Zmiany klimatyczne przez jednych uważane są za poważny kłopot. Inni negują ich skutki. Nie brak też osób, które twierdzą, że żadnych niepokojących symptomów nie widać. Jak jest naprawdę? Zagłębiłem się w ten temat, by sprawdzić, co jest prawdą, a co obiegową opinią. Zastanowiłem się też, co powinno się zmienić, by świat był bardziej eko. Zainteresowany? No to sprawdź, do jakich informacji dotarłem.
Zmiany klimatyczne w historii Ziemi i ich skutki
Zmiana klimatu Ziemi to zagadnienie dyskutowane w gremiach naukowych już od kilkudziesięciu lat. Wejście ludzkiej cywilizacji w epokę przemysłową, która miała miejsce w XVIII wieku, przyczyniło się do zwiększenia wpływu człowieka na środowisko naturalne.
Począwszy od XIX stulecia oddziaływanie to stało się naprawdę znaczne. Zainicjowana wówczas epoka dymiących kominów fabryk jak na razie nie wydaje się mieć końca. W międzyczasie pojawiły się kolejne czynniki wpływające na zmianę klimatu. Szczególnie w drugiej połowie XX wieku i obecnym stuleciu problemem jest masowa produkcja, wzrastająca ilość odpadów i zbyt duża liczba samochodów.
Współczesny globalny wzrost temperatury
Rezultatem nieodpowiedzialnego obchodzenia się człowieka z przyrodą jest wzrost globalnej temperatury. Na pozór nie wydaje się on wysoki. To przecież raptem 2 °C w stosunku do czasów sprzed rewolucji przemysłowej. Aby zrozumieć, jak wielką robi to różnicę, trzeba cofnąć się do dawnych epok. Wówczas za zmiany klimatu odpowiedzialne były procesy naturalne. Pokazują one jednak, co może się stać, gdy tym razem wywoła je człowiek.
Ocieplenia klimatu w historii Ziemi – eocen
Zaznaczam, że nie mam zamiaru cofać się do epok sprzed kilkuset milionów lat. Nie ma to po prostu sensu. Na ówczesny klimat niebagatelny wpływ miało m.in. całkowicie odmienne ułożenie kontynentów. Bywały czasy, gdy istniał też tylko jeden ląd. Płyty tektoniczne zaczęły znajdować się mniej więcej w obecnych położeniu dopiero w eocenie. Epoka ta trwała od 56 do 34 mln lat temu. W jego najstarszym okresie, iprezie, globalna temperatura była wyższa od obecnej o 14°C. Dość dużo, ale na pozór nie wydaje się to wartość, która mogłaby wpłynąć na bardzo znaczące zmiany klimatu.
W rzeczywistości wystarczyło to do tego, by średnia temperatura na całej Ziemi wynosiła 25°C. Zaznaczam przy tym, że naprawdę chodzi o uśrednioną wartość. W większości miejsc na globie było jeszcze cieplej. Efektem było występowanie lasów równikowych nawet na terenie dzisiejszej południowej Europy. Dżunglą porośnięta była choćby dzisiejsza Chorwacja i Ukraina. Upalnie było też w strefach podbiegunowych. W Alasce paleontolodzy znaleźli szczątki rosnących tam palm.
Brzmi zachęcająco? Tropikalny klimat tamtej epoki miał też swoją mroczną stronę. Skoro w Arktyce rosły palmy, to nietrudno się domyślić, że lodu tam nie było. Roztopił się, podnosząc globalny poziom mórz i oceanów o 75 m. Strach myśleć, co by było, gdyby do takiej sytuacji doszło dzisiaj. Jako ciekawostkę podam, że iprez to najcieplejszy okres w historii Ziemi.
Zmiany klimatyczne w pliocenie
Jeśli tropikalna Alaska z ery eocenu to za mało, pora na epokę nam bliższą. W środkowym pliocenie (3,3 – 3 mln lat temu) temperatura była wyższa od obecnej o 3,7°C. To sporo za mało na palmy w okolicach biegunów. Było to za to wystarczająco dużo, by na obecnej lodowej pustyni rosły lasy liściaste i iglaste. Wówczas zielona dziś tylko z nazwy Grenlandia w całości była pokryta roślinnością.
Brzmi fajnie? Ponownie nie do końca. W środkowym pliocenie poziom wód był wyższy od obecnego o 20 – 30 m. Wywołanie efektu takiego jak w eoceńskim iprezie szybko nie nastąpi. Osiągnięcie temperatur z czasów środkowego pliocenu jest niestety prawdopodobne. Jest to tym bardziej możliwe ze względu na szybkie tempo zmian klimatycznych.
Co jest obecnie największym zagrożeniem dla klimatu?
