to Grób Nieznanego Żołnierza upamiętniający Greków poległych w walkach z tureckim okupantem. Trzecia warta zobaczenia rzecz to sami żołnierze. Wyróżnia ich przede wszystkim strój (nie wiem, czy można ten ubiór nazwać mundurem) złożony m.in. z czapki i butów z pomponami, getrów i krótkiej spódniczki. Uniform ten stylizowany jest na ludowy strój macedońskich górali. Wojacy mają także wyjątkowy krok marszowy, w trakcie którego zadzierają nogi wyżej niż ktokolwiek.
Czemu w ogóle greccy żołnierze noszą macedoński strój? Wynika to z geograficznych niejasności powstałych w wyniku podziału dawnych tureckich prowincji. Dla Greków Macedonia to odwieczna część ich kraju. W jej granicach znajduje się jednak tylko południowy fragment historycznej krainy. Powstałe po rozpadzie Jugosławii państwo na północy według Hellenów w ogóle nie ma prawa tak się nazywać. Z tego powodu co jakiś czas pojawiają się niesnaski między tymi krajami. Gorzej wychodzi na tym sąsiad Grecji, który w wyniku nacisków już trzy razy zmieniał nazwę i flagę. Obecnie, w ramach kompromisu, jest to Macedonia Północna.
Warto też znać tło wydarzenia, które doprowadziło do powstania Placu Syntagma. Nie byłoby go, gdyby nie rozruchy wywołane przez greckich żołnierzy w 1843 roku. Po 13 latach od odzyskania niepodległości mieli oni dość autorytarnych rządów króla Ottona I (tak, był Niemcem). By uniknąć detronizacji, monarcha zgodził się podpisać pierwszy akt zasadniczy kraju. Jako że stał się on monarchią konstytucyjną, potrzebował innych niż władca przedstawicieli. I to właśnie dlatego w tym miejscu mieści się grecki parlament. Nawiasem mówiąc, zatargi Ottona I z armią trwały dłużej, czego efektem było tym razem udane już obalenie go w 1862 roku.
Nie tylko historia, czyli plaża Megalo Kavouri i jedzenie
Jeśli starczy Ci czasu, postaraj się na chwilę wyjechać z Aten. W odległości 30 km od miasta znajduje się wieś Vouliagmeni z piaszczystą, a do tego darmową plażą. Dojechać do niej można ze stolicy kilkoma autobusami, a najbliżej wybrzeża zatrzymuje się autobus 117. Z przystanku Lētous trzeba przejść około 1,5 km. Potem pozostaje już tylko cieszyć błękitną wodą i słońcem. No i względnie małym zgiełkiem, ponieważ w okolicy nie uświadczymy hoteli, klubów i restauracji.
Brak lokali gastronomicznych czasem wychodzi turystom na dobre. Kiedyś jednak trzeba zjeść, a przez to wrócić do Aten. W tak obleganym przez zwiedzających mieście knajp jest oczywiście co niemiara. Nie będę polecał jakichś konkretnych, bo od moich rekomendacji bardziej miarodajne i tak są oceny w Mapach Google. Zamiast tego powiem Ci, czego warto spróbować. Na początek warto sięgnąć po souvlaki, czyli grecki street food. W zależności od miejsca zakupu przypomina on szaszłyk, pitę lub tortillę. Na patyku lub w cieście zapieka się warzywa i mięso. Zbyt ogólnie? No niestety, ale szczegółów nie jestem w stanie podać z prostego powodu – każdy lokal ma wiele wersji tego dania.
Jeśli wolisz przekąsić coś większego, dobrym wyborem będzie mousaka. Jest to kolejne zapiekane danie. Składa się z mięsa, w najbardziej tradycyjnej wersji, baraniego. Smak dopełniają warzywa, w tym przede wszystkim bakłażan i pomidory. W wersji na bogato znajduje się jeszcze tarty ser żółty i ziemniaki. Dla wielu osób, w tym być może i Ciebie, dania mięsne są nieakceptowalne. Na szczęście grecka kuchnia warzywami stoi, więc i dla wegetarian coś się znajdzie. Dobry przykład to horiatiki, czyli sałatka stworzona z ogórków, pomidorów, sera feta, oliwy, oregano i soli. Możesz też sprawdzić, jak smakuje fasolatha. To danie jest zupą przygotowywaną z cebuli, fasoli, selera i marchwi. Grecy ten wywar wzbogacają też o przyprawy takie jak tymianek i liść laurowy.
Po długim zwiedzaniu przyda się także deser. W tej roli najlepiej sprawdza się loukoumades, czyli pączki obficie oblane słodką polewą. Jedynym stałym składnikiem jest ciasto drożdżowe, podczas gdy inne zależą od pomysłu cukiernika i życzenia klienta. Dla przykładu możesz wybrać pączki z pistacjami i skórką pomarańczową.
City break w Atenach to wystarczająco dużo czasu, by zobaczyć kilka interesujących miejsc i posmakować greckich specjałów. Do stolicy, jak i Grecji jako takiej warto jednak wrócić. Wielowiekowa historia tego kraju i piękne widoki sprawiają, że nawet po wielu wizytach zawsze znajdzie się coś nowego do odkrycia. Myślę, że zyskasz ochotę na kolejną eskapadę do Hellady już właśnie po tych zaledwie trzech dniach pobytu w Atenach.