Historia marki Izera – kiedy pojedziemy wyczekiwanymi autami?

Spis treści

kiedy wyjdzie samochod elektryczny marki izera

Promowanie samochodów elektrycznych, z którym mamy do czynienia w ostatnich latach, sprawiło, że znalazły się osoby wietrzące w tym szansę dla polskiej motoryzacji. Symbolem jej odrodzenia ma być Izera, marka zaawansowanych technologicznie aut dostępnych nawet dla niezbyt zamożnych Polaków. Jakie mają być rodzime elektryki? Ile mogą kosztować? Czy mają szansę stać się popularne? Poznaj odpowiedzi na te pytania!

Powstanie marki Izera

Historia polskiej motoryzacji liczy sobie już grubo ponad pół wieku. Przez ten czas rodzime zakłady produkcyjne wyprodukowały kilka kultowych modeli samochodów, którymi jeździły niegdyś miliony ludzi. Maluch, duży FIAT, polonezy, a jeszcze wcześniej auta marek Syrena i Warszawa na stałe przeszły do legendy. Wraz z nastaniem nowego ustroju gospodarczego polska motoryzacja odeszła jednak w zapomnienie. Wydawało się, że konkurowanie z koncernami z Zachodu już nigdy nie będzie możliwe. Początek elektryfikacji samochodów wzbudził szanse na zmianę. Zaprezentowana w 2019 roku marka Izera ma szansę odrodzić krajową motoryzację, a przy tym wprowadzić ją w nową epokę bezemisyjnych pojazdów.

Za wskrzeszenie polskiej myśli technicznej zabrał się rząd PiS za swojej pierwszej kadencji. W tym celu powołał do życia spółkę ElectroMobility Poland (EMP), która koordynuje prace projektowe. Udziałowcami firmy są cztery wielkie przedsiębiorstwa państwowe z sektora energetycznego – Tauron, Enea, PGE oraz Energa. Każde z nich dostało równy pakiet akcji i zadanie inwestowania w rządowy projekt. Pozwala to na dokapitalizowywanie EMP. Firma jest bowiem, przynajmniej na razie, niedochodowa. Od momentu jej powstania w 2016 roku przygotowała tylko wirtualny projekt polskiego auta elektrycznego.

Po kilku latach coś delikatnie ruszyło do przodu. Na kolejnych targach motoryzacyjnych pokazywano prototypy pojazdów. Co ważne, jak na razie są to jedynie bryły pozwalające się zapoznać z wyglądem tych samochodów. Nie to jest jednak najważniejsze. Na imprezach takich jak 4 Design Days, która odbyła się w styczniu 2023 roku w Katowicach przedstawiciele ElectroMobility Poland potwierdzili przyszłe osiągi i technologie dostępne w pojeździe. Muszę przyznać, że jeśli ich zapowiedzi się sprawdzą, będzie to naprawdę nowoczesna maszyna.

Jakie samochody ma produkować Izera?

Elektryczne samochody Izera na początek mają być dostępne w dwóch wariantach. Jeden z nich to hatchback przeznaczony głównie do jazdy miejskiej. Otrzymał nazwę T100. Oprócz niego koncern zamierza produkować nieco większego SUV-a o oznaczeniu Z100. Ma on służyć przede wszystkim jako auto rodzinne. Oba modele poza tym ponoć niewiele będą się różnić. Mam tu na myśli zarówno wygląd, jak i wyposażenie. Oba modele mają charakteryzować się m.in. dobrym przyspieszeniem (jak na te kategorie pojazdów) na poziomie 7 s od 0 do 100 km/h. Z zagraniczną konkurencją mają ponadto rywalizować na polu maksymalnego zasięgu. Producent obiecuje, że akumulatory samochodów Izera wytrzymają do 400 km ciągłej jazdy.

