Girondins Bordeaux i inne upadki słynnych klubów piłkarskich

Spis treści

klub pilkarski

Nic tak bardzo nie fascynuje w piłce nożnej, jak upadki wielkich klubów. Jak to możliwe, że drużyny, które jeszcze niedawno triumfowały na wielkich boiskach, dziś nie istnieją lub grają w podrzędnych ligach? W wielu przypadkach to nie brak umiejętności na boisku, ale pieniądze, złe zarządzanie i błędne decyzje zepchnęły te kluby na dno. Opowiem Ci historię Girondins Bordeaux oraz jeszcze dwóch innych zespołów.

Upadek Girondins Bordeaux

Czy kojarzysz Girondins Bordeaux? Ta nazwa była niegdyś synonimem sukcesu w europejskim futbolu. Zespół, który przez dekady czarował na boiskach Francji i Europy, teraz zmaga się z upadkiem do czwartej ligi. Jak to się właściwie stało, że tak wielki klub piłkarski, pełen gwiazd i z dużą liczbą sukcesów, trafił na sam dół futbolowej hierarchii? Zacznę od początku.

Girondins Bordeaux to jeden z najbardziej utytułowanych francuskich klubów. Powstały w 1881 roku, zdobywał serca kibiców grą pełną pasji i charakteru. Lata 80. to ich złoty okres. Pod wodzą Claude’a Beza, prezydenta z ogromnymi ambicjami, i trenera Aimé Jacqueta, Bordeaux dominowało w Ligue 1, zdobywając trzy mistrzostwa w ciągu dekady. Drużyna była wtedy wypełniona gwiazdami – Alain Giresse, Jean Tigana i Marius Trésor to nazwiska, które przyciągały niezliczone tłumy kibiców na mecze. Wielu z tych zawodników stało się następnie podporą reprezentacji Francji, która w 1984 roku sięgnęła po mistrzostwo Europy.

To jednak nie wszystko. Bordeaux było również siłą, z którą należało się liczyć w Europie. W 1996 roku dotarli do finału Pucharu UEFA, a w sezonie 2009/2010 grali w Lidze Mistrzów, rywalizując z Bayern Monachium i Juventus. Ich starcie z Lyonem w ćwierćfinale było jednym z tych meczów, które pozostają w pamięci na długo.

Wszystko zaczęło się jednak psuć już na początku lat 90. Problemy finansowe doprowadziły do tego, że klub został zdegradowany do drugiej ligi. Udało się jednak odbudować markę, a pod koniec dekady Bordeaux znów triumfowało, zdobywając mistrzostwo Francji w dramatycznym stylu. Zinedine Zidane, Christophe Dugarry i Bixente Lizarazu – to kolejna generacja gwiazd, która dała kibicom nadzieję na lepsze jutro.

Zmiana właścicieli w 2018 roku była już początkiem końca. Zarządzanie przez fundusze inwestycyjne, brak stabilności finansowej i pandemia COVID-19 doprowadziły do katastrofy. W 2021 roku klub został zdegradowany do drugiej ligi przez francuskiego nadzorcę finansowego (DNCG). Następnie, już w 2024, spadł jeszcze niżej – aż do czwartego poziomu rozgrywek.

Wyobraź sobie, że drużyna, która jeszcze niedawno walczyła z gigantami Ligi Mistrzów, teraz gra z amatorami. To smutne, ale prawdziwe. Długi, nieudane transfery i brak spójnej wizji sprawiły, że Bordeaux jest teraz cieniem samego siebie.

Upadek Anzhi Makhachkala

Kiedyś na ustach wszystkich w świecie futbolu, dziś ledwo pamiętany. Anzhi Makhachkala to jeden z tych klubów, których historia przypomina bardziej film akcji niż zwykły rozdział w książce o piłce nożnej. Klub z Dagestanu, niewielkiego regionu Rosji, przeszedł drogę od bycia anonimowym do miana jednego z najbogatszych zespołów świata. Niestety następnie spektakularnie upadł i zniknął z zawodowego sportu.

Założony w 1991 roku, Anzhi przez lata tułał się między rosyjskimi niższymi ligami. Sytuacja zmieniła się radykalnie w 2011 roku. Wtedy klub przejął miliarder Suleyman Kerimow. Jego wizja była prosta – uczynić z Anzhi potęgę, która miałaby konkurować z takimi klubami jak Paris Saint-Germain i Manchester City. Jaki miał na to pomysł? Po prostu nieograniczone fundusze na transfery. Co mogło pójść nie tak?

Anzhi zyskało międzynarodowy rozgłos, kiedy w tym samym roku do klubu trafiła legenda światowego futbolu. Był to Roberto Carlos – Brazylijczyk już u schyłku kariery. Jednak jego transfer był sygnałem, że zespół stawia na gwiazdy. Potem przyszły kolejne wielkie nazwiska – Samuel Eto’o, sprowadzony z Interu Mediolan za rekordową pensję. Pojawił się także Willian z Szachtara Donieck. Samuel stał się wówczas najlepiej opłacanym piłkarzem na świecie, co jeszcze bardziej podsycało zainteresowanie projektem milionera.

