Przyciągające do kin miliony widzów tytuły potrafią wygenerować zyski liczone w zawrotnych kwotach. Wśród nich nie brak produkcji, z których udało się uzyskać miliardowe zyski. Najbardziej dochodowe filmy w historii kina to prawdziwe ikony popkultury. Wśród nich nie brak prawdziwych dzieł sztuki, jak i tytułów, których popularność osiągnięto, stosując pewną starą sztuczkę. Co mam na myśli? Zobacz, które filmy przyniosły swoim twórcom największe zyski. Ciekaw jestem, czy moje opinie na ich temat pokrywają się z Twoimi.
Film – zawrotna kariera dziesiątej muzy
Nazywana dziesiątą muzą sztuka filmowa to prawdziwy fenomen poprzedniego i tego stulecia. Od pierwszej publicznej prezentacji filmów, którą zorganizowali bracia Lumière w 1895 roku, do powstania jednego z najbardziej znanych filmów wszech czasów minęło zaledwie 44 lata. Było nim niezapomniane Przeminęło z wiatrem. Przez te cztery dekady kinematografia zawładnęła umysłami ludzi, stając się jedną z najważniejszych rozrywek na świecie.
Amerykańskiej stolicy tego przemysłu – Hollywood – film przyniósł nieprzemijającą sławę. Okazał się on mieć też niebagatelny wpływ na globalną kulturę. To właśnie dzięki niemu rozpoczęła się ekspansja amerykańskiej kultury i okres dominacji języka angielskiego jako światowego lingua franca, czyli powszechnego środka komunikacji ludzi z każdego zakątka świata. Innymi słowy, filmowi udało się to, czego nie dokonać nie potrafili przez stulecia twórcy imperium, nad którym nigdy nie zachodzi słońce. Mam na myśli Wielką Brytanię. Zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby nie kinematografia, nadal globalnym językiem kultury, dyplomacji i kontaktów zawodowych byłby francuski.
Kolejne dekady rozwoju kinematografii doprowadziły jednak nie tylko do wzmocnienia amerykańskiej soft power, lecz również ogromnych zysków osób biorących udział w produkcji filmów. Milionowe gaże otrzymywane przez aktorów i reżyserów nie wpłynęły bynajmniej na kondycję studiów filmowych. Wręcz przeciwnie. Zyski z tytułu sprzedaży biletów do kin oraz licencji na emisje stacjom telewizyjnym i wytwórniom kaset (a potem płyt) i tak przewyższały poniesione koszta. W ten sposób firmy takie jak m.in. Warner Bros., 20th Century Fox, Paramount Pictures, Universal Studios czy wytwórnia Walta Disneya stały się korporacjami o miliardowych dochodach i markami rozpoznawalnymi na całym świecie.
Jak wyliczyć dochód filmu? Problem inflacji i liczby sprzedanych biletów
Choć kasowe sukcesy obrazów hollywoodzkich wytwórni są niepodważalne, dziś trudno orzec, który film zarobił najwięcej. Problemem jest bowiem inflacja. Przykładem jest spadek siły nabywczej choćby właśnie amerykańskiego dolara. Gdy w 1913 roku utworzony został System Rezerwy Federalnej, czyli bank centralny USA, 100 USD warte było… 100 USD.
Ta sama kwota w 1940 roku (a więc rok po premierze Przeminęło z wiatrem) realnie była warta o około 30 USD mniej niż rok przed I wojną światową. Jego siła nabywcza spadła dokładnie do pułapu 71,22 USD. W pandemicznym roku 2020 przedwojenne amerykańskie sto zielonych pozwalało kupić towary już tylko za 3,84 USD. Oznacza to, że w ciągu nieco ponad 100 lat dolar stracił 96% swojej wartości. Dziś, w poturbowanej pandemią gospodarczej rzeczywistości, amerykański pieniądz wart jest pewnie jeszcze mniej.
