Metaverse to pojęcie, które weszło do powszechnej świadomości zupełnie niedawno. Koncepcja wirtualnego świata, choć nieznana jeszcze większości ludzi, rozwija się coraz szybciej. Przykładem są cyfrowe domy, które już dziś można kupować za jak najbardziej prawdziwe pieniądze. Czy w przyszłości wszyscy będziemy posiadaczami wirtualnych domów? Jakie otworzy to przed nami możliwości? Kto osiągnie największe korzyści? Postarałem się znaleźć możliwe odpowiedzi na te i inne pytania.
Czym jest metaverse?
Od końca XX stulecia świat przeszedł niezwykłą drogę. Szczytowym wówczas osiągnięciem technologicznym był internet dostępny z poziomu komputera osobistego. Dzięki postępowi cały wirtualny świat można dziś zmieścić w kieszeni. To właśnie ukryty w niej smartfon daje dostęp do globalnej Sieci, a wraz z nią do interakcji z milionami ludzi na całym świecie.
Nadal jednak jest to jedynie świat dwuwymiarowy, zaklęty w niewielkiej przestrzeni mobilnego lub komputerowego wyświetlacza. W przyszłości ma szansę się to zmienić. Niewykluczone, że wirtualny świat będzie nas otaczał.
Tym właśnie ma być metaverse – cyfrowym uniwersum ze wszystkimi cechami prawdziwego świata. W nim ludzie będą mogli pracować, zawierać relacje towarzyskie, uczestniczyć w szeroko pojętej rozrywce i wydawać pieniądze na wirtualne dobra. Jednymi z nich będą zapewne właśnie nieruchomości.
Historia koncepcji metaverse
Skąd wziął się pomysł na metaverse? Sama koncepcja wirtualnych światów nie jest wcale nowa. Już przed kilkoma dekadami futurolodzy i pisarze science fiction przewidywali powstanie alternatywnej, cyfrowej rzeczywistości. Zupełnie nowy nie jest też termin metaverse. Stworzył go amerykański pisarz SF Neal Stephenson.
Książka pt. Zamieć, w której znajduje się jego wizja wirtualnej rzeczywistości, po raz pierwszy została wydana w 1991 roku. Internet wówczas dopiero raczkował. Ledwie dwa lata wcześniej stworzono World Wide Web, czyli system WWW. Zapewne sam pisarz nie przypuszczał, że realizacja jego wizji może rozpocząć się już 30 lat później.
Pierwsze kroki w kierunku metaverse
Już dziś technologia zdolna jest generować wirtualne światy. Najlepszym tego przykładem są gogle VR (ang. virtual reality, wirtualna rzeczywistość). Dzięki nim można doświadczyć namiastki cyfrowego życia. Technologiczni giganci, tacy jak Microsoft czy Meta (do niedawna Facebook) rozwijają projekty tego typu urządzeń. HoloLens i Oculus wykorzystywane są do celów profesjonalnych, np. w przedsiębiorstwach. Dla odmiany gogle Sony VR przeznaczone są do wirtualnej rozrywki.
Istnieją już cyfrowe światy, w których wielu ludzi naraz podejmuje między sobą różnorakie interakcje. Na myśli mam gry. Tytuły takie jak PUBG, Fortnine czy Roblox pozwalają na częściowe kreowanie wspólnej rzeczywistości. Mało tego, w takich miejscach zaczyna gościć również rozrywka innego typu. W Fortnite swego czasu odbyły się koncerty gwiazd – Ariany Grande i Travisa Scotta.
Przejście do metaverse
Czego brakuje tak goglom VR, jak i rzeczywistościom z gier? Jednym i drugim brak uniwersalności. Technologie te zostały zaprojektowane w jednym, konkretnym celu. Prawdziwy świat taki nie jest. Dzień w dzień każdy człowiek podejmuje się różnych aktywności.
