Patrzyłeś kiedyś w niebo, zastanawiając się, czy gdzieś tam w oddali istnieją inne formy życia? Pewnie tak, bo kto tego nie robił. Internet zalany jest zdjęciami i nagraniami (zawsze kiepskiej jakości) rzekomych dowodów na to, że obcy są wśród nas. Większość z nich w najlepszym przypadku pozostawia wiele wątpliwości, ale jedna sytuacja zapisała się w szczególny sposób na kartach historii. Mowa o incydencie w Roswell, w Nowym Meksyku. Co wydarzyło się 2 lipca 1947 roku?
Jak definiuje się UFO? Czym są niezidentyfikowane obiekty latające?
Należy zacząć od tego, czym jest w UFO. Zbyt duża grupa ludzi przypisuje temu pojęciu niewłaściwą definicję. Unidentified Flying Object, czyli po polsku Niezidentyfikowany Obiekt Latający (NOL), jak podpowiada sama nazwa, określa wszystkie przedmioty, które znajdują się na niebie i pozostały niezidentyfikowane (głównie przez wojsko) – co nie oznacza, że są to przedmioty pochodzenia poza ziemskiego.
Istotny jest sam element niezidentyfikowania. Dla uproszczenia załóżmy dwa scenariusze, jeden prostszy, a drugi odrobinę trudniejszy i wyciągnięty rodem z teorii spiskowych (więc pasujący do dzisiejszego wpisu):
- Z instytutu badawczego znika balon meteorologiczny. Wydarzenie to umyka uwadze personelowi obiektu, więc nie zgłaszają tego władzy. Balon unosi się po kilkunastu minutach na wysokość, na której latają samoloty pasażerskie lub wojskowe. Piloci są świadkami unoszącego się w powietrzu obiektu, którego dokładny wygląd jest trudny do opisania np. ze względu na odbijające się od szkła kokpitu słońce. Gdy zgłaszają incydent do centrali, dowiadują się, że w ich pobliżu są jedynymi zgłoszonymi obiektami latającymi. Tym sposobem balon staje się prawdziwym UFO, czyli niezidentyfikowanym obiektem latającym.
- Przykład czysto teoretyczny: wojsko obcego kraju osiągnęło przełom technologiczny – jest w stanie stworzyć silnik odrzutowy pozwalający na osiągnięcie prędkości zdolnej do przekroczenia bariery dźwięku 100 razy. To kamień milowy! Rząd, dowiedziawszy się o tym, wyraża zgodę na produkcję pierwszego prototypu, ale nie zgłasza tego do informacji publicznej. Po krótkim czasie wojsko przeprowadza pierwsze testy, które są autoryzowane jedynie u władzy największego szczebla, a reszta ludności nie ma o nich pojęcia. Pechowo zostały one wychwycone przez radar innego kraju. Media dobiega wieść o zaobserwowaniu NOL nad Oceanem Spokojnym.
W obu przypadkach obiekt latający pozostał niezidentyfikowany, ale nadal nie jest to żadnym dowodem, że kosmici istnieją i obserwują nas od co najmniej kilkuset lat. Lot był zwyczajnie źle zgłoszony (lub w ogóle) lub doszło do niego w wyniku nieprzewidzianych przez nikogo zjawisk (jak w przypadku balonu). Udokumentowane przypadki UFO nie wzbudzają szoku całego świata właśnie z tego powodu – ludzie zakładają, że znalazłoby się ich dobre wytłumaczenie, gdyby chciano się podjąć tego trudu.
Raport UFO w Kongresie USA
W czerwcu 2021 roku przygotowano po raz pierwszy publiczny dokument odnoszący się do tematu niewyjaśnionych zjawisk powietrznych (UFO). Wywołał on niemałe poruszenie – rząd USA przyznał, że faktycznie istnieją obiekty latające, których nie są w stanie zidentyfikować. I muszę przyznać, że uważam to za słuszny krok: po co udawać, że coś nie istnieje i że za każdym razem ma się wytłumaczenie na dziwne zjawisko? Tym bardziej, kiedy mowa o takich sytuacjach jak incydent USS Nimitz.
