3xM, czyli Media Masowej Manipulacji - MrGentleman.pl

Święta. Czas powrotów w rodzinne strony, spotkań z bliskimi i wspólnego celebrowania Bożego Narodzenia. Gdy przy wigilijnym stole wyczerpią się tematy życia codziennego, wszystkie ciotki i babcie wymienią ploteczki o bliższych i dalszych krewnych, a wujek ponarzeka, jak z resztą co roku, na ból w krzyżu, rozmowa obiera kolejny kierunek. Wśród licznych dostępnych do obgadania kwestii, na wierzch wychodzą te, które może nie są traktowane jako zakazane, aczkolwiek niekoniecznie wypada poruszać je w trakcie świątecznej celebracji. Pieniądze, religia, polityka i media intensywnie działają na rozmówców, z których niekiedy każdy stara się przekonać drugą stronę do własnych, nieomylnych racji.

Zdarza mi się w takich sytuacjach po cichu wycofać z oka cyklonu, powoli wymsknąć się z jadalni i wypuszczając z ulgą z płuc powietrz zasiąść w pluszowym fotelu w salonie. I w tej właśnie części domu mam do czynienia z kolejnym nierozłącznym elementem świąt i okazjonalnych wizyt u rodziców. I choć zabrzmieć może to dosyć absurdalnie dla wielu ludzi, elementem tym jest telewizor, a co nierozerwalnie się z tym wiąże – telewizja. Medium, z którym na co dzień nie mam do czynienia już od dobrych 7-8 lat.

Rozsiadam się zatem w fotelu, poprawiam poduszki i magicznym urządzeniem z kolorowymi guziczkami otwieram wrota do ogromnego, zapomnianego już przeze mnie świata. Niczym odkrywca przemierzam czeluści setek kanałów.

Przed oczami przewijają mi się różnorodne obrazy. Kuso ubrana pogodynka prezentująca poziom zachmurzenia, zapowiadająca niskie temperatury w nocy i jednocześnie przypominająca, aby ciepło ubrać się na Pasterkę. Gdzie indziej majestatyczna siła natury: śnieżyste pustkowia niezbadanej Arktyki. Niedźwiedź po kilku godzinach wyczekiwania atakuje wynurzającą się z przerębli fokę. Wgryza się w szyję i ciągnie konającą ofiarę w stronę nory zostawiając na białym śniegu czerwony, krwawy ślad.

Pstryk! Dwie Kardashianki tłumaczą młodszej siostrze z jakimi trudami wiąże się kupno domu: „Musisz zatrudnić zarządcę domu. I ogrodnika. Wiesz jakie to trudne!”. Zrozpaczona dziewczyna ze łzami w oczach dzwoni do matki aby stwierdzić, że nie jest jeszcze gotowa na samodzielność. Pstryk! Znana piosenkarka tańcuje pośrodku elektromarketu śpiewając cicho nieśmiałym głosikiem: „włączamy niskie ceny”, jakby była to tajemnica. Nie jest. Po sekundzie wykrzykuje z euforią tą samą frazę; ludzie wokół szaleją.

Pstryk! Program informacyjny. Smutny pan w równie smutnym, szarym garniturze. Wydarzenie z kraju, wydarzenia ze świata. Postanawiam zatrzymać się na dłużej. Trafiłem na jedną z najpopularniejszych, komercyjnych stacji. Przysłuchuję się uważnie. Po kilkunastu minutach przełączam na kolejny kanał informacyjny, tym razem też komercyjny. Później kolejny, akurat trafił się publiczny. I tak jeszcze dwa albo trzy razy. Treść się w dużej mierze pokrywa, wydarzenia są przedstawione jednak z kompletnie różnych stron. Gdzie jedna stacja coś krytykuje, inna chwali. Jedni tak, inni inaczej. Jakby na przekór sobie. A przeciętny, średnio interesujący się tym wszystkim widz, nie wie skąd ma czerpać w miarę wiarygodne źródło informacji.

Młodsze pokolenie – pokolenie internetu sprawę ma nieco ułatwioną, bo bez trudu porusza się po czeluściach sieci porównując różne źródła i opinie. Ilość dostępnych materiałów, często źródłowych, jest ogromna. Wystarczy chęć.

Gorzej jednak z nieco starszym pokoleniem, szczególnie z ludźmi, dla których obsługa nowinek technologicznych to czarna magia. Daleko przykładów nie muszę szukać, bo za ścianą przy stole zasiadają zwolennicy różnorodnych stacji telewizyjnych, z których część wpada w panikę, gdy na ekranie komputera pojawia się okienko z informacją o aktualizacji. Część z nich to wyznawcy – wierzący bez cienia refleksji we wszystko to, co poda im jedyna w ich opinii słuszna stacja telewizyjna. Z moich obserwacji wynika, że starsi ludzie w dużej mierze zawierzają stacjom telewizji publicznej, zwyczaj podążającej za ideologią rządzącej partii. W mniejszym lub większym stopniu. Nie bądźmy jednak stronniczy, stacjom komercyjnym w wielu aspektach można zarzucić to samo, czasem nawet więcej.

I tu nasuwa się pytanie o rolę dziennikarza telewizyjnego. O jego obowiązki wobec takiego właśnie szarego obywatela. Czy poczucie misji, sprawiedliwości i chęci dążenia do w miarę obiektywnej prawdy powinno w ogóle być kategorią, wedle której dziennikarz działa w swojej pracy? I nie chodzi tu o sprawy wybitnie sporne, jak prawo do aborcji czy małżeństwa homoseksualne, ale o informacje, które można podać bez dużego lub niemal żadnego nacisku wartościującego w jedną lub w drugą stronę. Obiektywizm często jednak w takich przypadkach skutkuje naruszeniem interesu jakiejś jednostki, partii politycznej, ruchu społecznego czy innego rodzaju grupy. Tu otwiera się przysłowiowa puszka Pandory, pełna po brzegi nacisków, przekupień, gróźb i łapówkarstwa.