Wirtualne rzeczywistości Oculusa, HoloLens, PS VR i gier mobilnych się nie przenikają. W przypadku tych ostatnich nie ma też mowy o świecie w rozumieniu otaczającej człowieka ze wszystkich stron przestrzeni. To wszystko ma zmienić właśnie metaverse.
Rynek wirtualnych nieruchomości w metaverse
Skoro w metaverse wszystko ma wyglądać tak jak w prawdziwym świecie, nie może w niej zabraknąć domów. Mimo tego, że żadna w pełni funkcjonująca, cyfrowa rzeczywistość jeszcze nie powstała, to już znalazły się osoby i firmy zainteresowane wirtualnymi nieruchomościami.
Zakupem działek zajmują się przede wszystkim przedsiębiorstwa z branży VR i kryptowalut. Największymi z nich są Cryptovoxels, Decentraland, Sanbox i Somnium Space. Wszystkie razem posiadają około ćwierć miliona miejsc pod budowę cyfrowych domów. Nie brak też chętnych na ich zakup. Wśród nich są zarówno firmy, jak i osoby prywatne.
Wzrost popularności cyfrowych działek i domów przyczynił się do szybkiego wzrostu ich cen. Wiele nieruchomości przyszłego metaverse osiąga przez to astronomiczne, wręcz absurdalne sumy. Koszta takiej transakcji już dziś idą w miliony dolarów.
Tak jak w prawdziwym świecie nabywca otrzymuje potwierdzenie prawa własności. Jest ono oczywiście cyfrowe. Zakup poświadcza NFT, czyli non-fungible token. Jest to rodzaj cyfrowego aktywa, które jest jedyne i wyjątkowe. Nie można go podzielić. Nie da się też go wymienić, ponieważ każdy token NFT ma swój własny ciąg danych.
Kto posiada token NFT poświadczający zakup cyfrowego domu? Między innymi Republic Realm, firma inwestująca w cyfrowe nieruchomości. Na konto Sandbox wpłynęło za to 4,3 mln dolarów amerykańskich. Niewykluczone, że m.in. dzięki tym pieniądzom udało się do współpracy namówić Snoop Doga. Stworzenie przez niego posiadłości w metaverse ma pomóc w popularyzacji tej jeszcze mało znanej branży.
Wyzwania stojące przed metaverse
Zastanawiam się, czy gdy czytasz ten tekst, masz te same odczucia, co ja. Rozwój rynku nieruchomości w metaverse jest, jakby nie patrzeć, irracjonalny. Wszak w pełni funkcjonalny, wirtualny świat jeszcze nie powstał. Na razie jego stworzenie jest niczym więcej niż deklaracjami technologicznych gigantów. W pierwszej kolejności mam na myśli oczywiście Metę.
Odważne deklaracje właściciela firmy, Marka Zuckerberga, to w mojej opinii jak na razie jedynie próba wyjścia przed szereg. Nie wątpię w wizjonerski geniusz twórcy Facebooka. I to ten właśnie geniusz zapewne podpowiada mu, że złoty wiek dzieła jego życia przeminął. Jego los prędzej czy później podzielić może też Instagram. Mark Zuckerberg wie, że przyszłość jest gdzie indziej. Jest w metaverse. Wiedzą to także inne tuzy branży tech.
Sęk w tym, że wiedza to jedno, a praktyka – drugie. Jak na razie nie widać szans na stworzenie infrastruktury technicznej umożliwiającej bezproblemowe działanie tak złożonej rzeczywistości. Niewykluczone, że o czymś nie wiemy i już niedługo doświadczymy rewolucji na miarę tej z poprzedniej dekady. Mam na myśli przejście z ery prostych komórek do wszystko mających smartfonów.
