Pamiętasz jeszcze te piękne czasy, kiedy za dzieciaka odkładałeś absolutnie każdą wysępioną od cioci Krysi złotówkę, żeby kupić sobie na bazarze replikę koszulki Ronaldo czy innego Maradony? To się dopiero nazywało balansowanie na skraju bankructwa, mam rację? Na tym etapie pewnie nie raz sobie wyobrażałeś, że jak w końcu staniesz się poważnym facetem, to nie będziesz przejmował się takimi bzdetami jak stan konta bankowego.
Mogę się założyć, że bezwzględne realia codzienności zdążyły pozbawić Cię już wszelkich złudzeń, że oszczędzanie jest dla słabych. Gwarantuje Ci, że odkładanie forsy wcale nie musi być jednoznaczne z odmawianiem sobie przyjemności. Nie wierzysz? Za kilka minut powinieneś zmienić zdanie.
Oszczędzanie to podstawa
Pewnie nieraz zastanawiałeś się, co to znaczy być odpowiedzialnym, dojrzałym mężczyzną. Jedną z odpowiedzi na to pytanie jest właśnie umiejętność skutecznego oszczędzania. Bo co z tego, że jednego miesiąca odłożyć trochę siana żeby w przyszłym przepuścić wszystko na jednej imprezie? Bzdura totalna i generalnie szkoda zachodu. Nawet jeśli teraz nie narzekasz na przypływ gotówki i możesz sobie pozwolić na kupowanie ciuchów w luksusowych butikach bez patrzenia na metkę to wcale nie znaczy, że nie będziesz potrzebował hajsu na czarną godzinę, kiedy przyjdzie Ci kupić nowe auto czy zainwestować w nowe mieszkanie. Nieszczęścia chodzą po ludziach i absolutnie Ci tego nie życzę, ale musisz zdawać sobie sprawę, że stabilność rynków biznesowych ma to do siebie, że w każdej chwili może prysnąć jak bańka. Dlatego zawsze warto mieć odłożoną pokaźną sumkę na wypadek, gdyby Cię jednak przyszpiliło i żebyś nie musiał latać za kredytem na śmiesznie kiepskich warunkach. Przezorny zawsze ubezpieczony.
Na początek rachunek sumienia…
… a raczej sprawdzenie stanu konta i przeanalizowanie pieniędzy, które zarabiasz, a później wydajesz. Niby rzecz oczywista, ale nie każdy potrafi zdobyć się na wnikliwą analizę swoich funduszów w obawie, że jednak okażesz się beznadziejnym optymistą. No dobra, zacznij od ustalenia swoich miesięcznych dochodów (wszystkich, bez wyjątków) i podsumowanie wydatków. Tutaj nie wystarczy, że weźmiesz pod uwagę rachunki typowe dla (nie)zwykłego śmiertelnika, ale nawet największe pierdoły, na jakie wydajesz swoje ciężko zarobione pieniążki. Dzięki temu w końcu przejrzysz na oczy i zdasz sobie sprawę, ile tak naprawdę wydajesz na śmieciowe żarcie czy nietrafione zakłady bukmacherskie. Gwarantuję Ci, że robiąc swój nieszczęsny „rachunek sumienia” nie jeden raz zatrzęsie Ci się ręka przy zapisywaniu wydatków, które tak naprawdę nie są Ci absolutnie niezbędne do życia, a już dawno mogłyby leżeć gdzieś na lokacie albo śmigać w obiegu i zarabiać na siebie. To, że teraz nie widzisz problemu to nie znaczy, że go nie ma. Najgorsze to trwać w przekonaniu, że wszystko jest okej chociaż wiele rzeczy mógłbyś zrobić o wiele lepiej.
Szybka przeliczarka kosztów
Jestem niemal pewny, że w drodze do pracy lubisz się zatrzymać w swojej ulubionej kawiarni i wydać niemałą sumkę na kawę i małe „co nieco”, mam rację? Powiem Ci, że kiedyś też nie wyobrażałem sobie życia bez aromatycznego americano ze znanej sieci kawiarni (tak, oczywiście że mówię o starbusiu), ale w momencie kiedy uświadomiłem sobie wydaje na te bzdety kasy w skali miesiąca, to aż musiałem sobie przysiąść. Niby kilkanaście zeta dziennie to niedużo, ale jak sobie to pięknie przeliczysz na liczbę minut czy godzin Twojej pracy, to już nie będzie Ci tak wesoło. Przyjmijmy, że w miesiącu mamy 20 dni roboczych, kiedy musisz ruszyć swoje cztery litery do biura. Załóżmy, że każdego ranka siła wyższa zmusza Cię do tego, żebyś wydał swoje ciężko zarobione pieniążki na kawę – powiedzmy, że jest to 15 ziko dziennie.
Jaki z tego morał? Że wydajesz 300 złotych miesięcznie na kawę (i słodką bułeczkę), którą mógłbyś przecież pić w robocie za totalny frajer. Ile na to musisz zapieprzać? Nie mam zamiaru wchodzić w Twoje osobiste finanse, ale zakładam, że kilka ładnych godzin by się uzbierało. I muszę Cię zmartwić, bo ta analogia dotyczy nie tylko pysznej, porannej kawusi, która mogłaby postawić na nogi nawet największego zombiaka. Może nie możesz też przeżyć bez codziennego kupowania zdrapek albo obstawienia meczu u buka? Nieważne jaka jest Twoja „słabość”, ważne żebyś jak najszybciej zdał sobie sprawę, że tak naprawdę harujesz w biurze tylko po to, żeby później Twoja kasa ulatniała się nie wiadomo gdzie. Tzn. może teraz bardziej zaczaisz gdzie ten hajs ucieka.