Jak widzisz, zmiany klimatu nie są niczym dziwnym w historii Ziemi. Mało tego, powtarzają się cyklicznie. Badania paleontologiczne dowiodły, że dochodzi do tego, co około 2 – 3 mln lat. Raz robi się ciepło, raz gorąco, innym razem przychodzi zlodowacenie. Wpływa na to układ kontynentów, aktywność sejsmiczna wulkanów, okresowe zmiany intensywności świecenia Słońca i inne czynniki. O co więc cały ten raban?
Wbrew obiegowej opinii problemem nie są same zmiany klimatu. Niepokojące jest ich tempo. Ostatnie zlodowacenie ustąpiło 10 tys. lat temu. Biorąc pod uwagę regularność przemian, możemy się domyślić, że przez najbliższe 2 – 3 mln lat nic szczególnego nie powinno się dziać. Ludzkość doprowadziła jednak do tego, że to, co powinno się wtedy stać, ma miejsce teraz. Fatalne podejście do środowiska naturalnego sprawiło, że w ciągu ostatnich 150 lat wywołaliśmy zmiany, które normalnie powinny zająć przynajmniej kilkadziesiąt mileniów.
Zmiany klimatyczne zawsze kończyły się poważnymi reperkusjami dla świata ożywionego i nieożywionego. Sęk w tym, że w przypadku naturalnych cykli planeta i żyjące na niej stworzenia miały czas się do tego przystosować. Zaadaptowanie się do nowych warunków środowiska to przecież motor napędowy ewolucji. Jej jednak nie da się przyspieszyć. Nie nadąży ona za tempem zmian klimatu. W rezultacie wyginie wiele gatunków roślin i zwierząt. Ludzie, jako istoty umiejące dostosowywać świat do siebie, przed skutkami swoich działań opierać się będą dłużej. Niemniej jednak w końcu także i człowiek zacznie ponosić konsekwencje własnych działań.
Skutki zmian klimatycznych
Prędzej czy później problemy wywołane przez zmiany klimatyczne dotkną mieszkańców całej planety. Na początek ucierpią ludzie mieszkający w strefach cieplejszych. Coraz dłuższe susze prowadzić będą do zmniejszenia wydajności plonów. Skutkiem tego będą jeszcze częstsze klęski głodu. Te z kolei zaczną prowadzić do kolejnych nieszczęść.
Pierwszym z nich będą wojny. Ludzie zaczną bić się między sobą o resztki urodzajnej gleby. Ich śladem z czasem pójdą państwa chcące zabrać słabszym krajom dostęp do zasobów. Konflikty zbrojne to nie tylko śmierć żołnierzy i cywilów. To również dalsze ubożenie ludności dotkniętej walkami. Rezultatem będzie jeszcze większy głód. Słabe organizmy będą bardziej podatne na choroby. W takich warunkach nietrudno o epidemie.
Z biegiem czasu ocalali będą chcieli się uratować. Ruszą więc w kierunku miejsc, w których żyje się lepiej. Masowa, niekontrolowana emigracja będzie przyczyną kolejnych konfliktów. Zapewne wyobrażasz sobie, co się wtedy stanie. Najpierw ujrzymy wzrost radykalizmu. To typowa postawa, gdy ludzie ubożeją i czują się zagrożeni. W takich momentach łatwo o dojście do władzy jednostek, które zaprowadzą totalitarne porządki. A te, jak wiemy z historii, doprowadzą do kolejnych wojen.
Co więcej, napór uchodźców klimatycznych po czasie przyczyni się do wzrostu biedy. W przeludnionych częściach świata w końcu zasobów też zacznie brakować. Doprowadzi to do konfliktów, przed którymi ludzie ci uciekali. Aby było jasne, co chcę powiedzieć, wyjaśnię to na liczbach. Dla przykładu Europa jest w stanie przyjąć kilka czy kilkanaście milionów ludzi. Całego globalnego Południa, czyli paru miliardów osób nie pomieści.
Kolejnym zagrożeniem wynikłym ze zmian klimatu będzie wzrost gwałtownych zjawisk atmosferycznych. Burze i huragany to poważne zagrożenie dla ludzkiego życia i mienia. Przedłużające się upały staną się z kolei problemem dla ludzi chorych na serce, starszych i dzieci.
Co mogę zrobić, by ograniczyć negatywne skutki zmian klimatu?
Perspektywa, która się przed nami rysuje, jest naprawdę mroczna. Z tego powodu współcześnie wiele osób podejmuje wysiłki mające pomóc ochronić środowisko. Postawa ta jest jak najbardziej szlachetna i warto ją wspierać. Jeśli chcesz dołożyć swoją cegiełkę do zahamowania tempa zmian klimatycznych, możesz zrobić dwie rzeczy. Pierwszą jest korzystanie z jak największej ilości rzeczy wielokrotnego użytku. Drugim – ograniczenie konsumpcji.
Jak to zrealizować w praktyce? W pierwszej kolejności możesz zmniejszyć ilość zużywanych reklamówek jednorazowych. Na szczęście o to coraz łatwiej. W wielu sklepach obecnie dostępne są już tylko trwałe torby papierowe. Oprócz nich dostać można także siatki z tworzyw sztucznych. Nie jest to najlepsze rozwiązanie, ale przynajmniej nadają się do użycia więcej niż jeden raz. Innym sposobem jest zakup własnych, np. płóciennych toreb.
