Od zarania dziejów przemieszczanie się w dane miejsce wymagało jakiejś formy aktywności – czy to umiejętność jazdy konnej, czy kręcenia kierownicą samochodu. Wygląda jednak na to, że jeszcze w tym stuleciu wszyscy zostaniemy tylko pasażerami. Do tego najprawdopodobniej doprowadzi technologia autonomicznych aut.
Stopnie półautonomicznej jazdy
Zadałeś sobie kiedyś pytanie, czym w ogóle jest autonomiczny pojazd? Jeśli nie, w pewnym uproszczeniu Ci to wyjaśnię. Tym pojęciem określa się modele wyposażone w systemy przejmujące całkowitą kontrolę nad podzespołami maszyny.
Auta częściowo już to potrafią. W zrozumieniu tego zjawiska pomagają opracowane przez koncerny motoryzacyjne poziomy ich autonomii.
Poziom 0
Na tym pułapie znajduje się obecnie zdecydowana większość samochodów i jednośladów. Jak to możliwe? Do uznania, że maszyna kwalifikuje się na ten poziom, wystarczy tylko jedna funkcja wspomagająca jej prowadzenie. Dobrymi przykładami są:
- tempomat utrzymujący prędkość bez potrzeby trzymania pedału gazu;
- ABS zapobiegający blokowaniu kół w trakcie hamowania.
Poziom 1
Na tym etapie technologii znajduje się coraz więcej aut i (w mniejszym stopniu) motocykli. Szczęśliwi posiadacze nowszych i droższych modeli mają okazję doświadczyć tego poziomu autonomii zarówno w trakcie jazdy, jak i parkowania. Mam oczywiście na myśli systemy, które pozwalają oddać te czynności:
- mechanizmowi wspomagania parkowania, który sam wjeżdża w wolną przestrzeń;
- asystentowi pasa ruchu utrzymującemu bezpieczny tor jazdy;
- systemowi pilnującemu dystansu do pojazdów jadących przed nami.
Poziom 2
Nowością nie są już także systemy, które do pewnego stopnia przejmują kontrolę nad pojazdem. Pierwsze samochody, które były wyposażone w takie mechanizmy powstały już na początku XXI wieku. Jeden z nich to City Safety od Volvo. Producent ze Szwecji w niektórych modelach montuje mechanizm monitorujący otoczenie.
Stała obserwacja tego, co dzieje się wokół auta, pozwala poprawić bezpieczeństwo wszystkich uczestników ruchu. W razie wykrycia innego pojazdu lub pieszego znajdującego się na kursie kolizyjnym City Safety ostrzega kierowcę Volvo przy pomocy alarmów świetlnych i dźwiękowych. Jeśli prowadzący samochód nie zwolni i nie zmieni kierunku jazdy, system sam zacznie hamować.
Technologie umożliwiające jazdę autonomiczną
Jak widzisz, z pierwszymi trzema poziomami jazdy autonomicznej już dziś mamy do czynienia w większym albo mniejszym stopniu. Do prowadzenia samochodu nadal jednak potrzeba człowieka. W najbliższych dekadach może się to zmienić. Wystarczy, że tego typu maszyny wejdą na kolejne poziomy poruszania się po drogach.
Poziom 3
Pierwszy stopień, który umożliwia częściową rezygnację z kierowania pojazdem. Dzięki nowoczesnej technologii kierowcy nie będą już musieli prowadzić samochodu na autostradzie. Do monotonnej jazdy ze stałą prędkością i okazyjnego wyprzedzania wystarczy system złożony z tempomatu, kamer i czujników odległości.
Co ważne, nadal nie będzie to jazda w pełni autonomiczna. W trudnych sytuacjach drogowych osoba siedząca za kierownicą będzie musiała przejąć stery. Właśnie dlatego takie samochody nie zaczną się same poruszać po miastach.
Poziom 4
Na tym poziomie maszyna da już sobie radę nawet z interpretowaniem trudnych sytuacji takich jak zasada pierwszeństwa na skrzyżowaniach równorzędnych. Dzięki temu siedzący w środku człowiek nie będzie już zobligowany do samodzielnego poruszania się po miejskich ulicach. Jednak dalej ma być gotowy do ręcznego sterowania pojazdem, gdy zajdzie taka konieczność.
Poziom 5
Ostatni, najwyższy i jedyny w pełni autonomiczny stopień jazdy. Na tym etapie auta staną się już tak zaawansowane technicznie, że nie będą wymagać żadnej ingerencji człowieka. W rezultacie maszyna zamieni się w kabinę pasażerską na kołach.
Innymi słowy, nie będzie kierownicy, skrzyni biegów, włączników świateł i pedałów. Ludzie zaczną obsługiwać tylko funkcje wpływające na komfort podróży – ogrzewanie, klimatyzację, natężenie oświetlenia itp. Nie mam większych wątpliwości, że w tym celu do obsługi nie posłużą już pokrętła i klawisze, ale ekrany dotykowe i komendy głosowe wydawane wirtualnym asystentom.