Zamiast karty – gotówka
Czy też należysz do tych osób, które absolutnie non-stop są na bakier z gotówką? Racja, też zawsze myślałem, że bilon i banknoty to zbędne obciążenie dla portfela, jednak po jakimś czasie zauważyłem, że płacąc kartą za zakupy po prostu nie zwracam uwagi na to, ile tak naprawdę ubywa z mojego konta. Dam sobie rękę uciąć, że masz bardzo podobnie. Dobra, płacenie gotówką może i wygląda na nieco staromodne i jest dobre dla staruszków odkładających swoje oszczędności do skarpety, jednak dysponując forsą w formie namacalnej znacznie łatwiej trzymać rękę na pulsie. Tu dyszka, tam dyszka i zbiera się całkiem poważna kwota, która przy pomocy jednego szybkiego ruchu przy terminalu płatniczym przestaje być już Twoją własnością. Możesz się śmiać, ale zamiana karty na gotówkę naprawdę pomaga zachować bardziej stabilną ochronę nad stanem konta, który przecież w każdej chwili może przecież przestać być satysfakcjonujący, również przez Twoje bezmyślne (ale nie celowe) wyrzucanie pieniędzy w błoto. Także rusz tyłek sprzed komputera i migusiem do bankomatu, który pozwoli Ci wreszcie zapanować nad kompulsywnym wydawaniem hajsu. Oczywiście żart, bo dopóki Ty sam nie ograniczysz wydawania forsy na głupoty, to nawet gotówka i „ściana płaczu” Ci nie pomogą. True story, bro.
Apka do oszczędzania dla leniwych
Ile apek mógłbym znaleźć w Twoim ultranowoczesnym smartfonie? 5, 10, 15? Idę o zakład, że znacznie więcej. No bo jakby zliczyć wszystkie Instagramy, Facebooki czy inne Twittery, do tego jakieś apki związane z Twoją branżą biznesową, apki sklepów z ciuchami, gry, które pozwalają Ci przetrwać „posiedzenie” w toalecie to kilkadziesiąt aplikacji murowanych. No to jeszcze jedna na pewno nie zaśmieci pamięci w Twoim telefonie, a może Ci poważnie pomóc w kwestii oszczędzania. Nie ważne, czy masz telefon z jabłuszkiem czy jesteś wiernym posiadaczem Androida, to w wirtualnych sklepach znajdziesz przynajmniej kilka programów do oszczędzania, które serio są warte Twojej uwagi.
Dzięki apce oszczędnościowej możesz w jednym miejscu zebrać wszystkie dane, które będą Ci potrzebne do monitorowania swojej sytuacji finansowej. Za pomocą takiej apki możesz zapisywać m.in. dzienne wydatki, które pomogą Ci zauważyć, gdzie są jeszcze rezerwy, a w zasadzie gdzie ich nie ma. Używanie takich apek ma sens tylko wtedy, kiedy będziesz szczery sam ze samym sobą, a wiadomo, że z tym czasem jest u nas, facetów, lekki problem. Dumę schowaj do kieszeni, bo pewnego dnia tylko ona Ci zostanie oprócz kilku zeta, które nawet na bułkę z biedry nie wystarczą, zwłaszcza jeśli inflacja będzie miała się co najmniej tak dobrze jak teraz. Także telefon w ruch i zainstaluj sobie jakąś ciekawą apkę, która najbardziej odpowiada Twoim wymaganiom.
Zrewiduj swoje rachunki
Każdy z nas od czasu do czasu potrzebuje takiego dnia, kiedy przez cały dzień może gnić na kanapie i binge-watchingować zaległe seriale. Gdzie te seriale oglądasz? Przecież nie w telewizji, w której teraz dobrych produkcji jak kot napłakał. No dobra, odpowiedź brzmi – platformy streamingowe. Netflix, HBO Go, Amazon Prime Video, Apple TV+ i pierdyliard innych serwisów VOD, które tylko czyhają na to, żeby każdego miesiąca uszczuplić Twoje konto o kilka dyszek. Ale odpowiedz sobie na ważne, ale to zajebiście ważne pytanie: czy tak naprawdę potrzebujesz WSZYSTKICH tych serwisów, żeby poczuć się panem i władcą wszechświata? No właśnie.
Nie mówię, żebyś zrezygnował ze wszystkich subskrypcji, ale kilku mógłbyś się spokojnie pozbyć. Tym samym zaoszczędzić kilkadziesiąt złotych na usługach, których pewnie używałeś tylko w akcie desperacji. Dlatego warto raz na jakiś czas zasiąść przy stole, prześwietlić swoje wydatki i wyeliminować te, bez których możesz sobie spokojnie żyć i nawet może kiedyś sobie za to podziękujesz, bo ileż można leżeć i oglądać kolejny raz „Dr House’a”. Jeśli chodzi o oszczędzanie, ja na Twoim miejscu rzucił okiem na rachunki na telefon – firmy telekomunikacyjne są mistrzami w zdzieraniu z ludzi, dlatego może czas zmienić taryfę? Niby te kilkanaście złotych miesięczne to tak niewiele, ale jak sobie to później podliczysz, to jednak w cholerę dużo. Wspomnisz moje święte słowa.