Wakacje w pełni, a to może oznaczać tylko jedno – albo wróciłeś niedawno z urlopu albo dopiero się do niego szykujesz. W tym pierwszym przypadku ten artykuł może nie być dla Ciebie teraz aż tak przydatny jak w tym drugim, ale zapewniam, że ta jakże cenna wiedza okaże się na wagę złota przy okazji kolejnego urlopu. Tak czy inaczej, nie muszę Ci chyba tłumaczyć jak ciężkie potrafią być powroty do pracy po dłuższej przerwie. Wybicie z biurowego rytmu to nic przyjemnego, ale przecież każdy musi to przeżyć. Grunt to wyjść z tego obronną ręką. A ja podpowiem Ci jak to zrobić. Niech moc będzie z Tobą!
Przezorny zawsze ubezpieczony
Nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie ostatnie dni przed rozpoczęciem urlopu zazwyczaj zamieniają się w jedno wielkie odliczanie. Umówmy się, uwielbiam to, co robię i mam poczucie odpowiedzialności za firmę, klientów, pracowników. Nie ma przebacz – nie ma mowy o żadnych niedopiętych sprawach. Przed urlopem dobrze jest uporządkować swój terminarz tak, aby pierwsze dni po powrocie minęły Ci bez niepotrzebnego stresu. Ze swojego doświadczenia wiem, że planowanie ważnych spotkań w pierwszym tygodniu po urlopie cechuje tylko najodważniejszych. Dlaczego? Bo nigdy nie masz pewności, czy Twój wyjazd czasem się nie przedłuży z przyczyn od Ciebie niezależnych. Jasnowidzem nie jesteś, a przezorny zawsze ubezpieczony. Dlatego dobrze Ci radzę, zaplanuj swój harmonogram jeszcze przed wyjściem z biura, żebyś później nie musiał świecić oczami przed klientem, od którego zależy znaczna część przychodów w Twojej firmie. Takie proste, ale jakie prawdziwe.
Jeden dzień na powrót do rzeczywistości
Jeśli dzień po planowanym powrocie z wakacji masz zamiar pojawić się w pracy to życzę Ci powodzenia. Ze szczerego serca. Do odważnych świat należy, ale bez przesady. Nie da się z miejsca przestawić na tryb służbowy, jeśli Twoje myśli wciąż krążą wokół kolorowych drinków i Twojej ukochanej w skąpym bikini. „Mission Impossible”, to na pewno. Zdecydowanie lepszym zagraniem z Twojej strony będzie zaplanowanie wielkiego powrotu do swojej biurowej jaskini przynajmniej (!) jeden dzień po. Ale najlepiej ze dwa. No dobra, wiem, że my wszyscy, samce alfa, lubimy robić z siebie cyborgów, ale wszystko ma swoje granice. Mocna psycha to cecha pożądana chyba w każdej branży, ale nie wyobrażam sobie, żeby w niedzielę wieczorem przekroczyć próg mieszkania, a w poniedziałek skoro świt paradować w służbowym wdzianku i jak gdyby nigdy nic załatwiać kolejnego intratnego deala. Nie wmówisz mi, że byłbyś do tego zdolny. To znaczny każdy jest do tego zdolny, ale pytanie, jakie będą konsekwencje Twojej lekkości ducha. Powiem Ci, że różnie bywa i lepiej daj sobie chociaż te skromne 24 godziny, żeby później nie zaliczyć zbyt traumatycznego zderzenia z rzeczywistością.
Autoresponder dla spokoju ducha
Wielkie ukłony dla gościa, który wymyślił funkcję autorespodera w skrzynkach mailowych. No po prostu geniusz! Czemu o tym wspominam? No bo wyobraź sobie, że nie ustawiłeś sobie automatycznej odpowiedzi zwrotnej, w której wyraźnie zaznaczasz, że jesteś na urlopie, co w wolnym tłumaczeniu ze slangu biurowego znaczy mniej więcej to: „nie ma mnie, nie dzwońcie do mnie, niech się inni martwią, ja sobie cziluję”. Nie kliknąłeś tego jednego magicznego guziczka w przeddzień urlopu i możesz sobie tylko zobrazować, co się stanie, zwłaszcza jeśli masz w zwyczaju wozić ze sobą telefon służbowy (na wakacje trochę słabo, ale czasem jednak trzeba). I zaczyna się. Pijesz sobie zimne piweczko przy hotelowym basenie. Nagle słyszysz dzwonek. Twój dzwonek. W służbowej komórce. Do kur… I cały misterny plan poszedł się… A wystarczyło ustawić autoresponder. Gwarantuję Ci, że nawet jeśli ktoś wyśle do Ciebie ważnego maila z pewnością przyjmie do wiadomości, że nie jesteś robotem i Tobie też należy się chwila spokoju.
