Czym jest mansplaining? Jak go rozpoznać u siebie i innych?

Spis treści

tlumaczenie przez mezczyzne

Mansplaining to pojęcie, które nie jest znane szerszemu gronu ludzi. Istnieje jednak już od niemal dwóch dekad, a postawa, którą określa, jest dość powszechna. Czym więc jest mansplaining? Jakie są jego przykłady, a co nim nie jest? Jeśli jeszcze nie słyszałeś o tym zjawisku, wyjaśnię Ci, na czym ono polega.

Mansplaining: Czym jest to zjawisko i pochodzenie terminu według Rebecci Solnit

Mansplaining to jedno z nowszych pojęć z dziedziny nauk społecznych. W pierwszej dekadzie XXI wieku stworzyła je amerykańska pisarka i feministka Rebecca Solnit. Jest to zbitka angielskich słów man (mężczyzna) i explain (tłumaczyć). Jako całość oznacza więc mężczyznę, który tłumaczy kobiecie pewną kwestię bez jej zgody, umniejszając jej wiedzę, wywyższając swoją lub podkreślając różnice płciowe. Pojęcie mansplainingu, tak jak zdecydowana większość terminów obecnych w naukach o relacjach płci w społeczeństwie, nie doczekało się jak dotąd polskiego odpowiednika.

Inspiracją do stworzenia pojęcia mansplainingu była rozmowa, którą Rebecca Solnit odbyła swego czasu na przyjęciu. Pewien mężczyzna zapytał ją o jej twórczość. W pewnym momencie rozmowa zeszła na temat książki Rzeka cieni: Edward Muybridge i technologiczny Dziki Zachód. Jej rozmówca nie wiedział, że to ona jest jej autorką, ale napisała tę książkę pod pseudonimem. Zaczął wówczas opowiadać Rebecce Solnit o jej własnej książce. Nie znał jednak całej jej treści, a jedynie streszczenie.

Wydarzenie to sprawiło, że Rebecca Solnit napisała książkę pt. Mężczyźni objaśniają mi świat. W niej właśnie po raz pierwszy użyła określenia mansplaining. Od publikacji tego tytułu w 2008 roku pojęcie to zaczęło być coraz częściej używane w środowiskach feministycznych. Z czasem przeniknęło również do nauk takich jak socjologia, psychologia społeczna itp.

Przykłady mansplainingu: Jak mężczyźni próbują wyjaśniać things to me

Przytoczona przez Rebeccę Solnit rozmowa, którą odbyła na przyjęciu jest przykładem mansplainingu. Zawiera w sobie dwie jego cechy. Pierwszą z nich jest objaśnianie kobiecie rzeczy, o których ona wie. Co więcej, wie o nich lepiej, ponieważ jest autorką tej książki. Drugą właściwością tej konwersacji, która świadczy o mansplainingu jest przejście dyskusji w monolog.

Innym przykładem mansplainingu, który akurat nie wystąpił podczas rozmowy Rebecci Solnit z tym mężczyzną, jest przesadne podkreślanie różnic płciowych. Objawia się ono w postaci określeń, takich jak zaczynanie zdania od „kobieto”. Jeszcze gorszym przykładem jest używanie słów takich jak „dziewczynko”. Nie powinno się również zdrabniać imion w sytuacji, gdy obie strony rozmowy nie są ze sobą na „ty”.

Co nie jest mansplainingiem? Rozpoznawanie protekcjonalnego zachowania

Z góry trzeba podkreślić, że nie zawsze tłumaczenie czegoś kobiecie jest mansplainingiem. Tak jak w przypadku wszystkich relacji międzyludzkich najważniejsze jest zachowanie w nich umiaru. Z tego względu mansplainingiem nie jest np. tłumaczenie jakiegoś zagadnienia przez nauczyciela lub wykładowcę w szkole albo na uczelni. Tego nie można traktować jako mansplainingu, ponieważ wówczas jakikolwiek proces nauczania byłby bardzo utrudniony lub wręcz niemożliwy. Mansplainingiem nie jest również wyjaśnianie, jak należy wykonywać swoje obowiązki pracownicze.

