wybor filmu

Uwielbiam francuskie filmy za ich różnorodność tematyczną i gatunkową. Wśród starych klasyków kinematografii znad Sekwany można znaleźć zarówno ponadczasowe dramaty, jak i kryminały czy romanse. Nie można też zapomnieć o komediach francuskich, które od czasu powstania rozśmieszyły już miliony widzów na całym świecie. Poznaj francuskie filmy zajmujące zasłużone miejsce w sercach fanów oraz w kinowych rankingach wszech czasów.

Żandarm (1964-1982) – seria filmowa z francuskim mistrzem komedii

Najlepsze francuskie komedie to te, w których występuje Louis de Funès. Koniec i kropka. Nikt nie zmieni mojego zdania, bo po prostu uwielbiam tego aktora! Ma on na koncie wiele świetnych filmów, ale do moich ulubionych należą produkcje z serii Żandarm. Jest to zbiór sześciu pozycji, za których reżyserię odpowiada Jean Girault.

Cała seria została zapoczątkowana w 1964 roku, a jej pierwsza część nosiła tytuł Żandarm z Saint-Tropez. Produkcja przyjmuje konwencję komedii kryminalnej, w której głównym bohaterem jest sierżant Cruchot. Nerwowy i dosyć surowy stróż prawa zostaje mianowany dowódcą brygady. Nowa fucha wiąże się z transferem do innego miejsca pracy. Lokalizacja ta to oczywiście tytułowe Saint-Tropez.

W kurorcie główny bohater szybko odkrywa swoich największych wrogów. Są nimi nudyści. Sierżant Cruchot wypowiada im wojnę, ponieważ sprzeciwia się swobodnym obyczajom związanym z leżakowaniem oraz kąpielami bez ubrań. Brak konwenansów przypada jednak do gustu jego córce, która z chęcią dołącza do rozebranych plażowiczów. Ta i wiele innych okoliczności znacznie utrudniają bohaterowi pozbycie się nudystów z okolicznych plaż.

Cała akcja polowania na nagich przeciwników przybiera tak kuriozalny charakter, że nie sposób obejrzeć Żandarma bez chociażby małego uśmieszku. Powiem więcej, najprawdopodobniej film ten ma szansę rozbawić Cię do łez. Mimo tego, że od momentu wypuszczenia produkcji minęło ponad 60 lat, to wcale nie straciła ona swojej humorystycznej wartości. Jeśli jeszcze nigdy nie oglądałeś tej ikonicznej komedii, zdecydowanie musisz to nadrobić.

Po obejrzeniu pierwszej części z pewnością skusisz się też na kontynuacje serii o losach sierżanta Cruchot. Przed Tobą kilkugodzinna terapia śmiechowa, którą zaserwują produkcje przedstawiające historię żandarma w Nowym Jorku, podczas ślubu, na emeryturze, a także w towarzystwie kosmitów bądź policjantek. Komedie z Louisem de Funèsem zdecydowanie należy zaliczyć do kategorii filmów must watch!

Komedianci (1945) – klasyka francuskiego kina

Tytuł może sugerować, że film Komedianci jest luźną produkcją o żartobliwym tonie. Nic bardziej mylnego. Znana realizacja z 1945 roku nie ma nic wspólnego z komedią, ponieważ jej gatunek można określić raczej jako melodramat. Reżyserem filmu jest Marcel Carné, który w teatralny sposób przedstawia historię kurtyzany Garance i czwórki jej adoratorów.

Akcja filmu rozgrywa się na ulicach Paryża z pierwszej połowy XIX wieku. Główną bohaterką jest wspomniana już francuska kurtyzana, o której uwagę i miłość zabiegają skrajnie różni mężczyźni. Wśród amantów znajdują się mim, złodziej, aktor oraz arystokrata. Różnorodność postaci pozwoliła twórcom na połączenie wielu środków artystycznych. W Komediantach można zobaczyć popis sztuki słowa zestawiony z niesamowitą pantomimą, a także grą świateł i muzyką. Wszystko to ujęte jest w czarnobiałym kadrze, który został wystylizowany niemalże na spektakl teatralny.

Artystyczna podróż filmowa wiedzie widza przez życiowe wybory kurtyzany. W pierwszej części filmu dominują przepych, namiętność czy tęsknota, które determinują działania bohaterów. Później przychodzi etap zazdrości, gniewu oraz pychy. Negatywne emocje ujawniają prawdziwe oblicza wszystkich postaci i doprowadzają do dramatycznego zakończenia, w którym złamane serca to najmniejsza ze strat.