Jak inflacja wpływa na wyliczenia dochodów filmów? Przykładem po raz kolejny może być Przeminęło z wiatrem. Produkcja ta w 1939 roku zarobiła 390 600 mln USD. Po uwzględnieniu spadku wartości pieniądza kwota ta wzrasta do 3 728 000 mld USD. Takie wyliczenia sprawiają, że właśnie to dzieło jest najbardziej kasowym filmem w historii. Wyprzedza on tym samym Avatara. Hit ten jest liderem w rankingach nieuwzględniających inflacji.
Dodam jeszcze, że nie tylko spadek siły nabywczej pieniądza wpływa na dochody wytwórni filmowych. Niebagatelne znaczenie ma również ilość kanałów dystrybucji. Po pierwsze kiedyś było po prostu znacznie mniej kin. Trudno więc porównywać zyski z oglądanego w milionach multipleksów na całym świecie Avatara z wyświetlanym lokalnie w USA Przeminęło z wiatrem. Co więcej, współczesne kina są nieporównywalnie bardziej pojemne niż ich przedwojenne odpowiedniki.
Filmy, które zarobiły najwięcej w historii
Jak wybrnąć z pułapki inflacji i różnej ilości sprzedanych biletów? Niestety… łopatologicznie. Na potrzeby tego wpisu zignorowałem inflację. Podane poniżej zyski wytwórni filmowych są więc oficjalnymi wyliczeniami wykonanymi po zejściu produkcji z kin. Zestawienie to pokazuje siłę Hollywood. Najbardziej dochodowymi filmami w historii są bowiem wyłącznie amerykańskie produkcje.
Kraina Lodu II (Frozen II)
Bajka studia Walta Disneya to jeden z kilku przykładów, że sequele wcale nie muszą być mniej interesujące dla widzów (a tym samym dochodowe) od swoich pierwowzorów. Opowiadająca o przygodach Elsy i jej siostry Anny animacja weszła do kin w 2019 roku. Na sprzedaży biletów twórcom udało się zarobić 1 437 632 USD. Tak jak w przypadku wielu innych kasowych produkcji, tak i tu sam zysk z emisji filmu w kinach to tylko część zarobku. Odpowiedzialna za nakręcenie Krainy Lodu II wytwórnia Disneya zarobiła miliony dolarów również na zabawkach i innych gadżetach z wizerunkami głównych bohaterów tej animacji.
Szybcy i wściekli 7 (Fast and Furious 7)
Pierwsza część Szybkich i wściekłych nie była może szczytowym osiągnięciem w dziejach kina, ale miała w sobie coś interesującego. Z każdą kolejną częścią było jednak moim zdaniem coraz gorzej. Dlaczego więc najwięcej, bo 1 516 045 USD, zarobiła siódma odsłona cyklu? Wszystko ze względu na tragiczną śmierć jednego z głównych bohaterów serii – Paula Walkera. Co gorsze, wypadek samochodowy, w którym miał nieszczęście uczestniczyć, miał miejsce już w trakcie kręcenia scen do „siódemki”.
Produkcję Szybkich i wściekłych 7 udało się dokończyć dzięki nowoczesnej technologii. Wizerunek zmarłego aktora nałożono na twarze jego braci, którzy zagrali postać Briana O’Connera w jego zastępstwie. Myślę, że wiele osób kupiło bilety do kin tylko ze względu na niego. Co ciekawe, śmierć Paula Walkera nie zakończyła produkcji sagi o nielegalnych wyścigach samochodowych. Datę premiery kolejnej odsłony cyklu, Szybkich i wściekłych 10 (w oryginale Fast X) wyznaczono na 2023 rok. Pieniądze na film ponownie wyłoży Universal.
Avengers
Pora na pierwszy z tytułów, który nie dorobił się polskiego tłumaczenia. Nasi swojscy Mściciele pozwolili zarobić Marvel Studios 1 518 812 USD. Nic dziwnego, wszak widzowie mieli okazję zobaczyć wielu superbohaterów jednocześnie. Wśród nich był i staromodny, ale kultowy Kapitan Ameryka, jak również Hulk, Iron Man i Thor. Avengers to zresztą przykład nie tyle kasowego hitu, ile całej serii produkcji. Przedstawiona tu przeze mnie część weszła do kin w 2012 roku. Na liście TOP 10 znajdują się jeszcze dwie kontynuacje historii osadzonej w uniwersum Marvela.