Jak wiemy na przykładach już istniejących aut elektrycznych, trzeba brać poprawkę na deklaracje koncernów motoryzacyjnych. Rzeczywiste zasięgi pojazdów są niższe, a wpływ na nie ma styl jazdy i warunki pogodowe. Innymi słowy, kierowcy lubiący poruszać się dynamicznie nie mają co liczyć na przejechanie obiecywanych odległości. W drugim przypadku na prawdziwy dystans ma przede wszystkim mróz, którego w Polsce, mimo zmian klimatycznych, nadal możemy się spodziewać. Niemniej jednak, jeśli EMP uda się zamontować w Izerach dobre ogniwa, to polskie auta powinny pojechać ze 300 km bez potrzeby podłączania ładowarki.

Pozostałe elementy wyposażenia nie wymagają komentarza, bo po prostu trudno przewidzieć, jak będą się sprawdzać w codziennej eksploatacji. Auta Izera mają otrzymać systemy wczesnego ostrzegania przed kolizją, a gdy zajdzie potrzeba, także hamowania awaryjnego działającego samoczynnie (czyli autonomicznego). Bez wątpienia bardzo przydatne będzie wykrywanie martwego pola w lusterku, które poprawi bezpieczeństwo w trakcie manewru zmiany pasa.

Interesująco brzmią także zapowiedzi implementacji funkcji rozpoznawania znaków drogowych. Jak ona będzie działała? Możliwości są dwie. Pierwsza to integracja systemu z wbudowanym wideorejestratorem, druga – z pokładowym GPS. W obu przypadkach kierowca otrzymywałby komunikaty o tym, jak zachować się na kolejnym odcinku drogi. Polecenia wyświetlałyby się na ekranie wbudowanym w deskę rozdzielczą.

Kto i gdzie będzie produkował samochody Izera

W łyżce miodu musi być jednak odrobina dziegciu. Niestety, nie będzie to w pełni polski samochód elektryczny. Izera opierać się będzie na rozwiązaniach technologicznych chińskiego koncernu Geely. Na mocy wartej 6 mld amerykańskich dolarów umowy spora część podzespołów ma pochodzić z Państwa Środka. W jakim procencie nasze auta będą opierały się na wschodnich rozwiązaniach? Tego na razie oficjalnie nie wiadomo. Od zewnętrznego dostawcy pochodzić będą również akumulatory.

Geely okazało się atrakcyjniejszym partnerem biznesowym niż pierwotnie wybrany niemiecki EDAG Engineering. Poza dostarczaniem części Chińczycy prawdopodobnie pomogą stworzyć linie produkcyjne fabryki Izery.

Na zastąpienie niemieckiej firmy chińskim konkurentem niemal na pewno wpływ miał też ostateczny koszt produkcji. Ten nie będzie przecież wcale aż tak niski. Polskie samochody będą wytwarzane nie na Dalekim Wschodzie, ale w Jaworznie. W mieście znajdującym się na pograniczu województw śląskiego i małopolskiego ma powstać zakład pracy dla 3 tys. osób.

Kolejne tłumy znajdą zatrudnienie we wszelkiego rodzaju firmach współpracujących z fabryką. Dzięki temu szanse na zarobek zyskają zapewne m.in. kierowcy autobusów dowożący robotników do pracy, firmy i pracownicy z branży gastronomicznej (przypuszczam, że EMP zapewni stołówkę lub catering), osoby zatrudnione przy transporcie gotowych samochodów, zajmujące się sprzątaniem itd.

I wszystko byłoby pięknie, gdy nie to, że fabryka aut Izera istnieje jak na razie tylko na papierze. Ruszyć ma w 2025 roku, choć pierwotne plany rządu zakładały, że wtedy będzie działać już od dwunastu miesięcy. Szacuje się, że jej budowa pochłonie 6 mld zł. Do tej kwoty też bym się nie przywiązywał. Ciekawe, o ile się zwiększy, bo o obniżce nie ma co nawet marzyć. Nie musimy za to wątpić w to, że na budowie ekologicznych samochodów straci przyroda. Do tego, by ją wznieść akurat w tym miejscu, trzeba będzie wyciąć las. Naprawdę, aż trudno mi wyrazić, co o tym myślę. Najbliżej temu do mieszanki oburzenia i zażenowania.

