Boże Narodzenie – nieważne ile masz lat, teoretycznie zawsze czekasz na nie z wypiekami na twarzy. W dzieciństwie wiadomo dlaczego tak było – prezenty, prezenty i jeszcze raz prezenty. Ale z wiekiem priorytety nieco się zmieniają i święta są dla Ciebie całkiem niegłupią perspektywą, bo w końcu będziesz mógł trochę zwolnić i odpocząć od wiecznie dzwoniącego telefonu służbowego. Jednak co roku zderzasz się z szarą rzeczywistością i święta Bożego Narodzenia zazwyczaj nie wyglądają tak, jak byś je sobie wymarzył. A to rodzinka znowu daje popalić, a to znowu myślisz o pracy, a to tysiąc innych powodów.
Jak to mówią – niby człowiek wiedział, a jednak się łudził. Jednak nic straconego – spróbuję pomóc Ci przetrwać tegoroczne święta i możliwe, że będziesz miał z nich prawdziwą radochę. Czy się uda? Musisz się przekonać na własnej skórze.
Skąd ten świąteczny stres?
Świąteczny czas powinien kojarzyć się przede wszystkim z radością i błogim lenistwem, bo teoretycznie wreszcie możesz pospać sobie do południa. Właśnie, teoretycznie. A jak to wygląda w praktyce? Niby się mówi, że święta do porządna dawka stresu dla kobiet, na które (nie oszukujmy się) w przeważającej większości spadają przygotowania do rodzinnych świąt. Chcesz pomóc przy ubieraniu choinki? Zaraz się doczepi, że bombki krzywo, a światełka nie w tym miejscu co trzeba. Chcesz kupić świąteczne prezenty? Pewnie oberwie Ci się, że skarpetki świąteczne dla szwagra są na maksa obciachowe, a perfumy dla teściowej kompletnie nie w jej guście.
No dobra, wszystko fajnie tylko dlaczego też najchętniej rzuciłbyś wszystko w diabły i wyjechał w Bieszczady? A no dlatego, że jeśli pomyślisz sobie ile jeszcze zostało przygotowań do Bożego Narodzenia, ile forsy jeszcze musisz wydać i ile się będziesz musiał nagimnastykować, żeby odpowiedzieć na niewygodne pytania cioci Marysi, którą widujesz tylko przy okazji wigilii, to faktycznie może Ci się wszystkiego odechciewać. Nie wspomnę już o tym, że w Twojej głowie jak neon krzyczy napis „DEADLINE”, który nieustannie przypomina Ci o tym, że jak już święta się skończą to nie masz co liczyć na taryfę ulgową w robocie. A już najgorzej, jeśli niedawno zacząłeś o siebie dbać, ćwiczysz i powiedziałeś „NIE” wszelkim serniczkom, śledzikom i innym smakołykom, które mają pewnie z tysiąc kalorii. Święta to niezbyt fortunny czas dla odchudzających się, a nic tak nie wkurza jak stół pełen potraw, których przecież nie jadasz na co dzień, a chętnie byś się w nich wytarzał.
Sposób na wścibską rodzinkę
Jednym z największych koszmarów, dzięki którym jakoś nie możesz w pełni cieszyć się nadchodzącymi świętami jest świadomość, że już niedługo wpadniesz w sam środek rodzinnego chaosu. No bo przecież rzadko kiedy ciotki czy wujkowie zadają taktowne pytania, a już na pewno nie czekają grzecznie w kolejce, żeby Ci je zadać. Większość dotyczy życia prywatnego i jego sfer, które niekoniecznie chcesz poruszać przy pokaźnej widowni, której nawiasem mówiąc nic do tego, czemu jeszcze nie masz dzieci lub dlaczego nie chcesz sformalizować związku ze swoją ukochaną. Ale wiesz co Ci powiem? Że nie ma co spinać pośladów. Te pytania były, są i będą, więc po prostu musisz nauczyć się na nie odpowiadać. Najlepiej nieco ironicznie, ale pamiętaj, że między ironią a gburowatością istnieje cienka granica. Nalej sobie grzańca, wyczilluj się i bądź cholerną oazą spokoju. Jeśli jednak dojdziesz na sam skraj swojej wytrzymałości, to po prostu weź kieliszek, wyjdź do kuchni albo na fajkę. Może wścibska ciotka załapie aluzję. Rodzina potrafi nieźle napsuć krwi przez święta, ale pomyśl sobie ilu ludzi musi je spędzać samotnie. Chyba lepiej trochę się przemęczyć.
Co z podziałem świątecznych obowiązków?
Nic tak nie podnosi ciśnienia kobiecie jak bałagan podczas świątecznych przygotowań. Większość naszych drugich połówek planuje święta jeszcze w listopadzie, kiedy na ulicach nie zdążyły jeszcze zawisnąć tony żelastwa i pierdyliard światełek, od których można dostać oczopląsu. Ale do rzeczy – najgorsze co możesz sobie zafundować w tym newralgicznym okresie to wkurzenie swojej Pani. Kobiety lubią brać na siebie całą odpowiedzialność za oprawę świąteczną, co oczywiście nie służy ani jej, ani Tobie. Pewnych rzeczy nie da się jednak zmienić, a jedyne co możesz zrobić to zaoferować swoją pomoc, ale oczywiście w granicach rozsądku i Twoich umiejętności. Nie ma co się porywać na pieczenie pierniczków, jeśli ledwo potrafisz ugotować jajko na miękko. Nie wiem – zaproponuj wytrzepanie dywanów, rozwieszenie świątecznych światełek wokół domu, zajmij się dziećmi, kiedy Twoja kobieta będzie babrać się rybie po grecku albo jedź kupić karpia do supermarketu.