Król Lew (The Lion King)
Król Lew z 1994 roku to produkcja niezapomniana dla dwóch, a może i trzech pokoleń ludzi. Również w Polsce razem z dziećmi przygody Simby śledzili rodzice i dziadkowie. Charakterystyczna kreska animacji Disneya i soundtrack Eltona Johna pt. Can You Feel the Love Tonight zapadły w pamięć milionów ludzi na całym świecie. Nic dziwnego, że niezapomniany film z lat 90. amerykańska wytwórnia postanowiła powtórzyć.
Właśnie o tym obrazie, Królu Lwie z 2019, roku chcę napisać. Film ten zarobił 1 656 943 USD. I dobrze, bo produkcja ta jest przykładem tego, jak należy robić remake’i. Tym razem zrezygnowano z ikonicznej disneyowskiej kreski na rzecz animacji komputerowej. I muszę przyznać, że wyszło to bardzo ładnie.
Dzięki temu film zyskał też świeżość i własny charakter. Wiele złego można powiedzieć o The Walt Disney Company w ostatnich latach. Położona do reszty najnowsza trylogia Gwiezdnych Wojen to najlepszy przykład. Remake Króla Lwa pokazuje jednak, że i w korporacyjnych gabinetach pokierowano się w końcu chyba czymś więcej niż wyliczeniami z Excela.
Jurassic World
Po przykładzie remake’u udanego czas na odgrzewany kotlet. Co więcej, odgrzewany już kilka razy od 1993 roku. Wtedy to premierę swoją miała pierwsza część cyklu, czyli Park Jurajski (oryg. Jurassic Park). Najnowszą odsłonę serii nakręcono w 2015 roku. Wytwórni Universal przyniosła zysk na poziomie 1 671 713 USD. Jakim cudem? Bez wątpienia zadziałał tu sentyment do części z lat 90.
Sam Świat Jurajski niczym bowiem widza nie jest w stanie zaskoczyć. Znów mamy park z żywymi dinozaurami, znów jest drapieżna bestia, znów też genetyczny eksperyment wymknął się spod kontroli. No i znów zagrożenie udaje się zażegnać. Jakież zaskoczenie! Nuda jak flaki z olejem. Tym samym, na którym po raz kolejny odgrzano tego kotleta. Gratulacje dla Universal Studios za udany skok na kasę sentymentalnych widzów. Na mnie też zarobili.
P.S. Za spoilery nie przepraszam. Jeśli zdecydujesz się obejrzeć Jurassic World, a po seansie stwierdzisz, że nie było warto, pamiętaj, że Cię ostrzegałem.
Avengers: Wojna bez granic
Wraz z kolejną częścią Avengers wkraczamy na pułap dochodów w wysokości co najmniej 2 mld dolarów. Marvel Studios nie poskąpił twórcom filmu licencji na swoich superbohaterów. Do znanych z pierwszej części postaci dołączył Spider-Man i Czarna Pantera. Inny jest też główny złoczyńca. Zamiast Lokiego jest to Thanos. Film wszedł do kin w 2018 roku. Dochód ze sprzedaży biletów wyniósł 2 048 359 USD. Avengers: Wojna bez granic bił rekordy popularności na całym świecie. W rekordowym tempie osiągnął najpierw pierwszy, a potem drugi miliard zysków. Najbardziej kasowym hitem całej serii był jednak tylko rok. Następna część Avengers podniosła finansową poprzeczkę na jeszcze wyższy poziom.
Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy (Star Wars: The Force Awakens)
Rok 2005 to moment spięcia klamrą historii zmagań Jedi Starej Republiki z Sithami w osobach Imperatora i jego ucznia Dartha Vadera. Na siódmą część Gwiezdnych wojen przyszło nam więc czekać aż 10 lat. W międzyczasie prawa do marki przeszły z rąk Lucasfilm na własność Disneya. Co mogło z tego wyjść? Wszystko. Nie brak przecież niekanonicznych (czyli niefilmowych) opowiadań o uniwersum Jedi. Zapewne wiele z nich byłoby frapującymi historiami, które wniosłyby wiele do tej space opera. Wytwórnia zdecydowała się jednak na krok, który jest kolejnym przykładem zarabiania na sentymentach. Przebudzenie Mocy to bowiem nic innego jak kalka Nowej nadziei z lat 70.
O tym, jak odtwórcza jest fabuła siódmej części Gwiezdnych wojen, widzowie dowiedzieli się po wydaniu wspólnie 2 068 223 USD. Zupełnie zrozumiałe jest, że ja i miliony innych osób chcieliśmy po raz kolejny doświadczyć wrażeń znanych z oglądania poprzednich odsłon tej epopei. Rozczarowanie było jednak powszechne. Nie pomógł współtworzący scenariusz J.J. Abrams, doświadczony już przecież jako twórca filmów z uniwersum Star Treka. Filmu nie uratowali też znani z poprzednich części serii aktorzy. Nowe postaci też zresztą nie wpłynęły pozytywnie na ogólny odbiór przedstawionej historii. Na plus zaliczam jedynie ścieżkę dźwiękową skomponowaną przez niezawodnego Johna Williamsa.
Titanic
Choć Titanic zatonął, jego filmowa ekranizacja okazała się trampoliną do kariery dla pary głównych aktorów. Postaci Rose i Jacka, którym twarz dali Kate Winslet i Leonardo DiCaprio stały się tak rozpoznawalne, że obecnie tylko oni kojarzą się z tą historią. Dzieje się tak mimo tego, że wcześniej również kilkukrotnie zekranizowano historię tragicznego rejsu. Trzeba jednak przyznać, że Titanic z 1997 roku to film ze wszech miar udany. Gdyby było inaczej, nie zdobyłby 11 Oscarów.
Sukces filmu przełożył się też na wynik finansowy. Film zarobił 2 187 463 USD. Dla studia Paramount Pictures była to na pewno ogromna ulga. W produkcję Titanica firma włożyła aż 200 mln dolarów. Nic dziwnego, że wydali aż tyle pieniędzy. Końcówka lat 90. to jeszcze te czasy, gdy zamiast green screenu budowano makiety. Ceną za autentyzm obrazu były właśnie koszta produkcji. Do filmu trudno się przyczepić. No może poza tym, że Rose mogła się posunąć i zrobić Jackowi trochę miejsca na drzwiach ze statku. Byli ponoć tacy, którzy wyliczyli, że oboje by się zmieścili.
Avengers: Koniec gry (Avengers: Endgame)
Ostatni film z niewiarygodnie dochodowego cyklu Marvela miał premierę w 2019 roku. Historia superbohaterów cieszyła się niesłabnącą popularnością, dzięki czemu dochód z filmu osiągnął 2 797 800 USD. Tak jak mówi tytuł, produkcja ta spina klamrą losy bohaterów, kończąc ich zmanagania z Thanosem. Jeśli nie oglądałeś tego filmu, możesz domyślić się, kto wygrał.
Jako superprodukcja Avengers: Koniec gry wygrał wiele klasyfikacji na najbardziej dochodowy film. Zarobił najwięcej w weekend otwarcia w większości krajów na świecie. Tłumy przyszły obejrzeć ostatnią część historii superbohaterów m.in. w USA, Kanadzie, Japonii, Nowej Zelandii, Wielkiej Brytanii i Argentynie. Czy więc Avengers: Koniec gry faktycznie zamknie historię Iron Mana, Hulka, Thora i innych postaci? Szczerze mówiąc, wątpię. To prawdziwa żyła złota. Z takiej marki po prostu się nie rezygnuje.