Szanse Izery na rynku motoryzacyjnym

Wybór chińskiego kontrahenta Geely, który w sporej części podyktowany jest potrzebą zaoszczędzenia na kosztach produkcji, nie jest przypadkowy. W zamyśle samochody Izera mają być przystępne cenowo. Zakup elektryka ma znajdować się w zasięgu sporej części Polaków, co docelowo powinno przyczynić się do popularności zeroemisyjnych samochodów. W dalszej perspektywie czasowej planuje się eksport polskiej myśli technicznej do innych państw. W nich także niska cena ma zachęcać do wyboru maszyn o świetnym stosunku ceny do jakości.

Tyle teorii, ponieważ w praktyce różnie może być. Szczerze mówiąc, jestem pesymistą w tej sprawie. Obecnie najtańsze auta na prąd kosztują około 80 tys. zł. W tej kwocie można kupić mały samochodzik pokroju Skoda Citigo e-iv. Mam tu na myśli wersję „blacha na kołach”. Jeśli komuś zamarzy się dodatkowe wyposażenie, za swój kompaktowy pojazd zapłaci ponad 100 tys. zł. O większych elektrykach z lepszymi osiągami nawet szkoda wspominać. Samochód ze średniej półki to wydatek rzędu ćwierć miliona złotych. Innymi słowy, auta na prąd to dobro luksusowe, dostępne jedynie dla najzamożniejszej części społeczeństwa.

Doprawdy nie wiem, w jaki sposób Izera ma konkurować z wielokrotnie tańszymi używanymi samochodami spalinowymi. Nawet przy założeniu, że cenę uda się zbić do pułapu 60-70 tys. zł za podstawowy wariant, to i tak nie wystarczy. Za takie pieniądze można kupić świetne auto na benzynę lub diesla. Nie pomogą nawet rządowe dopłaty. Co więcej, na samym zakupie się przecież nie kończy. Otwartym pytaniem pozostają koszty i dostępność serwisowania. A to może być potrzebne częściej, niż chciałby kierowca. Niestety, ale na czymś cięcie kosztów musi się odbić, co może doprowadzić do drastycznego obniżenia jakości i długości działania podzespołów.

Nie wróżę Izerze sukcesu również ze względu na dostępność infrastruktury ładowania pojazdów. Jak na razie w Polsce publicznych ładowarek jest bardzo mało. Nawet w największych miastach trudno o miejsca, w których można to zrobić. Bez nich nie ma co marzyć o popularyzacji nie tylko rodzimych elektryków, ale jakichkolwiek aut na prąd. Nie zapominajmy, że większość osób mieszka w budynkach wielorodzinnych. Stacji ładowania nie ma i pewnie jeszcze długo nie będzie ani na podwórkach, ani w garażach podziemnych (obecnych zresztą tylko w nowych blokach). Jeśli nic się w tej materii nie zmieni, na taki samochód dalej będą mogły sobie pozwolić tylko osoby mieszkające w domu jednorodzinnym z garażem.

Izera to niezwykle śmiała próba odbudowy polskiej motoryzacji. Naprawdę szczerze chciałbym, żeby się powiodła. Niestety, nie widzę większych szans na powodzenie misji realizowanej przez ElectroMobility Poland. Jedynymi zwycięzcami projektu polskich elektryków są rządowi nominaci zasiadający w zarządzie spółki. My zaś dalej będziemy jeździć samochodami spalinowymi. Zbyt wiele jest argumentów przeciw elektrykom, by przyjęły się w perspektywie najbliższych 10 czy nawet 20 lat.

13 / 100

SZUKAJ W SERWISIE

Szukaj

najnowsze wpisy