Raport z 2022 roku zawiera informację, że biuro Dyrektora Wywiadu Narodowego (ODNI) otrzymało 510 zgłoszeń dotyczących dziwnych zjawisk powietrznych. Liczba ta robi wrażenie, ale pamiętać trzeba, że ponad połowa z nich klasyfikowana jest jako balony lub drony. Pozostaje 171 przypadków, które wymagają dalszej i szczegółowej analizy – a mowa przecież o wydarzeniach dziejących się w ciągu roku.
Od lat media pełne są zgłoszeń świadków mówiących o zaobserwowaniu latających talerzy z dużą prędkością. Upublicznienie raportu doprowadziło do tego, że większość doniesień o UFO… zaczęło mieć sens? Łatwiej jest uwierzyć, że zwykły przechodzień nie zmyśla i naprawdę zauważył coś nietypowego oraz niewytłumaczalnego, skoro w podobnej sytuacji znaleźć potrafią się nawet przedstawiciele wojskowi dysponujący zaawansowaną technologią.
UFO w Polsce – najsławniejsze przypadki
Nie od dzisiaj wiadomo, że wszystkie apokalipsy, odwiedziny obcych i katastrofy żywiołowej wydarzają się wyłącznie w Stanach Zjednoczonych – a przynajmniej według wszystkich scenarzystów filmów sensacyjnych. Okazuje się jednak, ku zaskoczeniu Hollywood, że w Polsce też mieliśmy kilka doniesień o UFO. Najciekawsze i najbardziej znane dwa wydarzenia to:
- incydent Jana Wolskiego z 1978 roku;
- incydent żołnierzy WOP z 1959 roku.
Incydent w Roswell – dlaczego jest tak kultowy?
Incydent w Roswell odnosi się do wydarzenia, które miało miejsce w 1947 roku, kiedy to coś rozbiło się na ranczu w okolicach Roswell, w amerykańskim stanie Nowy Meksyk. Wojsko amerykańskie stwierdziło, że obiekt był balonem meteorologicznym, ale różne raporty i plotki sugerowały, że… mógł być to statek pozaziemski.
Amerykanie, będący naocznymi świadkami zdarzenia, donosili, że widzieli szczątki rozrzucone po okolicy, a także ciała kosmitów i nawet autopsję jednego z nich. Od tego czasu incydent ten stał się jednym z najszerzej badanych przypadków w historii UFO, a wielu nadal wierzy, że był to rzeczywisty dowód na wizytę obcych, który został szybko wyciszony i zamieciony pod dywan, aby nie wzbudzać ogólnej paniki.
1947 to rok, w którym ludzie nie mogli za pomocą internetu szybko zweryfikować informacji, które do nich docierały. Mogę sobie tylko wyobrażać jak historia o Roswell działała na wyobraźnię najbardziej podatnych na teorie spiskowe ludzi. Do tego trzeba pamiętać o tym, że historia była powtarzana pocztą pantoflową z… pewnymi przeróbkami. Pewnie niejeden opowiadający dokładał swoją cegiełkę do kultu Roswell, dopowiadając, że sam był naocznym świadkiem lub zna kogoś, kto nim był.
Skrócony przebieg wydarzenia
2 lipca 1947 roku Dan Wilmot, siedząc na swoim przydomowym tarasie, zaobserwował jarzący się punkt świetlny na niebie. Według jego zeznań przedmiot był duży, poruszał się z niebywałą prędkością i miał dziwaczny kształt (w żaden sposób nieprzypominający balon meteorologiczny). Twierdził, że pojazd leciał, nie wydając przy tym żadnego dźwięku, ale jego żona była innego zdania – według niej obecne było szeleszczenie oraz świszczenie.
Po 6 dniach, bo dopiero 8 lipca 1947, przedstawiciel wojska podał informację, że odnaleziono wrak latającego dysku na pobliskiej farmie. Coś, co wyglądało na spodek, zostało przetransportowane na teren Strefy 51 w Nevadzie. Tam zostało dokładnie przebadane, a zaciekawionemu światu przekazano informację, że ów przedmiot jest jedynie balonem. Jeszcze tego samego dnia zwołano konferencję, na której pokazywano szczątki z katastrofy mediom
Balon meteorologiczny – czy to naprawdę to było to?
Czy możliwe jest pomylenie statku kosmicznego z balonem meteorologicznym? Moim zdaniem jak najbardziej, zwłaszcza 2 lata po wojnie, gdy nie było jeszcze dostępu do internetu. Jednak na tej samej wojnie widok latających samolotów i bombowców nie był niczym specjalnym. Poza tym mowa przecież o Amerykanach, którzy wcale nie musieli być na froncie ani w Pearl Harbor. Wniosek wydaje się następujący – faktycznie mogłoby dojść do takiej pomyłki.