W tym miejscu chcę się na chwilę zatrzymać. Często jako przykład mansplainingu podawany jest przykład tłumaczenia czegoś kobiecie przez mężczyznę wbrew jej woli. Nie mogę się zgodzić z tym, że każde nieproszone wyjaśnianie danej kwestii jest przykładem seksizmu. W sytuacji, gdy ktoś robi coś źle (np. wykonuje obowiązki zawodowe w niewłaściwy sposób), to należy takiej osobie wyjaśnić, co trzeba zmienić. Dotyczy to nie tylko relacji kobiet z mężczyznami, lecz wszystkich interakcji między ludźmi.

Mansplainingiem nie jest też oczywiście przyjacielskie zwracanie się do siebie po imieniu. Jeśli obie strony się na to zgadzają, to o żadnym seksizmie nie ma mowy. To zresztą również dotyczy wszystkich relacji międzyludzkich. Dwie kobiety czy dwóch mężczyzn, którzy się nie znają, również nie powinni bez obopólnej zgody zwracać się do siebie po imieniu. Tym bardziej nie powinno się używać zdrobniałej formy imienia.

Jak traktować się z szacunkiem w obliczu mansplainingu? Kilka rad, aby rozpoznać istotę problemu

Tak jak wspomniałem wcześniej, w interakcjach między ludźmi najważniejsze jest zachowanie umiaru. Mansplaining istnieje, aczkolwiek nie wszystko nim jest. W wielu przypadkach poszczególnymi ludźmi kieruje choćby zwykły brak kultury. Z czego on się bierze? Ekspertem nie jestem, ale pewnie ze wzorców zachowania wyniesionych z domu.

Niejednokrotnie wpływ na takie, a nie inne postawy ma niższy kapitał kulturowy spowodowany nabywaniem złych wzorców panujących w danym środowisku. Nie zaliczałbym do tego jednak gorszego wykształcenia. Zdobycie tytułu profesora nie czyni ludzi automatycznie kulturalniejszymi. Czasem ludźmi kieruje też zwykła złośliwość przekładająca się na chęć obrażenia kogoś.

Jak więc traktować się z szacunkiem? Przede wszystkim nie wymądrzać się, gdy nie ma się wiedzy na dany temat. Należy doceniać kompetencje innych ludzi. Dzięki temu nie tylko będzie im miło. Zyska też rozmówca, który w ten sposób dowie się czegoś ciekawego. Nie powinno się też podkreślać różnic płci. Traktujmy się po prostu jak ludzi i tyle. Tu naprawdę nie ma większej filozofii.

Pamiętajmy też o tym, żeby uważać na nieformalny język. Fakt, Polska to nie Japonia czy Korea, w których dodawanie określonych sufiksów do imion jest krytycznie ważne. Stosujmy więc klasyczne polskie określenia „Pan” i „Pani”, a w przypadku osób transpłciowych to, które same stosują. W przypadku przejścia na „ty” mimo wszystko nie przesadzajmy też ze zdrobnieniami. Najłatwiej jest oczywiście mówić po angielsku, gdzie samo „you” wystarczy. Niemniej jednak, rozmawiając w tym języku, też nie powinno się stosować zdrobnień imienia bez zgody drugiej osoby.

Mansplaining jest zjawiskiem, które powinno się zwalczać, tak samo, jak wszystkie przejawy dyskryminacji. Jest też objawem braku kultury, którego również nie powinno się tolerować. Pamiętajmy jednak, że stosunki międzyludzkie nie są zero-jedynkowe. Wiele zależy od kontekstu rozmowy i relacji poszczególnych ludzi. Nie wszystko jest więc mansplainingiem. Najlepiej, byśmy po prostu wszyscy traktowali się z szacunkiem niezależnie od płci biologicznej i kulturowej, rasy, klasy społecznej, postaw religijnych i orientacji. Dzięki temu świat, w którym żyjemy, będzie po prostu przyjaźniejszy dla nas wszystkich.

12 / 100

SZUKAJ W SERWISIE

najnowsze wpisy