Do utraty tchu (1960) – kryminał w przełomowej formie

Wśród najlepszych francuskich filmów należy wskazać też te, które zapoczątkowały nurt nazywany Nową Falą. Jest to modernistyczny kierunek kinematografii francuskiej z lat 1959-1965. Do utraty tchu to właśnie jedna z produkcji, która wyłamała się z tradycyjnych schematów dwudziestowiecznego kina i odkryła nowoczesną kartę sztuki filmowej. Produkcja jest dziełem Jean-Luca Godarda, który w nowatorski sposób pokazał, że świat nie kończy się na nagraniowym studio, a statyczna kamera na szynach nie oddaje realistycznej akcji.

Prekursorski film z 1960 roku opowiada historię Michela – młodego i zbuntowanego mężczyzny, który pakuje się w niezłe kłopoty z prawem. Najpierw bohater kradnie samochód, a potem podczas ucieczki tym właśnie pojazdem zabija policjanta. Michel zdaje sobie sprawę z tego, że musi jak najszybciej wyjechać za granicę, ponieważ zaraz cały kraj uzna go za najbardziej poszukiwanego przestępcę. Główny bohater udaje się więc do Paryża, aby odszukać tam swojego dłużnika i odebrać od niego pieniądze na ucieczkę. Akcja zaczyna się komplikować, kiedy okazuje się, że kolega od pieniędzy gdzieś wsiąkł.

Trzeba przyznać, że choć fabuła filmu jest całkiem ciekawa, to nie ma w sobie nic nadzwyczajnego. Jednak nie sama treść scenariusza zadecydowała o fenomenie produkcji. Do utraty tchu bardziej wzbudziło zainteresowanie za sprawą swojej formy. Reżyser zrezygnował z nieruchomej kamery i przeszedł na kręcenie z ręki. W tamtych latach był to naprawdę przełomowy ruch. Jakby oryginalności było mało, to Godard swoje ujęcia kręcił też w plenerze i to z wykorzystaniem naturalnego światła. Rezygnacja ze studyjnej sztuczności na rzecz naturalnego i bardziej realistycznego przedstawienia filmowego świata to kolejna nieszablonowa decyzja twórcy.

Biorąc pod uwagę fakt, że Do utraty tchu było filmowym debiutem Godarda, należy stwierdzić, że był całkiem odważnym artystą. Jednak ta brawura i ekstrawagancja emanująca z jego kadrów okazały się warte swojej ceny. Dzięki nim stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych twórców Nowej Fali i ogólnie francuskiej kinematografii.

Lola (1961) – romantyczny debiut Demy’ego

Francuzi kojarzeni są jako ludzie romantyczni, a więc wśród najlepszych filmów francuskich nie może zabraknąć także romansów. Jedną z najciekawszych propozycji w zakresie tego gatunku jest Lola, czyli długometrażowy debiut Jacquesa Demy’ego. Film z 1961 roku to historia miłosna, która łączy w sobie cechy dramatu obyczajowego.

Główną bohaterką filmu jest kabaretowa tancerka nosząca tytułowe imię. Postać Loli jest jednak nieco bardziej złożona, tak samo zresztą, jak jej historia. Jest ona kobietą, która samotnie wychowuje siedmioletnie już dziecko. Ojciec chłopca – Michel, to wielka miłość bohaterki, a jednocześnie chyba największe życiowe rozczarowanie. Mężczyzna zostawił Lolę, kiedy ta zaszła w ciążę, ale ona nadal łudzi się, że do niej wróci.

Zgoła inne nadzieje mają natomiast dwaj amanci, którzy bardzo interesują się piękną tancerką. Zblazowany Roland oraz amerykański żeglarz Frankie usilnie zabiegają o względy tytułowej bohaterki. Mimo tego, że reżyser wykreował idealną sytuację do rywalizacji kochanków, to w całym filmie wcale nie chodzi mu o doprowadzenie do związku. Francuski twórca próbuje za to pokazać piękno samego dążenia do celu, jakim jest szczęście, spełnienie czy miłość.

Produkcja jest utrzymana w niezwykle artystycznej formie. Piękne krajobrazy zachodniej Francji, wdzięk tytułowej Loli czy poetyckie wyznania głównych bohaterów sprawiają, że film jest małym dziełem sztuki, który zdecydowanie warto obejrzeć.