Niepokojące według wierzących w teorie spiskowe jest jednak to, że:
- dziwna aktywność na niebie została zaobserwowana już kilka dni przed katastrofą;
- wojsko musiało przetransportować szczątki do bazy, żeby dopiero tam stwierdzić, że mają do czynienia z balonem meteorologicznym.
Co innego mówili też naoczni świadkowie zdarzenia. Byli przekonani, że widzieli coś zupełnie innego; coś, co nie miało na sobie ani rosyjskich, ani angielskich liter.
Memorandum Hottela
Niewątpliwie oliwy do ognia dolało memorandum agenta FBI Guya Hottela. Wyciekło ono do opinii publicznej w 2011 roku, a jego treść była… co najmniej szokująca. Pracownik rządowy twierdził, że w Nowym Meksyku odkryto 3 latające spodki pozaziemskie i w każdym z nich znajdywały się ciała o humanoidalnych kształtach, chociaż z pewnością nie były to ciała rasy ludzkiej – miały jedynie metr wzrostu i były ubrane w dziwną, metaliczną odzież przypominającą strój do lotów testowych.
Czy byli to kosmici, czy może niskorośli piloci innej narodowości, którzy przeprowadzali testy technologiczne na terenie innego państwa? Obawiam się, że o tym nie dowiemy się ani ja, ani Ty.
Co można zobaczyć w Nowym Meksyku? Atrakcje turystyczne
Roswell to nie jedyne miejsce, które będziesz musiał koniecznie odwiedzić podczas swojego wyjazdu do Stanów Zjednoczonych. Kryje się tam zdecydowanie więcej tajemnic i ciekawostek – chociaż już niekoniecznie związanych z odkrywaniem tajemnic wszechświata.
Droga 66 w Nowym Meksyku
Route 66 (znana jeszcze pod nazwą Mother Road) to historyczna autostrada, która została uwieczniona niejednokrotnie w piosenkach, literaturze i filmie. Biegnie ona przez serce Nowego Meksyku, rozciągając się od Albuquerque do Tucumcari. Kierowcy nią jadący mogą doświadczyć unikalnej kultury i prawdziwego smaku Stanów Zjednoczonych, a przy okazji odkryć ikoniczne miejsca:
- El Rancho Hotel w Gallup;
- Acoma Pueblo Sky City;
- El Malpais National Monument.
Od oszałamiającego naturalnego piękna po historię i kulturę Dzikiego Zachodu – Droga 66 z pewnością będzie elementem niezapomnianej podróży, jeżeli kiedykolwiek zdarzy ci się nią pojechać.
Kasyna w Nowym Meksyku
Być w Ameryce i nie pojawić się w kasynie chociaż raz, to jak nie być w Ameryce w ogóle. Owszem, hazard nie jest dobry, ale w warunkach kontrolowanych? Czemu by nie spróbować! To dobry sposób na to, żeby poczuć się jak w filmie. Odwiedzić możesz ośrodki zabaw Navajo (plemię indiańskie), a w ich środku znajdziesz:
- automaty do gier;
- gry stołowe – poker, blackjack;
- ruletkę;
- bingo;
- keno.
Lokale wyposażone są w restauracje, bary i inne udogodnienia – z pewnością będzie to jedno z najbardziej nietypowych doświadczeń, które możesz zdobyć w USA.
Acoma Pueblo
Acoma Pueblo to osada założona przez rdzennych mieszkańców Nowego Meksyku. Miejsce to istnieje od bardzo dawna i ma długą historię tradycji kulturowych oraz religijnych. Znane jest ze swojego niebanalnego wyglądu, zwłaszcza domków (ceglane, pokryte włóknem kukurydzianym i gliną), oraz unikalnej ceramiki. Acoma Pueblo zostało wyznaczone jako National Historic Landmark w 1960 i pozostało popularną atrakcją turystyczną do dzisiaj, za którą trzeba zapłacić około 25 $.
Kasha-Katuwe Tent Rocks
Kasha-Katuwe Tent Rocks National Monument – oszałamiający krajobraz stożkowatych skał namiotowych i mez, które powstały w wyniku erupcji wulkanów ponad sześć milionów lat temu.
