jak byc dobrym ojczymem

Relacje rodzinne potrafią być skomplikowane do granic możliwości i każdy normalny człowiek prędzej czy później się zderza się ze ścianą zwaną szarą rzeczywistością. Musisz przyznać, że czasem (a nawet częściej niż czasem) znacznie łatwiej dogadać się z osobnikiem, którego pierwszy raz widzisz na oczy, podczas gdy dojście do porozumienia z bliską osobą, którą teoretycznie powinieneś znać na wylot, przypomina drogę przez mękę. Wielu moich kumpli zakłada rodziny z kobietami, które powszechnie nazywane są ,,tymi z bagażem”. Nie należę do tego grona, ale naprawdę poznałem wiele historii i chętnie podzielę się z Tobą moimi przemyśleniami na ich temat. 

Wiadomo, że więzy krwi łączą na całe życie, ale przecież coraz więcej facetów zakłada rodziny z kobietami, które zdążyły dorobić się już potomka albo i nawet całej gromadki. W swoim życiu poznałem wielu samców alfa, którzy już na samym starcie skreślają „babę z dzieckiem, bo na co mi dodatkowy balast”. Ale z drugiej strony znam też ogrom śmiałków, którzy podejmują się wychowywania nieswojego dziecka. Trzeba przyznać, że jest to cholernie ciężki kawałek chleba, bo zbudowanie zdrowej relacji z własnym dzieckiem jest masakrycznie trudne, a co dopiero wejście w rolę ojczyma.

Nie licz na to, że zdradzę Ci gotowy przepis na bycie „ojczymem roku”, ale może trochę pomogę Ci w ogarnięciu nowego etapu w życiu.

Czy jesteś na to gotowy?

Na samym początku warto sobie odpowiedzieć na jedno cholernie ważne pytanie – czy jesteś gotowy na bycie ojczymem? Oszukiwanie samego siebie i zgrywanie macho to żadne rozwiązanie – im dalej w las, tym coraz bardziej będziesz utwierdzał się przekonaniu, że nie jesteś w tym miejscu, w którym chciałbyś być i to wcale nie robi z Ciebie żadnego potwora. Pal sześć Twoje uczucia, choć jasna sprawa, że one są w opór ważne. Ale co z uczuciami Twojej partnerki, a przede wszystkim dziecka? Jeśli wchodzisz w rolę ojczyma to licz się z tym, że życie szybko zweryfikuje Twoje wyobrażenia o życiu z ukochaną i jej dzieckiem. Mówiąc krótko – musisz mieć twarde cztery litery, bo inaczej mocno się zdziwisz, jak mocno można dostać od życia po tyłku. Umówmy się – na bycie ojczymem nigdy nie będziesz w pełni gotowy, ale musisz mieć pełną świadomość konsekwencji wynikających z podjęcia decyzji o wspólnym życiu. Taryfy ulgowej nie będzie.

Nie tylko Tobie jest ciężko

Zanim zaczniesz psioczyć, że dziecko w żaden sposób nie chce z Tobą współpracować i jakoś nie wykazuje ochoty do zawiązania chociażby poprawnych relacji, to postaw się na jego miejscu. Ty, jesteś już starym chłopem, który żyje na tym świecie dostatecznie długo by zrozumieć, że nie zawsze jest kolorowo i małżeństwa po prostu się rozpadają. Rozstanie rodziców to bez wątpienia jedno z najbardziej traumatycznych przeżyć, jakie można zafundować małemu człowiekowi czy nastolatkowi. Dzieci są zdecydowanie bardziej wrażliwe na otaczający je świat, dlatego bardzo trudno zacząć im funkcjonować w nowym modelu rodziny, który zgrabnie nazywa się „rodziną patchworkową”.

Prawda jest taka, że każde dziecko jest inne i inaczej przystosowuje się do nowych sytuacji. Wcale nie jest powiedziane, że Twoje przybrane dziecko będzie Cię mieć za wroga nr 1 – może się okazać, że wejście w rolę ojczyma nie będzie wymagało aż tak wielu poświęceń, na które wcześniej się przygotowywałeś. Oczywiście odnalezienie się w nowej roli nigdy nie jest łatwe, zwłaszcza gdy w pewnym sensie wchodzisz w buty biologicznego ojca szkraba czy szkrabów.

Nie umniejszaj roli biologicznego ojca

Rozstanie nie oznacza, że z życia dziecka znika jego biologiczny tata, do którego pewnie nie pałasz sympatią, co jest w pełni zrozumiałe. Musisz jednak zdać sobie sprawę z Tego, że czy tego chcesz czy nie, Twój przybrany maluch zawsze będzie uważał swojego biologicznego ojca za autorytet, może nawet jako swego rodzaju superbohatera. Dlatego nie popełniaj tego karygodnego błędu, jakim jest dyskredytowanie byłego męża czy partnera Twojej wybranki. Nie wyniknie z tego nic dobrego, a wręcz przeciwnie – wszystko, na co tak ciężko pracowaliście runie jak domek z kart.

Pod żadnym pozorem nie buntuj dziecka przeciwko jego ojcu, nawet jeśli Twoim zdaniem jest to jakaś mało uszczypliwa uwaga. Małe człowieczki rozumieją dużo więcej niż my, dorośli, sądzimy. Dlatego uważaj co mówisz przy swoim przybranym dziecku, a jeśli już musisz coś powiedzieć pod adresem swojego byłego rywala, to postaraj się zrobić to w sposób najmożliwiej neutralny. Przede wszystkim pamiętaj, że niezależnie od tego jak potoczą się losy małżeństwa rodziców, miłość dziecka pozostaje niezmienna i nie ma sensu z tym polemizować.

