O The Room nieocenionego Tommy’ego Wiseau zapewne słyszałeś. Jeśli nie, koniecznie obejrzyj ten film. Gdy zapragniesz więcej produkcji klasy B, przypomnij sobie ten tekst. Jestem przekonany, że moje propozycje kolejnych obrazów tego typu z Ciebie także uczynią miłośnika kina, które nie do końca się udało.
Plan dziewięć z kosmosu
Przewodnik po filmach tak złych, że aż dobrych zacznę od dzieła z 1959 roku. Jego twórcą był Ed Wood. Temu panu nie wyszła w zasadzie żadna produkcja. Dzięki temu, a szczególnie Planowi dziewięć z kosmosu (oryg. Plan 9 from Outer Space), przeszedł jednak do historii kinematografii.
Jego najsłynniejszy obraz to połączenie filmu SF z horrorem. Kosmici postanowili pozbyć się ludzkości poprzez wskrzeszanie zmarłych. Z jednymi i drugimi antagonistami walczą mieszkańcy zaatakowanego miasteczka, policjanci i amerykańska armia.
Co ciekawe, Ed Wood zaprosił do współpracy znane twarze. W filmie wystąpił m.in. Bela Lugosi, czyli odtwórca głównej roli w klasycznym Draculi z 1931 roku. Oprócz niego angaż do filmu dostała Maila Nurmi, znana w latach 50. w USA prezenterka nocnego bloku horrorów pt. Vampira Show.
Niestety, nawet Bela Lugosi i Vampira nie byli w stanie zrobić nic dobrego z kiepskim scenariuszem. Obrazu tragedii dopełniają kartonowe groby oraz statki kosmiczne zawieszone na linkach, które aż za bardzo widać. Właśnie dlatego ten film warto zobaczyć.
Sława reżysera przeżyła jego samego. W 1994 roku, a więc 16 lat po śmierci Eda Wooda, w jego postać wcielił się Johnny Depp. W biografii twórcy kina klasy B oczywiście zawarty został wątek kręcenia Planu dziewięć z kosmosu. Ekranizacja życia pomysłodawcy horroru SF dla odmiany okazała się dobra.
Obcy przybywają do Kolorado
Pozostańmy jeszcze w tematyce SF. Tym razem zła siła z kosmosu walczy z kowbojami. Tytuł nie wprowadza w błąd. Obcy naprawdę przybywają do Kolorado, dokładnie do Avaranth. Mieszkańcy tego miasteczka mają pecha. W jego okolicy przybysze z gwiazd znaleźli uran.
Pierwiastek ma dla kosmitów ogromne znaczenie. Służy im jako paliwo atomowe napędzające ich statki. Niestety, obcy nie mają zamiaru prosić Ziemian o użyczenie uranu. Jako wielkie robaki wolą zjadać ludzi i brać wszystko za darmo. Poczynania istot z kosmosu budzą oczywiście opór mieszkańców Avaranth.
Niebezpieczeństwo zmobilizowało kowbojów do połączenia sił. Co więcej, dość szybko odkryli, że najlepszym sposobem na rozwiązanie problemu jest dynamit. W walce z wrogimi siłami z kosmosu pomaga też koc. Do czego służą te przedmioty? O tym najlepiej przekonaj się sam.
Obcy przybywają do Kolorado (oryg. High Plains Invaders) to perła kina klasy B. Kanadyjscy twórcy zadbali o moc akcji, wybuchów i efektów niezbyt specjalnych. W mojej ocenie ten film powinien być kultowy. Wierzę, że kiedyś zostanie odkryty, jak niegdyś The Room. Na razie jednak nikomu z obsady sławy nie przyniósł.
Ptakodemia
Pora na obraz pouczający, do czego może doprowadzić epidemia połączona z globalnym ociepleniem. Według reżysera Jamesa Nguyena efektem splecionych nieszczęść będą olbrzymie orły chore na ptasią grypę. Mało tego, ptaki potrafią oblewać ludzi żrącym kwasem.