Google Car, czyli autonomiczne pojazdy technologicznego giganta
O tym, w jaki sposób auta zaczną poruszać się same, można się przekonać na przykładzie pojazdów Google. Te, które od czasu do czasu jeżdżą po Polsce, akurat są prowadzone przez ludzi. W USA do aktualizowania usługi Street View wykorzystuje się w pełni autonomiczne maszyny. Poruszanie się bez udziału człowieka umożliwiają nowoczesne urządzenia.
Zastosowanie lidaru w autach Google
Amerykańskie Google Cars wyposażone są w radary laserowe. Dzięki obracanej głowni urządzenia rejestrują obraz w 360°. Co więcej, rozpoznają elementy krajobrazu, czyli inne samochody, budynki, drzewa i krzewy oraz ludzi.
Funkcja kamer w samochodach Google
Laserowy radar zapewnia niemal komplet informacji. Do pełnej obserwacji otoczenia brakuje mu jednak funkcji interpretacji kolorów. Właśnie dlatego w pojazdach inżynierowie Google montują zestawy kamer. Za sprawą wspólnego serwera obraz z nich dociera do radaru wraz z informacją o barwach znaku.
Systemy Google Cars w praktyce
Czy skomplikowany mechanizm czujników się sprawdził? Moim zdaniem tak. Owszem, jeden Google Car doprowadził do stłuczki w Kalifornii, ponieważ radar nie zarejestrował autobusu, który za nim jedzie i zjechał na jego pas, ale cóż z tego, gdy pomyśli się o tysiącach kolizji i wypadków, do których doprowadza nieuwaga, pośpiech, a czasem zwykła głupota człowieka.
Autonomiczne samochody – argumenty za ich wprowadzeniem
Przykład Google Cars przytoczyłem nieprzypadkowo. Są to jedyne jak do tej pory autonomiczne samochody wykorzystywane na dużą skalę. Przy tym pokazały, że taki sposób poruszania się może być bezpieczny. Dużo więc wskazuje na to, że motoryzacja zmieni się na lepsze.
Zdaję sobie sprawę, że wiele osób na początku nie będzie zadowolonych z odebrania im możliwości prowadzenia auta. Mam jednak nadzieję, że gdy doświadczą autonomicznej jazdy, uznają ją za rozwiązanie problemu frustrującego stania w korkach i nużącej, wielogodzinnej jazdy po autostradach.
Autonomiczne samochody to technologia, która zmniejszy też liczbę wypadków. Bez wątpienia czasem do jakiegoś dojdzie z powodu błędu systemu. W tym momencie warto zadać sobie pytanie, czy dziś jesteśmy dużo bezpieczniejsi. Kluczowe podzespoły pojazdu, choćby hamulce, też mogą się zepsuć.
Możliwe zagrożenia płynące z autonomicznej jazdy autem
Wadą technologii autonomicznych samochodów będzie konieczność wykazania się pełnym zaufaniem do techniki. Niestety, bywa ona zawodna. Brak możliwości jakiejkolwiek kontroli nad pojazdem stanie się koronnym argumentem przeciwników takich aut, gdy dojdzie do pierwszego poważnego wypadku.
Autonomiczne samochody przyszłości najpewniej nie będą maszynami działającymi tylko offline. Połączenie z internetem otwiera pole do nadużyć. Dość łatwo przychodzi mi wyobrażenie sobie sytuacji, w której hakerzy łamią zabezpieczenia aut, a następnie grożą twórcom oprogramowania, że doprowadzą do wypadków, jeśli nie dostaną okupu.
Kiedy i czy w ogóle pojedziemy autonomicznymi samochodami?
Google Cars to ciekawy, ale jednorazowy eksperyment. Do momentu, w którym ludzie zaczną masowo wsiadać do autonomicznych aut, jeszcze daleko. Problemem są bariery technologiczne, a przyszłości staną się nim dylematy prawne.
Przepisy nie zawsze nadążają za rozwojem technologii. Tym razem może stać się tak samo. Do tej pory sprawa wygląda prosto – za incydent i jego ewentualne konsekwencje odpowiada sprawca. O tym, czy jest nim jeden bądź drugi kierowca (a czasem pieszy), decyduje sąd. Kto jednak będzie odpowiedzialny za wypadek, jeśli samochód prowadziła maszyna? No właśnie, trudno znaleźć sensowne rozwiązanie tego problemu.
Przypuszczam, że takimi autami nie pojedziemy wcześniej niż za 20-30 lat. Pytanie, czy do tego czasu w ogóle będzie gdzie i czym jeździć. Obecnie, przynajmniej w Europie, istnieje wyraźna tendencja do ograniczania ruchu prywatnych samochodów na rzecz rowerów i komunikacji publicznej.