Możliwe też, że Meta, Microsoft, NVIDIA i inne koncerny tylko zaklinają, nomen omen, rzeczywistość. Klęska mobilnego VR pokazała, że ludzie wcale tak bardzo nie potrzebują cyfrowych doznań. Porażka (moim zdaniem) gamingowej odsłony wirtualnego uniwersum to tylko potwierdza. W tym przypadku jednak nie o chęci, a możliwości poszło. Gry VR nadal nie dorównują klasycznym tytułom. Jeśli więc stworzenie jednego, zamkniętego cyfrowego świata jest tak trudne, to jakim wyzwaniem będzie stworzenie metaverse?
Wirtualne nieruchomości w metaverse – szanse
Technologiczni prorocy z Doliny Krzemowej roztaczają przed swoimi przyszłymi klientami wizję nowego, wspaniałego cyfrowego świata. Dzięki metaverse niedostępne w realnym życiu rzeczy mają być na wyciągnięcie ręki. Jednymi z nich mają być właśnie wirtualne domy. Obietnica tego, co przed nami wygląda mniej więcej tak – jeśli nie stać cię na zakup drogiego prawdziwego mieszkania, będziesz mógł kupić jego cyfrowy odpowiednik. Realizm metaverse ma sprawić, że stanie się on naszym autentycznym drugim domem.
Czy proroctwa gigantów świata IT, takich jak Mark Zuckerberg, mają szansę się ziścić? Kwestie techniczne, które obecnie stoją na przeszkodzie w zbudowaniu funkcjonalnego metaverse, są jak najbardziej do przejścia. Ludzkość już nie raz udowodniła, że potrafi dokonywać pozornie niemożliwego. Przykładem są choćby loty na Księżyc. Jeszcze w przedwojennym kinie były motywem filmów SF. Kilka dekad później naprawdę do nich doszło, a dziś są odległą już historią. Tak samo będzie z metaverse. Możliwe, że za 30 czy 40 lat wszyscy będziemy częściowo żyć w wirtualnym świecie.
Komu potrzebne są cyfrowe domy w metaverse?
Problemem metaverse, tak jak wszystkich wynalazków w historii ludzkości, jest jednak… ludzka natura. Moim zdaniem zniszczy ona interesującą ideę wirtualnych światów jeszcze szybciej, niż miało to miejsce w przypadku telewizji, internetu i związanych z nim mediów społecznościowych.
Co pierwsze dobije metaverse? Nie przypadkiem nazwałem jego przyszłych użytkowników klientami. Tak, nimi w istocie mają być. W metaverse nie chodzi o to, byśmy żyli lepiej tam, gdzie możliwości będą, teoretycznie, niczym nieograniczone. Sens tworzenia cyfrowych światów to reklamowanie i kupowanie.
Tak jak napisałem wcześniej, Mark Zuckerberg i inni apologeci idei rozwiązującej wszystkie problemy technologii w rzeczywistości chcą rozwiązać przede wszystkim swoje kłopoty. Czują bowiem, że świat mediów społecznościowych i szerzej internetu w tej formie dobiega końca. Akcjonariusze i inwestorzy spółek, którymi zarządzają, żądają więcej i więcej. Pieniędzy tych nie ma już jednak z czego wycisnąć.
Liczba reklam na Facebooku i Instagramie już dawno przekroczyła cienką czerwoną linię. Nie inaczej jest na YouTube i innych portalach. Reklamowym śmietnikiem wkrótce stanie się zapewne też TikTok. Będą nimi też kolejne tego typu serwisy. Resztę internetu też przecież spotkał los wirtualnego bazaru. Podzielił on tym samym los telewizji, choć ta zniszczyła się oczywiście w trochę inny sposób.
Zuckerberg i inni fałszywi prorocy nie chcą skończyć właśnie tak jak telewizja. Na jej przykładzie widzą, że nie ma medium tak wielkiego, że nie może upaść. Ignorowanie konkurencji internetu przez telewizję doprowadziło do zabrania jej klientów, którzy zamiast reklam przerywanych filmami (tak, w tej kolejności) wybrali serwisy streamingowe. Co więc trzeba zrobić, by nie powtórzyć tego losu? Opakować to samo w nowy papierek. Tym właśnie będzie metaverse.