Poznaj swoje dziecko i daj się poznać

Budowanie relacji w patchworkowej rodzinie wymaga czasu. Nie od razu Kraków zbudowano, dlatego musisz wykrzesać z siebie tyle cierpliwości, ile tylko potrafisz. Nie możesz przecież wejść w życie dziecka z buciorami, kiedy ono nawet za bardzo nie wie jeszcze o Twoim istnieniu. Małymi kroczkami do celu – to chyba najbardziej rozsądna strategia, jaką możecie obrać ze swoją partnerką. W pierwszej kolejności to ona powinna przygotować grunt pod Twoje „wielkie wejście” do rodziny, czego nie da się zrobić bez szczerej rozmowy. Później zazwyczaj następuje wieczorek zapoznawczy, gdzie dziecko może oswoić się z Twoją obecnością i choć trochę Cię poznać. Nie zrażaj się, kiedy maluch nie będzie kipiał entuzjazmem – jest to całkowicie naturalna reakcja, a okazji do bliższego poznania na pewno nie zabraknie. Przede wszystkim nie naciskaj, bo w ten sposób tylko wydłużysz cały proces adaptacji.

Przed wspólnym zamieszkaniem dziecko musi Cię bliżej poznać, i co najważniejsze – zaufać. Bez tego nie da się zbudować jakichkolwiek relacji na linii dziecko-ojczym i o tym trzeba pamiętać na każdym kroku. Praca nad wzajemnym zaufaniem to proces długotrwały, z którego w przypadku powodzenia trzeba być mega dumnym. Jednak każdy medal ma dwie strony – zaufanie dziecka możesz stracić jednym fałszywym ruchem, zwłaszcza na samym początku Waszej wspólnej drogi. Daj się poznać ze swojej prawdziwej strony – dzieci z prędkością światła potrafią wywęszyć fałsz i obłudę. Kawa na ławę – co ma być to będzie.

Nie wywracaj życia dziecka do góry nogami

Czas, czas, czas i jeszcze raz czas. Rozstanie rodziców już wystarczająco naraża dziecko na ogrom stresu, a pojechanie z grubej rury z kolejnymi, wcale nie mniejszymi zmianami wcale mu nie pomoże. Wiadomo, nie unikniecie momentu, kiedy przyjdzie pora na wspólne zamieszkanie, ale razem z partnerką powinniście sprawić, żeby nie przewracać życia dziecka totalnie do góry nogami. Wszystko po kolei, a będzie dobrze. Przy tak radykalnych przebudowach w życiu dziecka niezwykle ważne jest to, żeby dać mu trochę przestrzeni i nie rozwalać jego codziennej rutyny. Ta ostatnia to tak naprawdę jedyna ostoja stabilności, dzięki której maluch czuje się bezpiecznie. Wiadomo – z czasem musicie wypracować wspólne kompromisy i znaleźć sposób na to, żeby Wasze wspólne życie nie przypominało tragedii w trzech aktach.

Cenna rada – nie bój się rozmowy z dzieckiem i pozwól mu na wypowiedzenie swojego zdania. A jeszcze lepiej, kiedy sam o nie zapytasz – dzieci chodzą dumne jak pawie, kiedy dorośli biorą pod uwagę ich opinie. Chyba nie muszę Ci tłumaczyć, że chodzi raczej o rzeczy przyziemnie, bo przecież nie zapytasz dziecka, jaki płyn do chłodnic kupić. Ale postaraj się angażować je podczas choćby podczas głupich zakupów – który ketchup chce wybrać albo nawet poradź się w tak istotnej sprawie jak kolor i zapach papieru toaletowego. Generalnie chodzi o to, aby dziecko poczuło się bardzo ważną osobą w Twoim życiu.

Jak trwoga, to do żony

Albo partnerki, nie będę wchodził w status Waszego związku. Tak czy inaczej, jeśli Twoja ukochana nie pomoże Ci w zrozumieniu i „oswojeniu” małego człowieczka – prawdopodobieństwo osiągnięcia sukcesu poleci na łeb, na szyję. Nikt nie zna lepiej swojego dziecka niż matka, która nosiła je 9 miesięcy pod sercem, a w dodatku spędza z nim niemal każdą wolną chwilę. Nikt nie oczekuje od Ciebie, że z miejsca staniesz się ekspertem w skomplikowanych relacjach rodzinnych, ale pozwól sobie pomóc. Najlepiej sam poproś o kilka cennych rad, dzięki którym dziecko nie będzie Cię traktować jak piąte koło u wozu.

Wsparcie partnerki w tym trudnym czasie okazuje się nieocenione – bo jeśli ona Ci nie pomoże, to kto ma to zrobić? Zresztą ja bym się nie martwił – kobiety z natury są wspaniałomyślne (choć nie wszystkie) i Twoja żona sama pospieszy Ci z pomocą, jeszcze zanim nawet będziesz miał okazję stanąć oko w oko ze swoim przyszywanym dzieckiem. Jeśli jednak oboje nie będziecie dawać sobie rady, zawsze możecie wybrać się do psychologa. Wiem, że większość facetów broni się przed tym rękami i nogami, ale nie ma nic uwłaszczającego w szukaniu profesjonalnej pomocy. A im wcześniej rozwiążecie Wasze rodzinne problemy, tym szybciej będziecie mogli się sobą nacieszyć.

10 / 100

Dodaj komentarz