Avatar
Pierwszy w historii film wykonany w technologii 3D musiał wzbudzić gigantyczne zainteresowanie widzów na całym świecie. Myślę jednak, że takiego sukcesu, jaki osiągnął Avatar, nie spodziewali się ani włodarze wytwórni 20th Century Fox, ani bezpośredni twórcy. Bez wątpienia reżyser James Cameron i kompozytor James Horner mogą traktować Avatara jako perłę w koronie swojej twórczości. Film ten trzyma się na pierwszym miejscu najbardziej dochodowych filmów w historii niezmiennie od 2009 roku.
Nie miałem okazji obejrzeć Avatara w kinie. Z opowieści znajomych wiem tyle, że produkcja ta naprawdę robiła wrażenie. Żałować można, że żadna duża wytwórnia (w tym 20th Century Fox) nie postarały się tworzyć kolejnych filmów w całości w 3D. Udawany trójwymiar w postaci jednej czy dwóch scen na krzyż pojawiał się później w wielu innych tytułach. Czym to się skończyło? Oczywiście szybkim rozczarowaniem widzów tą technologią. Dziś po filmach 3D pozostały już tylko wspomnienia. Dość powiedzieć, że z trójwymiarowych scen zrezygnowano w kontynuacji hitu, czyli Avatarze 2.
Polskie filmy z najwyższymi dochodami
Polskie filmy nie mogą oczywiście pochwalić się takimi wynikami jak globalne superprodukcje z Hollywood. Niemniej jednak także u nas na kinie można zarobić fortunę. Dwa najpopularniejsze obrazy to Kler z 2018 roku w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego oraz Ogniem i Mieczem nakręcony w 1999 roku przez Jerzego Hoffmana. Czemu wymieniam te dwa tytuły jednocześnie? Ponieważ między jednym a drugim jest niewielka różnica w przyniesionych dochodach. Oba zarobiły około 105 mln złotych. Lepszy w tym zestawieniu jest Kler, ale tylko o 200 tys. złotych. Co ciekawe, więcej osób przyszło obejrzeć adaptację powieści Henryka Sienkiewicza. Historia powstania Chmielnickiego z XVII wieku to jedyny film, któremu udało się przebić barierę 7 mln widzów.
Rok 1999 okazał się wyjątkowo udany dla polskiej kinematografii. Podium najbardziej kasowych polskich produkcji zamyka bowiem nakręcony wtedy Pan Tadeusz. Andrzej Wajda po raz kolejny pokazał, że jest wybitnym reżyserem. Jego dzieło zarobiło 83 mln złotych. Film obejrzało 6 mln osób. O tym, jak bardzo przypadły do gustu Polakom ekranizacje kanonów polskiej literatury świadczy też czwarte miejsce dla Quo Vadis. 4-milionowa publiczność pozwoliła w 2001 roku wypracować 70 mln złotych zysku. Pierwszą piątkę zamykają Listy do M. 3 z 2017 roku. Oglądalność w kinach osiągnęła pułap 3 mln widzów. Film zarobił 56 mln złotych.
W przypadku adaptacji polskich epopei narodowych nie mogę jednak nie wspomnieć o czynniku, który trochę na siłę podbił ich oglądalność. Mam na myśli wycieczki szkolne. Wizyty w kinach odbywały wówczas całe klasy. Nie umniejsza to oczywiście kunsztowi tych dzieł. Mimo wszystko trzeba jednak pamiętać, że pewnie z 1 – 2 mln widzów na tych filmach to uczniowie szkół i nauczyciele.
Kinematografia jest jedną z najbardziej dochodowych gałęzi rozrywki. Równać się z nią może wyłącznie sport i branża muzyczna. Choć środki, jakie trzeba włożyć w produkcję hollywoodzkiego hitu, sięgają setek milionów dolarów, to zyski są tego warte. Czy którejś z wytwórni uda się w końcu przeskoczyć Avatara na liście najbardziej kasowych filmów? Zapewne tak, ale nim to się stanie, może minąć jeszcze dużo czasu. Niełatwo wszak stworzyć obraz, który przypadnie do gustu widzom nie tylko w USA, ale na całym świecie.