Naszej planecie dobrze zrobiłoby też ograniczenie ilości kupowanych rzeczy. Współczesna konsumpcja w sporej części opiera się na kreowaniu potrzeb konsumenta. Jeśli chcesz pomóc naturze, zastanów się, czego tak naprawdę potrzebujesz. W domu znajdziesz pewnie wiele przedmiotów, z których prawie nigdy nie korzystałeś, bo nie były przemyślanym zakupem. Poza nimi są też produkty, które są potrzebne, ale nieekologiczne. Może zamiast kolejnego detergentu ze sklepu warto stworzyć własny, z naturalnych składników?
Oprócz tego, co wymieniłem, pozostaje segregacja śmieci. Możesz jeszcze zamienić samochód spalinowy na elektryka. Jeśli masz taką możliwość, korzystaj z roweru, hulajnogi lub komunikacji publicznej. I w gruncie rzeczy to wszystko. Niestety, na wiele rzeczy po prostu nie mamy wpływu. Dla mnie najlepszym przykładem jest chwytliwy postulat ograniczania ilości plastiku. Tak, to da się zrobić, ale głównie poprzez zamianę foliówek na papierowe lub płócienne torby. To, co do nich włożysz i tak będzie w plastiku. Pewne działania pozostają w gestii państw i koncernów. To od ich łaski zależy, co stanie się z klimatem.
Zmiany klimatyczne a globalna gospodarka
Pora na fragment, którego tytuł mógłby brzmieć „biadolenie lewaka”. Niestety, ale taka prawda – zmianom klimatycznym winny jest przede wszystkim globalny biznes. Rozbuchana masowa produkcja drenuje naturalne zasoby Ziemi. Cenne dla równowagi ekosystemów lasy tropikalne zamieniają się w odkrywkowe kopalnie rzadkich metali. Bez nich niemożliwe byłoby przecież stworzenie setnego wyglądającego tak samo smartfona, komputera czy telewizora.
Nie lepiej jest z branżą tekstylną. Fast fashion to dla mnie rak toczący współczesny świat. Wiszące w każdej galerii szmatki produkowane są przy użyciu szkodliwych chemikaliów. Po krótkim okresie noszenia ciuchy lądują w koszu, a następnie wysypisku. Wiele innych znajdzie się tam, choć nigdy nikt ich nie nosił. Koncernom odzieżowym bardziej opłaca się szyć dużo niż dobrze. Straty z tytułu wyrzucania własnych produktów są do zaakceptowania. Klient, który kupi coś raz i ponosi np. 10 lat nie ma prawa istnieć.
Do zmian klimatycznych rękę przykłada też branża spożywcza. Niechlubnym przykładem są plantacje oleju palmowego w Indonezji. Pierwsze powstały na początku XX wieku. Sto lat później obszar lasów tropikalnych w tym kraju skurczył się o połowę. Drzewostan często nie jest nawet wycinany. Szybszym sposobem jest jego wypalenie. W wyniku pożarów do atmosfery dostają się ogromne ilości dwutlenku węgla. Ten zaś przyczynia się do wzrostu temperatury na świecie.
Nie mniej szkody środowisku wyrządzają państwa. Praca w kopalniach odkrywkowych, fabrykach tekstyliów czy na plantacjach palmy olejowej daje pracę miejscowej ludności. Nikt jednak nie zwraca uwagi na koszta. Miejscowych władz nie obchodzą kolejne pokolenia, które zapłacą za niszczenie środowiska dzisiaj. Najważniejszy jest spokój społeczny. Masy bezrobotnych to proszenie się o rozruchy i być może utratę władzy przez obecne elity.
Wdrażanie zrównoważonych metod produkcji i upraw (również dających miejsca pracy), to domena co najwyżej 20 – 30 bogatszych krajów. Ekologia jest bowiem kosztowna. Firmom się więc nie opłaca. Trzymane na ich smyczy lokalne władze wolą więc przymykać oko na to, co wyprawiają światowe koncerny.
Globalny wzrost temperatur to wyzwanie, z którym prędzej czy później przyjdzie się zmierzyć całej ludzkości. Bez rewolucyjnych zmian w światowej gospodarce się nie obędzie. Wiele jednak złego jeszcze się stanie, nim do nich dojdzie. Ten bez wątpienia długotrwały proces będzie hamowany przez chciwe organy państwowe i wielkie korporacje. Tobie i mnie pozostaje jedynie zmienić swoje postawy na tyle, o ile się da. Jeśli będą nas miliony, ulżymy przyrodzie, a depczące ekologię firmy zmusimy do zmian. Wszak wszyscy jesteśmy ich klientami, do których będą musiały się dostosować. Mam nadzieję, że tak się właśnie stanie.