Multitasking długo uchodził za symbol efektywności. Umiejętność robienia wielu rzeczy jednocześnie wydawała się idealną odpowiedzią na wyzwania współczesności. Okazuje się jednak, że nadmierna produktywność może wprowadzić do życia niemały chaos. Skąd wziął się trend multitaskingu i dlaczego warto go porzucić? Już odpowiadam!
Na czym polega mit multitaskingu?
Zacznijmy od samego początku. Termin „multitasking” po raz pierwszy pojawił się w artykule z 1965 roku jako opis możliwości najnowocześniejszych (wtedy) komputerów. Maszyny były bardzo wydajne jak na tamte lata. To właśnie wówczas pojawiła się fascynacja ideą równoczesnej pracy na różnych polach – najpierw w technologii, a potem… wśród ludzi.
Z czasem wielozadaniowość przeszła do języka codziennego i stała się synonimem zorganizowania. Multitasking był (i nadal bywa) wymieniany jako jedna z najbardziej pożądanych cech w CV, jakby umiejętność pisania maili, rozmowy telefonicznej i jednoczesnego śledzenia raportu była dowodem profesjonalizmu. Problem polega na tym, że ludzki mózg nie działa jak komputer. My nie wykonujemy kilku zadań naraz, tylko między nimi przeskakujemy.
Mit multitaskingu bazuje na błędnym założeniu, że jesteśmy w stanie działać równie sprawnie na kilku frontach naraz. Może mieć to zastosowanie, kiedy w jednym garnku gotujemy zupę, a tuż obok na patelni podsmażamy kurczaka, ale nie sprawdzi się w relacjach międzyludzkich czy podczas zarządzania firmą. Pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć.
Dlaczego mózg nie lubi multitaskingu?
Wiele osób wierzy, że są mistrzami w robieniu kilku rzeczy jednocześnie, ale badacze mają na ten temat inne zdanie. Ludzki mózg nie został zaprojektowany do równoczesnego wykonywania wielu złożonych zadań. To, co nazywamy nierzadko multitaskingiem, to w rzeczywistości bardzo szybkie przełączanie się między różnymi czynnościami. I, co ciekawe, właśnie to przełączanie kosztuje nas najwięcej.
Za każdym razem, gdy zmieniasz obiekt swojego skupienia, na przykład z tworzenia prezentacji na odczytywanie e-maili od klientów, twój mózg potrzebuje kilku do kilkunastu sekund, by „przestawić się” na bieżące zadanie i wrócić do pełnej koncentracji. To nie tylko spowalnia pracę, ale też znacząco obniża jej jakość. Nawet jeśli nie odczujesz tego od razu, skutki nadmiernej produktywności mogą przyjść z czasem.
Co więcej, nieustanne przeskakiwanie między zadaniami obciąża pamięć i może zwiększać podatność na błędy. W efekcie, zamiast czuć się produktywnym, częściej odczuwasz zmęczenie, rozdrażnienie i poczucie, że nic nie zostało zrobione do końca. A wszystko to zapisuje się w twoim schemacie zachowań i przekłada się na przyzwyczajenia.
Multitasking a stres – coś, o czym za mało się mówi
Warto zdawać sobie sprawę z tego, że gdy Twój mózg jest w ciągłej gotowości do przeskakiwania między zadaniami, rośnie poziom kortyzolu – hormonu stresu. Długotrwałe napięcie związane z multitaskingiem może skutkować spadkiem energii, problemami ze snem, a nawet wypaleniem. Zamiast czuć się zmotywowanym i spełnionym, wiele osób po dniu pełnym produktywnego chaosu doświadcza frustracji i zmęczenia psychicznego.
Multitasking przenosi się na wiele sfer życia, nie tylko te zawodowe. Jeśli w tym samym czasie próbujesz gotować, odpowiadać na wiadomości, słuchać podcastu i zajmować się dzieckiem, poza zbyt ściętym stekiem i pomyłkami na komunikatorach zyskasz coś jeszcze – przebodźcowanie.
Przebodźcowanie to stan, w którym Twój mózg otrzymuje zbyt wiele bodźców naraz – dźwięków, obrazów, informacji czy zadań. W efekcie pojawia się rozdrażnienie, zmęczenie, a czasem nawet objawy fizyczne, takie jak ból głowy czy napięcie mięśni. Czy naprawdę chcesz się tak czuć?
Multitasking w pracy, domu i relacjach
Wielozadaniowość często wydaje się sposobem na ogarnięcie wszystkiego jak najlepiej – maili, rozmów, zakupów, sprzątania i jeszcze rozmowy z partnerką czy dzieckiem. W praktyce multitasking więcej zabiera, niż daje. W pracy prowadzi do licznych błędów, opóźnień i szybszego wypalenia zawodowego. Zamiast działać sprawnie, często kończysz dzień z poczuciem, że byłeś zajęty, ale niewiele z tego wynikło.
W domu i relacjach bywa jeszcze trudniej. Multitasking może prowadzić do niezrozumień i frustracji. Wszystko dlatego, że twoi bliscy nie mogą czuć się w pełni wysłuchani, kiedy ty np. patrzysz w ekran albo przerywasz co chwilę dialog, żeby dokończyć coś innego. Rezygnacja z ciągłego robienia kilku rzeczy naraz poprawi Twoją efektywność oraz jakość życia i relacji.
Skuteczne alternatywy dla multitaskingu
Jeśli zależy ci w szczególności na jakości wykonywanych zadań, wypróbuj monotasking. Oznacza to skupienie się na jednej rzeczy, co jest bardziej naturalne dla mózgu. Gdy całą uwagę poświęcasz jednemu zadaniu, wykonasz je szybciej, dokładniej i prawdopodobnie z dużo mniejszym stresem.
Aby zacząć działać efektywniej, planuj każdy dzień np. w blokach czasowych. Zamiast ciągłego przeskakiwania między zadaniami, ustal konkretne pory na pracę główną (np. programowanie, projektowanie, zarządzanie itp.), komunikację (maile, wiadomości, telefony) i przerwy. Warto skorzystać z techniki Pomodoro – 25 minut skupionej pracy i 5 minut pauzy.
Wyeliminuj rozpraszacze. Wyłącz powiadomienia, odłóż telefon i zamknij niepotrzebne zakładki. To proste triki, które działają cuda. Warto też komunikować innym, że potrzebujesz chwili na skupienie, nawet w domu. Polecam również zapoznać się z treningami uważności, czyli mindfulness.
Choć multitasking przez długi czas uchodził za synonim efektywności, wiadomo już, że to często tylko iluzja produktywności. Twój mózg nie jest komputerem IBM z lat 60., a próba działania na wielu frontach może negatywnie odbijać się na koncentracji, emocjach i zdrowiu. Zwolnij, nie bój się prosić o pomoc i spróbuj robić mniej, ale lepiej. To klucz do skutecznego działania w świecie pełnym bodźców.