Od czego by tu zacząć… Najlepiej od warstwy wizualnej tego dzieła. Myślę, że to film dla fanów starych gier komputerowych. Kunszt animacji ptaków przypomina tytuły na konsole wydawane w latach 80. Twórców tych produkcji usprawiedliwiała jednak technologia. Ekipy filmu z 2010 roku nie broni już nic.
Ptakodemię (oryg. Birdemic: Shock and Terror) warto zobaczyć także ze względu na fabułę. Akcja toczy się w tempie ułatwiającym przyswojenie najdrobniejszych detali życia bohaterów. Dzięki temu dużo łatwiej przyjrzeć się GIF-om z wyszukiwarki wysublimowanym modelom krwiożerczych orłów.
Co ciekawe, James Nguyen nie osiadł na laurach. W kolejnych latach nakręcił kolejne części Ptakodemii. Tych, niestety, jeszcze nie widziałem. Mam więc co nadrabiać. Nie powiem Ci zatem, czy fabuła kolejnych odsłon historii o morderczych orłach jakoś łączy się ze sobą. W przypadku kina klasy B to nie jest oczywiste.
Thor Wszechmogący
Przygody superbohaterów również okazują się wdzięcznymi tematami do ekranizacji. Niektórym wychodzi to lepiej, a innym nieco gorzej. W tym przypadku wyszło fatalnie, o czym najlepiej świadczą oceny na portalach o tematyce filmowej. Właśnie dlatego rekomenduję obejrzenie tej historii walki skandynawskich bogów.
Czym raczą nas twórcy Thora wszechmogącego? W oczy rzuca się przede wszystkim skromna scenografia. W tym obrazie nie uświadczysz efektów rodem z filmów Marvela. Akcja dzieje się głównie w lesie (takim zwykłym, a nie fantastycznym) oraz na parkingu.
Do fabuły akurat trudno się przyczepić. Thor ma młot, którego pożąda Loki. Pierwszy nie chce oddać swojej broni drugiemu. Protagonista pragnie ocalić świat, a antagonista dąży do jego zniszczenia. Nie powiem Ci, który z bohaterów wygrał, choć pewnie się domyślasz.
W Thorze wszechmogącym (oryg. Almighty Thor) nie zagrał nikt znany. Polecam jednak sprawdzić dotychczasowe dokonania reżysera i scenarzysty. Christopher Ray oraz Eric Forsberg maczali palce w wielu innych filmach klasy B. Zachęcam Cię też do przejrzenia dokonań wytwórni. Asylum to także skarbnica złego kina.
Serce gór
Najsłynniejsze produkcje kina klasy B pochodzą oczywiście z Ameryki Północnej. Na szczęście w innych krajach ludziom też czasem filmy nie wychodzą. W kategorii produkcji niskich lotów Polskę może reprezentować Rafał Lipka. Jego obraz Serce gór to niecodziennie przedstawione fantasy.
Film został zrealizowany w koncepcji opowieści snutej przez dziadka swoim wnukom. Ten aspekt reżyser przedstawił chyba lepiej, niż chciał. Fabuła toczy się tak powoli, jakby senior kilka razy zasnął w trakcie opowiadania dzieciom bajki. Widz jednak czeka w nadziei, że główni bohaterowie w końcu ruszą w dalszą drogę.
Naszym antagonistom się nie spieszy, choć powinno. W końcu idą ratować księżniczkę. Do zamku złego władcy jednak daleko, więc od czasu do czasu przystają na polanach, żeby coś zjeść i trochę pospać. Tymczasem białogłowa czeka w lochu i nie może doczekać się przybycia wyzwolicieli.
W trakcie seansu Serca gór przeżyjesz standardowy plot twist oraz obejrzysz nienachalną scenografię, takie sobie kostiumy i amatorską szermierkę na miecze. Trudno polecić ten film miłośnikom fantasy. Dzieci też bym oszczędził. Dla fanów kina klasy B ta produkcja to jednak pozycja obowiązkowa.