Parasolki z Cherbourga (1964) – muzyczny dramat

Kolejna dobra produkcja o francuskich korzeniach to również jedno z dzieł Jacquesa Demy’ego. Parasolki z Cherbourga to ciekawa propozycja filmowa podana w formie musicalowego melodramatu. Bez ogródek powiem, że historia przedstawiona w produkcji z 1964 roku jest do bólu ckliwa, ale jednocześnie ma w sobie jakąś niepowtarzalną atmosferę. To właśnie dla niej warto obejrzeć ten najbardziej znany musical francuskiego reżysera.

W trakcie filmu widz poznaje historię dwójki młodych bohaterów. Pierwszoplanowymi postaciami są Genevieve pracująca w sklepie z parasolami oraz Guy, który pochodzi z niezbyt zamożnej rodziny i pracuje jako mechanik samochodowy. Oczywiście młodzi zakochują się w sobie, ale ich relacja zostaje wystawiona na poważną próbę.

Akcja rozgrywa się podczas wojny, a więc młodzieniec zmuszony jest do wyruszenia na front. Przy okazji wychodzi na jaw, że bohaterka jest w ciąży, co stawia ją w trudnej sytuacji. Choć wciąż kocha Guya, to w końcu ulega namowom matki, która sugeruje poślubienie dzianego Rolanda. Jacques Demy pokazuje przykre zwycięstwo życiowego realizmu nad pragnieniami oraz prawdziwymi uczuciami.

To, że Parasolki z Cherbourga są godne uwagi, potwierdzają liczne nominacje i nagrody filmowe. Produkcja była pretendentem do Oscarów, Złotych Globów, Grammy oraz Złotej Palmy i Grand Prize w Cannes. To właśnie na tym ostatnim festiwalu zdobyła trzy statuetki.

Delicatessen (1991) – czarna komedia z motywem morderstwa

Stare, komediowe filmy francuskie zajmują w moim sercu szczególne miejsce. Wśród nich zasłużoną pozycję uzyskała także świetna produkcja o tytule Delicatessen. Jest to komedia, w której główną rolę odgrywa czarny humor. Film z 1991 roku przybiera formę pewnego rodzaju makabreski, którą już od pierwszych minut znakomicie prowadzą Jean-Pierre Jeunet wraz z Marciem Caro – panowie odpowiedzialni za scenariusz i reżyserię.

Delicatessen rozgrywa się w niedalekiej, aczkolwiek postapokaliptycznej przyszłości. Niewielkie miasto oraz jego mieszkańcy żyją w niepokojącym odrealnieniu. Głównym bohaterem jest bezrobotny klaun, w którego po mistrzowsku wciela się Dominique Pinon. Akcja rozpoczyna się, kiedy młody cyrkowiec wprowadza się do pewnej tajemniczej kamienicy. Na parterze budynku znajdują się mięsne delikatesy, a na górze ulokowane są mieszkania pod najem. Dziwnym trafem, za każdym razem, gdy któryś z lokatorów znika ze swojego lokum, u rzeźnika magicznie przybywa towaru.

Cały film przepełniony jest czarnym humorem i żartami na znakomitym poziomie. Gwarantuję Ci, że pomysłowość scenarzystów i wielowątkowość akcji, nie pozwalają nudzić się w trakcie seansu. Poza ciekawą fabułą warto też zwrócić uwagę na artystyczny aspekt produkcji. Film Delicatessen ma świetną scenografię, kostiumy czy muzykę. Kunszt wykonania komedii został nagrodzony kilkoma Cezarami oraz statuetką Europejskiej Akademii Filmowej.

Amelia (2001) – idealistyczny klasyk francuskiego kina

Wspominany wyżej Jean-Pierre Jeunet ma w swoim dorobku jeszcze kilka znanych i lubianych filmów. Wśród najlepszych dzieł tego reżysera trzeba wyróżnić film Amelia z 2001 roku. W porównaniu z wcześniejszymi produkcjami jest to trochę młodsza realizacja, ale przecież od jej wydania minęło już ponad 20 lat! Amelia łączy cechy dramatu oraz komedii romantycznej, a cała konwencja filmu naprawdę potrafi urzec.

Fabuła skupia się na tytułowej samotnej paryżance, która jest nieśmiałą kelnerką. Niełatwa przeszłość, a także brak przyjaciół czy chociażby drugiej połówki doskwierają jej w codzienności. Jednak pewnego dnia dziewczyna odkrywa coś, co nadaje sens jej życiu. Kiedy przypadkowo znajduje w swoim mieszkaniu pudełko ze starymi zabawkami, postanawia odnaleźć ich właściciela i oddać mu jego skarby z dzieciństwa. Radość nieznanego człowieka sprawia, że Amelia pragnie zająć się uszczęśliwianiem ludzi. Choć może brzmieć to banalnie, to bohaterka obiera sobie za cel ulepszenie świata.