Zarówno na boisku, jak i poza nim, Anzhi przyciągało sporo uwagi. Pod wodzą doświadczonego trenera Guusa Hiddinka klub zdołał awansować do europejskich pucharów, co wcześniej wydawało się dla nich niemożliwe. W sezonie 2012/2013 dotarli do 1/8 finału Ligi Europy, rywalizując z najlepszymi drużynami kontynentu. Całe miasto żyło futbolem, a praktycznie wszystkie miejsca na rodzinnym stadionie były zawsze zajęte.

Sielanka nie trwała długo. Był to rok 2013. Wtedy Kerimow, rzekomo z powodów zdrowotnych i finansowych, postanowił zmniejszyć budżet klubu o dwie trzecie. W efekcie nastąpiła masowa wyprzedaż piłkarzy. Samuel Eto’o i Willian przenieśli się do Chelsea, Lacina Traoré do AS Monaco, a inne gwiazdy poszukały szczęścia w pozostałych rosyjskich zespołach. Kadra, która jeszcze niedawno miała walczyć o najwyższe cele, została zdziesiątkowana.

Bez gwiazd i stabilnego zaplecza finansowego Anzhi spadło z ligi, a kolejne lata były pasmem nieszczęść. W 2022 roku klub ogłosił bankructwo, tracąc licencję na grę w jakiejkolwiek profesjonalnej lidze. Upadek ten był szczególnie bolesny dla kibiców, którzy z dumą obserwowali, jak ich drużyna zdobywa europejskie uznanie, aby następnie stać się symbolem złego zarządzania i nietrafionych ambicji.

Upadek FC Dnipro

Ten ukraiński klub zapisał się w historii piłki nożnej przede wszystkim dzięki niesamowitej serii meczów w Lidze Europy w sezonie 2014/2015. Jednak to, co wyglądało na początek nowej ery, okazało się jedynie chwilowym blaskiem przed katastrofą, która spadła na klub w kolejnych latach.

Dnipro wywodzi się z Dniepropetrowska – miasta przemysłowego, które swoją nazwę zawdzięcza przepływającej przez nie rzece Dniepr. Klub założono w 1918 roku jako BRIT, ale dopiero w latach 80. XX wieku osiągnął największe sukcesy. Głównie za sprawą solidnego wsparcia przemysłu oraz zaangażowaniu miejscowych sponsorów. Właśnie wtedy Dnipro zdobyło dwa tytuły mistrza ZSRR oraz Puchar Związku Radzieckiego, stając się jednym z najważniejszych klubów tamtej epoki.

Po upadku Związku Radzieckiego klub przekształcił się w jeden z czołowych zespołów Ukrainy. Mimo to nigdy nie udało mu się przełamać hegemonii Dynamo Kijów i Szachtara Donieck. Regularnie plasował się w czołówce, ale brakowało mu siły przebicia, by zdobyć mistrzostwo. Największe sukcesy zaczęły przychodzić dopiero w XXI wieku. Wtedy właśnie Dnipro zaczęło rywalizować na europejskich boiskach.

Kulminacją sukcesów była niesamowita kampania w Lidze Europy w sezonie 2014/2015. Klub musiał wtenczas przenieść swoje mecze domowe do Kijowa ze względu na wojnę w Donbasie. Wyeliminował po drodze takie potęgi jak Napoli i Ajax. Wśród gwiazd tamtych lat warto wymienić piłkarzy takich jak Jewhen Konoplianka i Nikola Kalinić. Gwiazdą zespołu był także bramkarz Denys Bojko, który imponował doskonałymi interwencjami.

Chociaż finał w Warszawie zakończył się porażką z Sevillą 2:3, dla Dnipro było to spełnienie marzeń. Kalinić otworzył wynik spotkania, dając ukraińskim kibicom chwilę prawdziwej euforii. Europa z podziwem patrzyła na zespół, który swoim zaangażowaniem ogrywał rywali w drodze do pucharu.

Niestety, to, co mogło być początkiem nowej ery, szybko przerodziło się w koszmar. Poszło jak zwykle o pieniądze, które wypłacał właściciel klubu. Ihor Kołomojśkyj nagle wstrzymał finansowanie, co doprowadziło do poważnych problemów finansowych. Piłkarze i sztab szkoleniowy nie otrzymywali wynagrodzeń, a długi rosły. W 2016 roku FIFA nałożyła na Dnipro karę w postaci odjęcia punktów, co zakończyło się spadkiem z najwyższej ligi.

Kolejne sezony przynosiły tylko dalsze upokorzenia. Po zaledwie trzech latach od finału Ligi Europy klub znalazł się w amatorskich rozgrywkach. Tam, zamiast skupić się na grze, zmagał się z niewyobrażalnymi trudnościami finansowymi i logistycznymi. Wojna w Ukrainie dodatkowo pogorszyła sytuację, czyniąc odbudowę klubu niemal niemożliwą.

Patrząc na te historie, nie sposób nie zauważyć jednego – piłka nożna to nie tylko gra, ale także bezlitosny biznes. Nawet największe sukcesy nie chronią przed błędami, złym zarządzaniem czy zewnętrznymi problemami. Każdy z tych klubów mógłby być dziś niezwykle sławny i wielki. Jednak te znaczące momenty chwały to już przeszłość. Czy kiedyś wrócą na szczyt? Nikt tego naprawdę nie wie, ale w piłce nożnej jedno jest pewne. Dopóki są kibice, zawsze jest nadzieja na lepsze jutro.

9 / 100

SZUKAJ W SERWISIE

Szukaj

najnowsze wpisy