W parku znajduje się kilka szlaków, które zapewniają spektakularne widoki i możliwość poznania unikalnych cech geologicznych miejsca. Wymagająca wędrówka przez wąskie kaniony i jaskinie, które skrywają też wiele punktów obserwacyjnych, gdzie widać panoramę całej doliny. Znajdzie się tu nawet obszar piknikowy, więc lepiej zabierz ze sobą kilka kanapek i ciepłą herbatę!
Park Narodowy Carlsbad Caverns
Park Narodowy Carlsbad Caverns znajduje się w południowo-wschodnim Nowym Meksyku i jest domem dla serii naturalnych jaskiń wapiennych – dokładniej aż 119. Można je zwiedzać podczas samodzielnych wycieczek lub wynająć w tym celu sprawdzonego przewodnika.
W parku da się m.in.:
- obserwować nietoperze;
- biwakować;
- udać się na wędrówkę;
- jeździć na rowerze;
- jeździć konno;
- obserwować ptaki oraz gwiazdy;
- porozmawiać z rangersami na temat natury.
Do tego wszystkiego wspaniałe widoki na pustynię Chihuahuan – to miejsce muszę odwiedzić koniecznie sam.
Albuquerque – miasto w Nowym Meksyku, które można znać m.in. z… Breaking Bad!
Albuquerque to miasto znane z przestępstw, niewyjaśnionych zaginięć agentów DEA, dziwacznego i niebieskiego koloru metamfetaminy oraz słabej opieki zdrowotnej dla osób zmagających się z chorobami nowotworowymi. Cóż, może nie jest to do końca prawdą, ale na pewno wielu kojarzy to miejsce wyłącznie dzięki serialowi Breaking Bad!
W rzeczywistości to miasto znane z żywej kultury, oszałamiających krajobrazów i fantastycznego jedzenia. Jest popularnym celem podróży dla turystów już od dawna, ale moment szczytowy nastąpił dopiero po premierze hitowego serialu, śledzącego historię Waltera White’a – łagodnego nauczyciela chemii, który z biegiem czasu staje się potężnym szefem kartelu narkotykowego (poniekąd).
Wiele scen zostało nakręconych właśnie tam, dając widzom z całego świata bliskie i osobiste spojrzenie na wszystko, co miasto to ma do zaoferowania. Zapierające w dech widoki na góry Sandia, tętniące życiem ulice centrum i pobliskie, pomarańczowe pustynie, w których zaskakująco łatwo popełnia się czyny zakazane.
Wydaje mi się, że Albuquerque będzie kojarzone z Breaking Bad już na zawsze. Wiele miejsc z planu filmowego nadaje się do odwiedzania nawet bez uprzedniego rezerwowania wycieczek!
Dom Waltera i Skyler
Przygodę najlepiej zacząć od odwiedzin domu głównego bohatera. Co prawda, nie można zwiedzać jego wnętrza – ktoś naprawdę w nim mieszka, a jego właściciele mają dosyć gapiów. Dlatego jest odgrodzony od ulicy metalowym ogrodzeniem. Mimo wszystko warto zobaczyć dach, na który zdenerwowany Walter wrzucił pizzę nawet przez stalowe kraty.
Myjnia Octopus
Miejsce drugiej pracy Waltera. Trzeba przyznać, że monobrew jego szefa była jeszcze większa niż sama myjnia. Jeżeli będziesz korzystać z wypożyczonego auta, to możesz je tam umyć – za około 10 $.
Los Pollos Hermanos
KFC, McDonald’s, czy jednak…. Los Pollos Hermanos? Restauracja Gustava Fringa, która służyła za przykrywkę jego narkotykowych operacji. Nie dostaniesz tam panierowanego kurczaka, ale napijesz się pysznego smoothie i dostaniesz ulotkę, w której zawarte informacje pomogą znaleźć ci kolejne miejsca zawarte w serialu. Według odwiedzających fanów BB jest to najlepsze miejsce związane z dziełem Gilligana.
Jak sam widzisz, do Nowego Meksyku warto udać się z kilku powodów, nawet tak trywialnych, jak bycie fanem najlepszego serialu tego ćwierćwiecza. To dosyć nietypowy kierunek na zwiedzanie, ale w jakim innym miejscu na świecie możliwe, że przeżyjesz coś, co mogłoby znaleźć się w Archiwum X?