Wirtualne domy i inne dobra w metaverse – zagrożenia
Możesz się zastanawiać, skąd tak wielki jest mój pesymizm. Bierze się on z tego, co już możemy zaobserwować. Sprzedawane za absurdalne pieniądze nieistniejące nieruchomości z nieistniejącego świata mają jedynie nakręcać spiralę coraz wyższych zysków. Skończy się to tak, jak w prawdziwym świecie – żyć będziemy, pracując na nic niewarte kawałki wirtualnego kodu programowania. A ostatecznie na to, co chcemy i tak nie będzie nas stać. Metaverse zagarną ci, którzy już dziś mają pieniądze i koneksje z prawdziwego świata.
Reszcie ludzi pozostanie podziwianie ich wirtualnych rezydencji. Zachwycać się będziemy też cyfrowymi strojami od największych projektantów, w które ubrać będziemy mogli swoje awatary. Na zachwytach się zresztą skończy, bo ciuchy te również trzeba będzie kupić za niemałe pieniądze. Zdecydowaną większość użytkowników metaverse nie będzie na nie stać. Nie kupią też wirtualnych limuzyn, wycieczek w cyfrowe tropiki itd. Wirtualny świat będzie jedynie gorszą kopią tego, co znają z prawdziwego życia.
Dlaczego gorszą? Odpowiedź brzmi: reklamy. Nie ucieknie od nich żaden użytkownik metaverse, niezależnie od stanu majątkowego. Oferty cyfrowych domów, ubrań i innych w istocie niepotrzebnych cyfrowych bzdur będą atakować nas zewsząd. W przeciwieństwie do reklam w przeglądarce nie uda się od nich uciec. Możesz być pewien, że Zuckerberg i jego naśladowcy postarają się o to, by żadne wtyczki blokujące treści sponsorowane nie działały.
Co nas czeka w metaverse?
Metaverse niestety powstanie. Niestety też miliony ludzi on pochłonie. Mamieni wizją lepszego niż prawdziwe życia i zwyczajną chęcią sprawdzenia tego, co nowe i modne, dadzą się złapać w sidła zastawione przez twórców tej do głębi przeżartej reklamami maszynki do zarabiania pieniędzy. Twórcy takich uniwersów zaprezentują je tak, byśmy wręcz pragnęli wstępu do nich. Nie pozwolą bowiem, by projekty, w które inwestowane są już dziś miliardy dolarów, skończyły się taką klęską jak mobilny VR.
Do tego dojdą oczywiście inne znane nam już dziś problemy, takie jak zbieranie danych użytkowników, podejrzana agitacja polityczna i hejt. Nowością będzie pewnie cyfrowa przemoc wśród awatarów. O tych aspektach jedynie wspominam, myśląc o metaverse jako całości. W odniesieniu do cyfrowych domów mogą mieć one mniejsze lub nikłe znaczenie.
Cyfrowe domy w metaverse pokazują, czym będzie tworzone rzekomo dla nas nowe, wirtualne uniwersum. Jak mało co dobitnie pokazują, że problemy trapiące prawdziwy świat nie zostaną rozwiązane, lecz skopiowane. Pogoń za rzeczywistym, a nie cyfrowym zyskiem zniszczy tę skądinąd ciekawą ideę. Pozostaje jedynie uważać na pułapkę, jaką jest metaverse. O zagrożeniu, jakim on jest, warto też uświadamiać innych ludzi. Klęska takich wielomiliardowych projektów to najlepsze, co może nas spotkać. Być może dzięki temu w przyszłości powstanie lepszy i sprawiedliwszy metaverse niż ten szykowany przez Metę i innych gigantów branży technologicznej.