Jeździmy na wakacje, żeby zobaczyć nowe miejsca, odpocząć od codziennej rutyny lub zażyć nieco promieni słonecznych. Jednak głównym celem niektórych osób jest przede wszystkim możliwość uprawiania seksu w nieco egzotycznych warunkach. Taki typ wycieczek został nazwany mianem seksturystyki i z dekady na dekadę zyskuje na popularności. Do najpowszechniejszych kierunków zalicza się już nie tylko Tajlandię. Na czym właściwie polega i czy w ogóle seksturystyka jest legalna?
Seksturystyka – na czym to polega?
Seksturystyka, czy inaczej turystyka seksualna, to rodzaj podróżowania, którego głównym celem jest zaspokojenie potrzeb seksualnych. Są to w głównej mierze wyjazdy zagraniczne, ponieważ z pewnych przyczyn nie są w stanie być zrealizowane lokalnie. A jakie to przyczyny? Przede wszystkim fakt, że w taki sposób podróżują osoby zamężne, które poza małżonkiem posiadają także dzieci. Są to przeważnie mężczyźni z zamożnych krajów europejskich i Stanów Zjednoczonych, ale nie tylko. Wyjazdy te najczęściej dotyczą uprawiania seksu z lokalnymi tubylcami, najczęściej są to kontakty heteroseksualne, chociaż tych o podłożu homoseksualnym również nie brakuje.
Tematem seksturystyki zajmuje się francuska organizacja Fondation Scelles. Monitoruje zjawiska związane z prostytucją i handlem ludźmi na całym świecie. Niestety prawdą jest, że seksturystyka generuje wiele problemów. Należy do nich właśnie nielegalny handel ludźmi, dziecięca prostytucja i przymuszanie wielu młodych osób do świadczenia tego typu usług. Według ich danych tylko 1 na 10 prostytutek z własnej woli para się tym zawodem. Poza tym turystyka seksualna jest również źródłem roznoszenia się chorób wenerycznych.
Najpopularniejsze kierunki wyjazdowe
Do pewnego czasu z seksturystyką kojarzyła się głównie Tajlandia. Co ciekawe, głównym kurortem dla tego typu wakacji wcale nie były wielkie miasta typu Bangkok, a miasto o nazwie Pattaya. Wciąż jest niezwykle popularne. Nie tak dawno, bo w 2018 roku uznano je za czwarty co do popularności cel podróży i odwiedziło je prawi 10 mln turystów.
Nie jest to jednak jedyne miejsce, które może pochwalić się tym typem turystyki. Wiele takich miejsc znajdzie się również a Afryce, np. w Egipcie czy Tunezji, a także w Ameryce Południowej, Meksyku i niektórych miastach europejskich, np. w Amsterdamie. Dane z ostatnich lat pokazują, że również Polska jest na liście takich miejsc. Co prawda w naszym kraju swoje usługi o wiele częściej oferują kobiety innej narodowości niż polska, jednak nie można zaprzeczyć, że da się znaleźć takie miejsca. Ponoć zaczęło się to rozwijać po roku 2012, a dokładniej podczas zawodów Euro 2012.
Kto korzysta z seksturystyki?
Wspomniana już wcześniej fundacja podzieliła także turystów na dwa typy. Pierwszy z nich to osoby, które wykupują taki typ wycieczki u biura podróży. U nas w Polsce nie jest to powszechne, jednak w innych krajach europejskich lub w Stanach Zjednoczonych to o wiele bardziej popularna praktyka. Drugi typ to osoby, które jadą w ciemno i po prostu szukają „chętnych” w pubach lub po prostu na ulicach. Spotkałem się nawet z określeniem takiego typu jako „sekssafari”, czyli po prostu polowania na seks.
Wbrew powszechnemu myśleniu, z seksturystyki nie korzystają tylko mężczyźni. Często takie wyjazdy sponsorują sobie także kobiety, przeważnie te po 40 roku życia. Co ciekawe, według niektórych statystyk nie są to singielki, a często mężatki, które na wakacjach szukają nieco erotycznej rozrywki. W niektórych miejscach np. na jednej z karaibskich wysp Saint Laurent powszechny jest widok dojrzałej Europejki z młodym tubylcem.
Kobiety wybierają też często kierunek Bliskiego Wschodu. Niestety, młodzi mężczyźni nierzadko starają się wyłudzić od nich spore sumy pieniędzy. Aby legalnie uprawiać seks, zawierają z turystami umowy małżeńskie określane mianem urfi. Jest to jednak pozorna umowa, ponieważ może być zerwana poprzez zwyczajne porwanie kartki z umową.
Seksturystyka – czy jest legalna?
Skoro już mowa o umowach małżeńskich, to warto zastanowić się, jak wygląda sprawa seksturystyki w świetle prawa. Czy jest ona legalna? Cóż, właściwie to nie. W niektórych krajach władze po prostu „przymykają oko” na taką działalność ze względu na to, że ma całkiem spory udział w PKB. Dotyczy to szczególnie krajów azjatyckich i afrykańskich, a także tych z rejonów Ameryki Łacińskiej.
W niektórych miejscach takich jak np. Singapur, prostytucja uważana jest za legalną, natomiast zakazane jest prowadzenie domów publicznych. Seksturystyka rozwija się więc w prywatnych mieszkaniach czy pokojach hotelowych, a osoby parające się tym zawodem, zobowiązane są do przejścia testów na obecność chorób przenoszonych drogą płciową.
Niestety od turystyki seksualnej bardzo blisko jest do seksturystyki dziecięcej, która jest zabroniona na całym świecie. Mimo to organizacja UNICEF szacuje, że około 2 milionów dzieci jest przymuszanych do świadczenia usług na tle seksualnym. W niektórych państwach wymyka się to spod kontroli państwa. Na szczęście coraz powszechniejsze jest stosowanie prawa krajowego w sposób eksterytorialny, co oznacza, że państwo może skazać własnego obywatela za czyny popełnione na terenie innego kraju. Oczywiście najskuteczniej działa to w cywilizowanych krajach Północy.
Seksturystyka to sposób na podróżowanie w celu spełniania potrzeb seksualnych. Najbardziej rozwija się w Azji i Afryce, chociaż typowych miejsc z czerwonymi latarniami nie brakuje także w Europie.