Nic na siłę, ale pokaż jej, że ma w Tobie oparcie i wcale nie musi przygotowywać wszystkiego własnymi rękoma. Czasem mam wrażenie, że jeśli chodzi o domowe obowiązki to kobiety patrzą na nas jak na beznadziejne przypadki, a prawda jest taka, że my wiele rzeczy potrafimy, ale niekoniecznie chcemy się do tego przyznawać – no bo po co sobie dodawać roboty? Ale poziom przedświątecznego stresu jest wystarczającym powodem do tego, żebyś pokazał na co Cię stać. Uwierz mi, że sam poczujesz się lepiej ze świadomością, że pomogłeś w dokonaniu tego świątecznego cudu, a przy okazji unikniesz wiadra pomyj, które w okresie świątecznym wylewa się (często niesprawiedliwie) na miliony facetów na całym świecie.
Po robocie nie gadamy o robocie
Niby święta to ma być czas relaksu, ale z własnego doświadczenia wiem, że trudno całkowicie odciąć się od spraw służbowych, zwłaszcza gdy masa zleceń czy projektów czeka na realizację. Tak to już w życiu bywa – człowiek z pracy może i wyjdzie, ale praca z człowieka to już nie taka łatwa sztuka. Ale powiem Ci jedno – Boże Narodzenie to jedyny taki czas w roku, kiedy bez wyrzutów sumienia możesz poświęcić się w 100% rodzinie. Pomyśl o swoich dzieciach, które w normalnych okolicznościach chciałyby spędzać z tobą 24/7. Wiadomo, że to rzecz z rodzaju „mission impossible”, jednak w święta możesz wreszcie stać się ich królikiem doświadczalnym czy workiem treningowym. Myślenie o robocie w trakcie pałaszowania kolejnego kawałka makowca? Prosty sposób na niestrawność. Co więc zrobić, że wyzbyć się tego cholernie nieprzyjemnego uczucia, kiedy przypominasz sobie, że brudna robota czeka na Ciebie w pokoju obok?
Przed świętami postaraj się wyzerować wszystkie swoje zobowiązania, które na siebie wziąłeś. Wiadomo, że nie wyczyścisz się ze wszystkiego, ale lepiej popracować trochę dłużej przed świętami niż nabawić się wrzodów żołądka myśląc w kółko o niedokończonych zleceniach. Praca w Boże Narodzenie? W skrajnych przypadkach może Cię nie ominąć, zwłaszcza gdy od tego zależy Twoje być albo nie być. Ale jeśli robota nie jest aż tak paląca – przemów swojemu szefowi do rozsądku, że jesteś tylko człowiekiem a nie jakimś wołem i od życia też Ci się coś należy.
Co z tą dietą w święta?
Osobiście nie potrafię sobie wyobrazić świąt bez zjedzenia pierogów z grzybami czy serniczka, a wiadomo, że polska kuchnia do niskokalorycznych nie należy. Ale wiesz co? Nie ma co popadać ze skrajności w skrajność i patrzeć na stół wigilijny jak pies na kiełbasę. Wszystko jest dla ludzi, a talerz barszczyku czy zupy grzybowej nie powinien Ci zaszkodzić. Oczywiście nie powinieneś dawać sobie przyzwolenia na bezmyślne obżarstwo, chociaż wiem jak czasem trudno się opanować gdy w zasięgu ręki znajduje się masa pyszności. Ale tak – w czasie świąt odpuść sobie trochę, ciesz się tym wyjątkowym czasem i wmawiaj sobie, że wszystkie te nieszczęsne kawałki ciasta spalisz po świętach na siłce. Wiadomo, że jakoś koło Nowego Roku wszyscy nagle zaczynają być fit i bezglutenowi, ale jeśli rzeczywiście chcesz zawalczyć o swój wygląd (i swoje zdrowie oczywiście), odrobina przyjemności przy świątecznym stole nie powinna Ci zaszkodzić, nawet jeśli na wadze zobaczyć ekstra kilo lub dwa. To nie koniec świata. Am I right?
W święta wrzuć na luz i włącz pozytywne myślenie
Wiesz co jest najlepszym przepisem na udane święta? Spędź je tak jak chcesz. Wiadomo, że nie wszystko pójdzie po Twojej myśli, bo oczywiście na tym polega życie, ale szkoda go trochę na spędzenie świąt w sposób, który ani trochę nie przynosi Ci przyjemności. Nie ma co wszystkiego analizować i rozkładać na czynniki pierwsze – święta są po to, żebyś wreszcie mógł nacieszyć się bliskością rodziny, gnić w łóżku do południa, chodzić przez cały dzień w piżamie i oglądać po raz setny „Kevina samego w domu”. Czasem nie sposób uniknąć pewnych obowiązków, które wynikają z bycia głową rodziny, ale grunt to zachować dystans.