Dziewczyna upodabnia się nieco do dobrej wróżki i tworzy przed widzem pewną idealistyczną kreację świata. Za niemalże bajkowy charakter filmu w niemałym stopniu odpowiadają też perfekcyjne ujęcia Paryża z niebem, którego nie jest w stanie zakłócić żadna ciemna chmurka. Choć reżyser idealizuje świat, to nie pozbawia go jednak realistycznych aspektów. W fabule nie brak różnych osobowości, które twórca często przedstawia w ironiczny sposób. Uwypuklenie ludzkich wad czy komediowe akcenty w połączeniu z chwytającą za serce Amelią tworzą mieszankę, która znakomicie obrazuje słodko-gorzki smak świata.

Cały film jest naprawdę majstersztykiem sztuki kinematograficznej. Dużą rolę odgrywa tu znakomita reżyseria, ale powodzenie produkcji można przypisać także scenografii, muzyce oraz genialnej grze aktorskiej. W tytułową postać wciela się Audrey Tautou, która dzięki roli Amelii tak naprawdę wybiła się w filmowym świecie. Produkcja Jean-Pierre’a Jeuneta zyskała ogromne ilości pozytywnych opinii, a także liczne nominacje i nagrody. Na koncie Amelii znajduje się aż 28 statuetek z różnych prestiżowych festiwali. Bez cienia wątpliwości mogę więc polecić ten oryginalny film.

Leon zawodowiec (1994) – zachwianie dobra i zła

W rankingu najlepszych francuskich filmów nie można pominąć niekwestionowanego klasyka z portfolio Luca Bessona. Mowa oczywiście o Leonie zawodowcu, który szturmem zdobył kina, a także serca widzów. Francusko-amerykańska produkcja z 1994 roku przybiera kształt dramatu z silnymi elementami kryminału. Film serwuje też pewnego rodzaju dysonans poznawczy. Reżyser zgrabnie kieruje postaciami, tak aby zachwiać schematyczny podział na dobrych i złych bohaterów. Wbrew pozorom okazuje się, że to właśnie ci drudzy zyskują aprobatę albo nawet współczucie ze strony widza.

Fabuła filmu opowiada historię tytułowego Leona, który jest płatnym zabójcą. Jednak w produkcji są dwie główne postacie. Równie ważna, co Leon, okazuje się dwunastoletnia Matylda. W pierwszych minutach filmu widzimy, jak cała rodzina dziewczyny zostaje zamordowana przez skorumpowaną policję. Wszystko to dzieje się na oczach Matyldy, która decyduje się wziąć odwet na policji. O pomoc w tym zadaniu prosi Leona, który jest jej sąsiadem.

Płatny zabójca okazuje się bardziej ludzki, niż mogłoby się wydawać. Tytułowy bohater przygarnia osieroconą dziewczynę i w pewnym sensie trenuje ją w swoim fachu. Matylda uczy się strzelać i zdobywa cenne wskazówki na temat tego, w które części ciała najlepiej jest celować. Przy okazji dziewczynka zakochuje się w znacznie starszym Leonie. Reżyser znów zrzuca z piedestału przyjęte schematy, ponieważ zamiast niewinnej dwunastolatki prezentuje żądną zemsty i miłości dziewczynę, która ze względu na okoliczności dorosła zdecydowanie za szybko.

Całość kończy się należytym finałem, który dla wielu widzów jest prawdziwym wyciskaczem łez. Leon zawodowiec to znakomicie napisany, a także poprowadzony film. Świetnie spisuje się tutaj nie tylko fabularna gra na emocjach, ale i gra aktorska. W pierwszoplanowe postaci wcielają się Jean Reno oraz Natalie Portman, bez których produkcja z pewnością nie byłaby taka sama. Popis swojego talentu dał też Gary Oldman odgrywający głównego policjanta.