Sytuacja dziennikarza w tak zaistniałych warunkach nie jest sytuacją prostą. Wymaga niejednokrotnie dokładnego rozważenia tego, co dla danej jednostki jest istotne czy wartościowe. Sam fakt pracy  w danej stacji telewizyjnej (ale nie oszukujmy się, analogiczna sytuacja ma miejsce w innych mediach, szczególnie w prasie czy w radiu) z góry już nakłada pewne ramy głównego nurtu polityczno-obyczajowego, za którym podąża dane medium. Dziennikarz informacyjny może zatem dostosować się do odgórnych zaleceń i przemilczeć kwestie, z którymi się nie zgadza w elementarnych założeniach i zachować objęte stanowisko lub podążyć za głosem serca/sumienia/rozumu (niepotrzebne skreślić) i sprzeciwić się zakłamywaniu rzeczywistości. Często tracąc przy tym pracę lub odchodząc z niej z własnego wyboru.

Taka właśnie sytuacja często ma miejsce gdy zmienia się rozkład sił w polskim sejmie. Szczególnie głośno było o tym przy wyborach parlamentarnych gdy do władzy doszedł PiS. Media publiczne przeszły ogromną metamorfozę. Wielu niewygodnych dla nowej władzy dziennikarzy zostało usuniętych z redakcji lub odsuniętych od dotychczas powierzonych im obowiązków i funkcji. Wielu odeszło z własnej woli. Wiele stanowisk zostało objętych przez ludzi, których to wybór wywołał spore kontrowersje i oskarżenia o kumoterstwo i układy. Sprawa akurat była na tyle głośna przy tej ostatniej zmianie rządu, ponieważ sporą rolę odegrał tu dyskurs toczący się w internecie. Jeszcze dekadę temu medium to nie miało aż tak dużej siły przebicia. Tym razem zmiana „dziennikarskiej warty” rozeszła się w sieci szerokim echem, szczególnie, że pracę straciło sporo bardzo cenionych w branży specjalistów, a wielu z nich nie zawahało się jasno zakomunikować w mediach społecznościowych powodów utraty pracy lub dobrowolnego zwolnienia się z niej. To jednak nie jedyny problem odpowiedzialności za przekazywane treści jaki biorą na siebie dziennikarze.

Na szczególną uwagę zasługują dziennikarze śledczy. W zależności od poruszanego tematu mogą natknąć się na różne utrudnienia czy niebezpieczeństwa. Znane są przypadki, gdy osoby zajmujące się kwestią np. niekorzystnego wpływu na środowisko zakładów należących do potężnych korporacji, porzucali temat na skutek gróźb lub nawet nie wiadomo gdzie, kiedy i jak, po prostu rozpływali się w powietrzu. Dlaczego? Można snuć jedynie domysły. Uderzmy od trochę innej strony. Dziennikarz pisze artykuł, znowu, niewygodny w pewnych kwestiach dla jakiejś firmy. Firma wywiera naciski na redakcję, w której pracuje nasz delikwent i grozi pozwem, którego wygranie doprowadzi do finansowego upadku gazety i dziennikarza. Artykuł zostaje zablokowany a temat ma zostać porzucony. Kwestia jest jednak bardzo poważna, bo dotyczy np. przekrętów związanych z testowaniem i dopuszczeniem do obiegu leku, który jak się okazuje w toku dziennikarskiego śledztwa, może doprowadzić do ciężkiego uszczerbku na zdrowiu wielu ludzi. Ulotka dołączona do specyfiku milczy na temat tego typu skutków ubocznych. Dziennikarz staje przed wyborem pomiędzy potencjalnym zrujnowaniem własnego życia zawodowego i popadnięcia w milionowe długi a ujawnieniem niewygodnej prawdy, która jednak przysłuży się dobru społecznemu.

Podobnych sytuacji można rozważać wiele i na dodatek do większości z nich bezproblemowo wyszukać po kilka przykładów. Na szali często staje jednak dobro osobiste dziennikarza i trudno wymagać, aby każdy w każdej sytuacji poświęcał się dla innych. Każdy musi sam zdecydować jak wiele i jakiej sprawie jest skłonny poświęcić. Każdy musi zastanowić się sam, jak postąpić. I powinien także zastanowić się, czy obierając taki, a nie inny kierunek kariery zawodowej, powinien kierować się jakimiś konkretnymi standardami.

Tu nasuwa się jednak kolejne pytanie, kim jest dziennikarz w dzisiejszych czasach? Czy jego rola się zmieniła? Czy wiarygodność zdewaluowała? Jednoznacznie ciężko stwierdzić, szczególnie mnie, siedzącemu okazjonalnie przed ekranem telewizora w nudne świąteczne wieczory. Warto się jednak poddać refleksji, i tu apel do każdego, kto jest dziennikarzem, dziennikarzy lub bawi się w dziennikarstwo, nawet i to internetowe, aby zastanowić się jak jego czyny wpłyną na jego własną osobistą ciocię Marysię, której lekarz może przepisać trefne pigułki, czy dziadka Juliana, który może stracić dorobek życia przez pokrętną pożyczkę robiącej przekręty kasy pożyczkowej.

Dodaj komentarz