Dla każdego z nas doba ma tyle samo godzin, chociaż jedni w tym czasie odhaczą kilka zawodowych sukcesów, zrealizują najpilniejsze sprawy, znajdą chwilę na czas dla samego siebie i porządną regenerację sił, a inni pod koniec dnia złapią się za głowę i z niedowierzaniem stwierdzą, że nie zrobili niczego produktywnego, a sterta obowiązków powiększyła się o kilka dodatkowych pięter.
Wbrew pozorom najczęściej nie jesteśmy nawet świadomi faktu, że pozwalamy i sami doprowadzamy do wybijania się z ustalonego wcześniej rytmu. Zewnętrznych i wizualnych dystraktorów nie brakuje. Sytuacja nie dotyczy tylko osób, które zawodowo dużo czasu spędzają przed monitorem i chcąc wnieść nieco przyjemności w strefę obowiązków przeczesują miliony stron internetowych, polują na okazje w sklepach internetowych lub bez większego celu raz po raz scrollują media społecznościowe. Większość ludzi traci czas na realizowaniu czynności, które w żaden sposób nie przybliżają nas do wykonania celu w danym dniu.
Badania wykazują, że to właśnie w godzinach pracy najwięcej czasu spędzamy na facebooku, czyli w czasie, który teoretycznie powinien być zagospodarowany i wykorzystany na wydajną pracę bez dystraktorów, czyli „rozpraszaczy”. Jeżeli przeznaczamy godzinę na pracę i ta godzina powinna według naszych obliczeń wystarczyć, by odpisać na służbowe maile, to powinniśmy zrezygnować z telefonu komórkowego na ten czas. Kuszące urządzenie, powiadomienia, patologiczne chęć sięgnięcia i sprawdzenia, czy w ciągu ostatnich dziesięciu minut coś nie uległo diametralnej zmianie, to największy dystraktor wszechczasów, który odbiera nam cenny czas. Wielu ludzi nie ma świadomości, że sięga po telefon „na chwilkę” z taką częstotliwością, że z jednej chwilki robi się kilka pustych godzin, z których nic nie wynika. Z wyjątkiem tego, że wciąż brakuje nam czasu na najważniejsze rzeczy.
Poprawienie własnej wydajności powinno zacząć się od analizy własnego działania i zastanowieniu się, czy takich dystraktorów nie ma więcej w naszym otoczeniu. Dystraktorem może być np. wiecznie włączony telewizor, który raz na jakiś czas będzie odciągać naszą uwagę od pracy. Jeżeli nie jesteśmy w stanie pracować przy akompaniamencie muzyki, to również z niej powinniśmy zrezygnować. Bywają odwrotne sytuacje, kiedy głośna muzyka jest warunkiem dobrze wykonanej pracy, ponieważ dopiero ona pobudza umysł do maksymalnego skupienia.
Książka Agaty Napiórskiej, pt. „Jak oni pracują” to zbiór krótkich wywiadów z przedstawicielami różnych dziedzin sztuki, którzy opowiadają o własnym systemie pracy, który bywa trudny w przypadku freelancerów, a ci jak wiadomo – sami muszą narzucić sobie samodyscyplinę i wyrobić rytm pracy. Okazuje się, że każdy z nas ma indywidualny tryb pracy i tylko głęboka analiza pomoże nam wyrobić nawyki, które usprawnią naszą pracę.
Jedni nie są w stanie pracować w konkretnie ustalonych godzinach, dlatego ich dzień pracy nie ma żadnych reguł – pracuje się, wtedy gdy pojawia się wena. Inni z kolei zasiadają do pisania książki z zegarkiem w ręku o godzinie ósmej, by o szesnastej skończyć i cieszyć się wolnością. Dla jednej osoby najlepszym miejscem pracy jest własny dom, który musi być odpowiednio przygotowany do pracy, a dla innej najlepsze warunki do napisania kolejnego bestsellera panują w Ikei w towarzystwie tłumów klientów przewijających się przez sklep.
Książka z całą pewnością dowodzi, że to co dla danej grupy będzie pełniło funkcję dystraktora, dla całej reszty może być idealnym warunkiem do wydajnej i satysfakcjonującej pracy. Właśnie z tego powodu warto zastanowić się nad własnymi nawykami i tym, co pomoże w naszym przypadku przyspieszyć pewne procesy i sprawić, że doba stanie się wystarczająca.