szczęśliwy mężczyzna

Martin Seligman uznawany jest za papieża pozytywnej psychologii. Według niego kluczem do dobrego zdrowia i przeciwdziałania depresji jest pozytywne myślenie. Radzi „przyjmować” je jako lekarstwo na wszelkie bolączki tego świata, nawet kosztem nieco bardziej racjonalnego myślenia. Ok, niby papież teoretycznie zawsze ma rację, ale czy zawsze? Nie da się cały czas podskakiwać jak koziołek na hali patrząc na chmurki z uśmiechem od ucha do ucha. To jak to w końcu jest z tym szczęściem?

Szczęście – nie na siłę

Jak to mówią: nic na siłę i tak to chyba jest z tym szczęściem. I jest to temat na napisanie przynajmniej 100 artykułów albo i jeszcze kolejnych tysiąca. Postaram się w tym chociaż przysłowiowo liznąć temat.

Po pierwsze – nie narzucaj sobie ciśnienia pt. uśmiecham się do życia, bo jest piękne i cudowne i nie ma na świecie niczego, co mogłoby popsuć moje pozytywne podejście. Jak twierdził pewien duński profesor, wykładowca na Uniwersytecie w Aalborgu, kiedy ulegamy takim iluzjom, stajemy na ścieżce, która prowadzi jedynie do frustracji. Jeśli nie skupisz swojego myślenia na niczym, co jest negatywne, zbliżasz się do drogi wiodącej do absurdu i rozczarowania. Dlaczego? To proste. Przecież w życiu nic nie jest tylko dobre. Nie da się uniknąć porażki. Trzeba przyjąć do siebie to, że takie mogą się przydarzyć. Sęk w tym, żeby nie robić z nich końca świata.

Każdy z nas ma w życiu słabsze momenty. Nie wszystko czego dotykamy zamienia się złoto. Porażka czy problem mają Cię wzmocnić i zmotywować do jak najszybszego otrzepania kurzu z kolan tudzież rozwiązania problemu. Jasne – łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Tutaj jednak kłania się w pas siła woli, trening wrażliwości, panowania nad emocjami no i po prostu postawienia na czas. Ten działa często na naszą korzyść.

Kolejna kwestia – żyjemy w czasach SM. Co to oznacza? A no to, że kumpel nie wstawi raczej na fejsa posta pt. znowu w życiu mi nie wyszło (no, w skrajnych przypadkach może tak, jak już naprawdę nie będzie miał się komu wyżalić). Będzie to raczej zdjęcie z przepięknym uśmiechem, który ledwo mieści się w kadrze. Będzie oczywiście w „cudownym nastroju” no i wszystkie znaki na ziemi i niebie będą wskazywać na to, że to najszczęśliwszy człowiek na świecie. Ba, we wszechświecie! Serio? Wierzysz w to, że KAŻDY Twój znajomy jest cały czas szczęśliwy? Jasne, nie mówię, że te zdjęcia nie są w większości przypadków szczere, ale na litość, nie 365 dni w roku.

czy szczescie zalezy od nas

Szczęście jest Twoim osobistym wyborem

Jak więc przejść na tak zwaną jasną stronę mocy? Moim zdaniem jest to troszkę tak, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Zobacz, prosty przykład. Umawiasz się z kobietą, która wydaje Ci się najcudowniejszą i najpiękniejszą istotą, jaka stąpała po tej ziemi. Nagle daje Ci kosza, no nie ma chemii i tyle.

Możesz pomyśleć: „rety, jestem tak beznadziejny, że na pewno żadna inna nie będzie mnie chciała. To był ideał, nie ma już żadnej takiej innej. Życie jest bez sensu. Idę kupić kota i bujany fotel”. Ale, możesz też pomyśleć tak: „no ok, szkoda, bo fajna kobieta, mogło być ok. Jednak czy warto się aż tak angażować i myśleć o sobie źle? Może rzeczywiście, lepiej, że rozmyło się na tym etapie, niż wtedy, gdy rzeczywiście się zaangażowałem, a ona i tak nie poczułaby nic więcej.” Widzisz różnicę?

Na konferencji TED Alain de Botton powiedział, że powinno się zabronić wmawiania ludziom, że szczęście to kwestia wyboru i nastawienia. Co o tym sądzisz? Warto się nastawiać na szczęście czy lepiej nauczyć się po prostu podchodzić do większości spraw z uśmiechem i brać na klatę to, że nie zawsze jest pięknie i różowo?