Męczeństwo Joanny d’Arc (1928) – niedoceniony majstersztyk

Francuskie kino naprawdę potrafi zaskakiwać, ponieważ można w nim odnaleźć ciekawe, często zapomniane lub niedocenione perełki. Jednym z takich filmów jest Męczeństwo Joanny d’Arc, czyli owoc prac francuskiego scenarzysty Josepha Delteila oraz duńskiego reżysera Carla Theodora Dreyera. Film ma już prawie sto lat, ponieważ powstał w 1928 roku. Mimo wiekowego stażu produkcja może zachwycić swoim artyzmem nawet dzisiejszego widza, który przyzwyczajony jest do nowoczesnych efektów wizualnych.

Męczeństwo Joanny d’Arc wyróżnia się na tle wczesnych filmów niekonwencjonalnym podejściem do ujęć oraz montażu. Fabuła dotyczy procesu i śmierci Dziewicy Orleańskiej, ale w pewnym sensie wydarzenia te są tylko tłem całej akcji. Tym, na co reżyser zwraca największą uwagę, jest sama Joanna d’Arc, jej przeżycia oraz towarzyszące temu emocje. Większość filmu stanowią zbliżenia na twarz tytułowej bohaterki. Realistyczna mimika przedstawiająca zarówno strach, jak i pasję czy natchnienie to główne atuty bliskich ujęć postaci.

W swoim dziele Dreyer w pewnym sensie upodabnia proces Joanny d’Arc do antycznej tragedii. Bohaterka jest rozdarta, ponieważ musi wybierać pomiędzy wiarą w Boga a swoim życiem. Jednak niezależnie od tego, za którą wartością zdecyduje się podążać, nie wyjdzie z procesu bez szwanku. Jeśli pozostanie oddana Stwórcy – umrze, a gdy wyrzeknie się wiary, zostanie potępiona.

Niestety, jak chyba wszyscy wiedzą, historia tej autentycznej postaci nie kończy się dobrze. Joanna d’Arc zostaje spalona na stosie, a ostatnia scena, która przedstawia to wydarzenie, jest dość dramatyczna. Efekt tragizmu podkreśla specjalna konwencja kadru. Jest on odległy, dynamiczny i nieco jakby rozmazany, a więc całkowicie odmienny od pozostałych ujęć filmu.

Na koniec warto wspomnieć, że cała produkcja niemalże hipnotyzuje obrazem, który odgrywa pierwsze i tak naprawdę jedyne skrzypce. Męczeństwo Joanny d’Arc jest bowiem dziełem niemym. Mimo braku dialogów widzowie mogą przynajmniej częściowo doświadczyć przeżyć głównej bohaterki, którą znakomicie odegrała Maria Falconetti.

Notre-Dame de Paris (1999) – średniowieczna opowieść w muzycznym wydaniu

Wśród starych francuskich filmów na uwagę zasługuje też Notre-Dame de Paris w reżyserii Gillesa Amado. Produkcja jest musicalem łączącym w sobie cechy melodramatu. Ekranizacja stanowi adaptację słynnej powieści Victora Hugo, która w Polsce szerzej znana jest pod tytułem Dzwonnik z Notre-Dame. Literacki klasyk pochodzi z pierwszej połowy XIX wieku, ale opowiada o znacznie wcześniejszych wydarzeniach. Akcja powieści, a zatem i filmu Amado, rozgrywa się jeszcze w czasach późnego średniowiecza.

Musical z 1999 roku przedstawia historię, w której główną rolę odgrywa Quasimodo – dzwonnik z tytułowej paryskiej katedry. Oprócz garbatego mężczyzny pierwszoplanowa rola należy też do Esmeraldy, czyli pięknej Romki. Urok i powab kobiety sprawiają, że rozkochuje w sobie Quasimodo, ale nie tylko niego. O względy bohaterki zabiegają też inni mężczyźni. Notre-Dame de Paris to opowieść o miłości oraz pożądaniu, ale także o zazdrości, rywalizacji czy nienawiści.

Cała produkcja jest naprawdę majstersztykiem w kategorii musicalów. W obsadzie aktorskiej znajdują się znakomici tancerze i posiadacze naprawdę oryginalnych głosów. Główna rola przypadła znanemu piosenkarzowi – Garou, którzy dał popis swoich najlepszych umiejętności. Na ekranie można zobaczyć (i usłyszeć!) także m.in. Bruno Pelletiera, Daniela Lavoie’a czy Hélène Ségarę, wcielającą się w piękną Esmeraldę. Wszystkie postaci mają też świetne kostiumy, co w filmie z epoki jest naprawdę dużym atutem – trzeba przyznać, że Notre-Dame de Paris to naprawdę godna polecenia ekranizacja.

22 / 100

Dodaj komentarz