Jak nie zatonąć w lawinie maili?
Jeśli już jesteśmy w temacie maili, to warto żebyś poznał także tajemnicę skutecznego odgrzebywania się z ich lawiny. Bo uwierz mi, że to jest po prostu nieuniknione. Grunt, to już pierwszego dnia po urlopie mieć nakreśloną strategię działania. Zakładam, że nie wyobrażasz sobie życia bez etykiet, które są mega pomocne przy selekcji odbiorców według priorytetu. Oczywiście na samym szczycie hierarchii biurowej znajdują się kierownicy, managerowie i inne osoby zajmują najważniejsze stanowiska. Chyba całkiem logicznym posunięciem będzie odpisanie na wiadomości otrzymane właśnie od nich, bo chyba nie chcesz wylądować na dywaniku, mam rację? No dobra, wiesz kogo maili nie możesz zignorować, a na które możesz lekko przymknąć oko.
Teraz czas na pogrupowanie zadań, które w tych nieszczęsnych mailach Ci narzucono. Nie może być inaczej po kilkunastu dniach błogiego lenistwa. Odczytując każdą wiadomość z osobna proponuję zastosować świetną zasadę, która pomoże Ci w błyskawiczny sposób oszacować, czy tkwisz w niezłym bagnie czy może tym razem Ci się upiekło. Cudów nie ma, dlatego istnieje duże prawdopodobieństwo, że w Twoim przypadku również ziści się ta pierwsza wersja (seria niefortunnych) zdarzeń. Zasada jest banalnie prosta: po przeczytaniu treści maila musisz sam ocenić, czy wykonanie zadania zajmie Ci dosłownie kilka minut, czy potrzebne będzie obudzenie z letargu szarych komórek. Jeśli zdarzą Ci się nieskomplikowane taski (oby jak najwięcej!) to zrób je z marszu. Jeśli sprawa wymaga konsultacji „góry” czy innych współpracowników odłóż je na kupkę „do zrobienia później”.
Oderwij się od social mediów
Pamiętasz jeszcze te czasy, kiedy żeby podziwiać zdjęcie z rodzinnych wakacji musiałeś czekać, aż zostaną wywołane u miejscowego fotografa? Racja, totalna prehistoria, dlatego trudno sobie wyobrazić, żebyś teraz za każdym razem musiał odpalać niemały hajs za kilka odbitek, powiedzmy sobie szczerze, nędznej jakości. W dobie Instagrama, Facebooka czy innych Twitterów trudno sobie wyobrazić, że coś takiego kiedyś faktycznie miało miejsce. Wystarczy kilka kliknięć w smartfonie, żebyś z drugiego końca świata mógł się pochwalić znajomym jak to się świetnie nie bawisz na kubańskim wybrzeżu w towarzystwie coli z rumem (lub rumem z colą) czy prawdziwego cygara. Wszystko co dobre szybko się kończy i nie ma sensu odpływać wspomnieniami do tych beztroskich czasów, kiedy nie musiałeś siedzieć w wykrochmalonej koszuli za biurkiem. A im częściej zaglądasz na swoje konto w social mediach i monitorujesz ilość lajków, tym trudniej będzie Ci się skupić na swojej robocie, za którą w końcu Ci płacą. Także moja rada: wyłącz powiadomienia portali społecznościowych. Nawet nie wiesz ile czasu możesz stracić na kompulsywnym sięganiu po telefon i zaspokajaniu swojego narcystycznego „ja”.
Impreza firmowa obowiązkowa
Znasz to uczucie, kiedy po powrocie z wakacji wszyscy w pracy pytają Cię jak było? Mam nadzieję, że nie jesteś żadnym wyrzutkiem i takie pytania masz szansę usłyszeć. Tak czy inaczej najgorsze co możesz sobie zafundować w pierwszym dniu po urlopie to kącik wzajemnej adoracji, gdzie Ty, obieżyświat, dzielisz się swoimi bogatymi doświadczeniami podróżniczymi (nawet jeśli tegoroczne ograniczają się do urlopu w Juracie). Nie muszę Ci chyba mówić, czym to grozi – totalnie bezproduktywnym dniem. Każda okazja jest dobra, żeby spotkać się poza biurowymi murami i dać nieco w palnik. Nie jakieś tam ordynarne chlanie – wiesz o co chodzi, kilka orzeźwiających drineczków i do spania. A tak na serio to uwierz mi, że na wszystkie pytania dotyczące wakacji warto odpowiedzieć raz, a porządnie i to poza godzinami pracy.