Niech pierwszy kamień rzuci ten, kto nigdy nie złapał się za guzik na widok kominiarza albo nie był nieco bardziej ostrożny w któryś piątek trzynastego. No dobra, żarty żartami, ale według badań ponad połowa Polaków dalej wierzy w przesądy. Skąd wzięły się zabobony i dlaczego wciąż są żywe?
Zabobony – skąd się wzięły?
Wydawać by się mogło, że czasy przesądów, rytuałów i zabobonów mamy już daleko za nami. Jeździmy samochodami, korzystamy z Internetu, a na co dzień używamy wielofunkcyjnych smartfonów. Ba, udało się nam nawet dotrzeć na Księżyc, a wciąż niektórzy z nas wierzą w przesądy. Czarny kot, liczba trzynaście, rozbite lustro i rozsypana sól to zwiastuny pecha, natomiast czterolistna koniczyna, podkowa ustawiona w odpowiednim kierunku czy przysłowiowy kopniak na szczęście przed egzaminem dojrzałości mają zapewnić dobrobyt i powodzenie.
I choć zdajemy sobie sprawę z tego, że niewiele ma to wspólnego z rzeczywistością, niektórych przesądów wciąż się trzymamy, a drobne rytuały praktykujemy na co dzień. Szukając informacji na temat zabobonności w naszym kraju, natrafiłem na badania opracowane przez GUS. Według nich ponad połowa Polaków wciąż wierzy w przesądy. Z danych wynika, że częściej są to kobiety aniżeli mężczyźni, ale gwarantuję, że również wśród twardo stąpającej po ziemi „płci brzydszej” znajdą się tacy, którzy będą unikać przejścia pod drabiną jak ognia, a na widok czarnego kota stąpającego po asfalcie zawrócą w pierwszym możliwym miejscu.
Skąd w ogóle wzięły się przesądy? Zdaniem naukowców wiara w dziwaczne związki przyczynowo-skutkowe, która umówmy się – nie ma żadnych podstaw racjonalnych, ma swoje korzenie w dalekiej przeszłości. Ludzie nie rozumieli, dlaczego pada deszcz, skąd biorą się pioruny, upał czy mróz.
Wszystko, co im zagrażało, starali się jakoś wytłumaczyć, żeby mieć poczucie, że kontrolują sytuację. Elementy podań ludowych i obyczajowości słowiańskiej po części także zostały w nas do tej pory. Pamiętasz, jak wiosną nauczyciele z podstawówki prowadzili całą klasę, aby wspólnie topić marzannę? Albo jak koleżanki ze szkoły przed maturą nakładały na udo czerwoną podwiązkę?
Myślę więc, że również my – nowocześni, racjonalni ludzie, czasami usprawiedliwiamy swoje niepowodzenia niefartem. Łatwiej przecież powiedzieć, że coś spowodował pech, niż przyznać się, że najzwyczajniej w świecie popełniliśmy błąd. Innym powodem nieśmiertelności zabobonów może być kwestia tego, że najzwyczajniej w świecie mamy z nimi do czynienia od dziecka albo są nam po prostu na rękę, ale o tym opowiem Ci nieco później. Myślę, że podstawą w każdym przypadku jest zachowanie zdrowego rozsądku. Nie sztuką jest przecież zwalić wszystkie niepowodzenia na szeroko pojęty niefart.
Najpowszechniejsze przesądy i ich pochodzenie
Przygotowując się do napisania tego artykułu, zastanawiałem się, ile właściwie znam przesądów. Okazało się, że całe mnóstwo, bo słyszy się o nich od dziecka i o dziwo nadal są obecne. Mogę się założyć, że ktoś kiedyś zwrócił Ci uwagę, aby nie witać się przez próg albo „odpukiwał w niemalowane”, żeby nie sprowokować pechowej sytuacji. Poniżej przedstawiam Ci kilka popularnych zabobonów, których pochodzenie postarałem się wyjaśnić.
Kominiarz i guzik
Jeden z kultowych (jeśli tak można o nich powiedzieć) zabobonów dotyczy kominiarzy i guzików. W sumie takie połączenie wydaje się głupie, no bo co jedno ma wspólnego z drugim? Ale dobra, od początku. Dla tych, którzy jakimś cudem nigdy nie słyszeli o tym przesądzie, spieszę z krótkim wyjaśnieniem. Otóż, gdy na ulicy zobaczysz kominiarza (w służbowym stroju oczywiście, abyś mógł go poznać), musisz jak najszybciej złapać się za guzik, co w przyszłości ma zaowocować szczęściem. Skąd wziął się ten dziwny zwyczaj?
Historia ma kilka wersji, a najpopularniejsza z nich jednocześnie wydaje się najlogiczniejsza. Niegdyś bardzo częstą przyczyną pożarów budynków były zapchane sadzą kominy, a kominiarze, dbając o ich stan, zapewniali bezpieczeństwo mieszkańcom domów. Zawód ten był więc szanowany i kojarzono go z ochroną przed niebezpieczeństwem. Dodatkowo kominiarzy było bardzo mało, a wizyta jednego z nich w którejś z miejscowości była dla miejscowych jak manna z nieba. Gospodynie domowe chcąc uchronić dobytek przed pożarem, ciągnęły mężczyznę w czarnym uniformie do swojego domu. Guzik miał być najczystszym elementem ubioru kominiarza, dlatego chwytano właśnie za niego.
Czarny kot równa się nieszczęście
Według innego równie powszechnego zabobonu czarny kot, który przetnie Ci drogę, ma zwiastować nieszczęście. Zastanawiasz się pewnie, co zrobiło komuś to niewinne, puszyste zwierzę, że zaczęto je utożsamiać z pechem? Wiadomo, że nie zrobiło nic, ale ludzie od wieków kojarzyli je z niewyjaśnionymi zjawiskami, a kotom przypisywali konotacje z magią. W średniowieczu wierzono, że czarny kot jest uosobieniem złych mocy, a jego właściciele (a raczej właścicielki, bo to kobiety oskarżano o magiczne praktyki) parają się czarną magią. Co więcej, w IX wieku sam papież wydał dokument, który zezwalał na zabijanie tych czworonogów. Wizerunek kota wraz z nastaniem epidemii dżumy trochę się zmienił. Koty polowały bowiem na szczury, które jak wierzyli w średniowieczu ludzie, miały roznosić zarazę.
Mimo że średniowieczne społeczeństwo uznało czarne stworzenia za pomocne, koty z ciemną sierścią nadal wiązano z czarną magią. I tak jest chyba do tej pory, bo chociaż jesteśmy w tym aspekcie o wiele bardziej racjonalni niż nasi przodkowie, czarny kot nadal jest wiernym towarzyszem większości „czarownic”, które znamy ze świata popkultury. Co ciekawe, nie w każdym kraju niewielkie zwierzę domowe równa się pech. Pewnie kojarzysz słynną japońską figurkę kota z lewą łapką uniesioną do góry? W Kraju Kwitnącej Wiśni zwierzę jest symbolem szczęścia i dobrobytu. Podobnie na koty patrzą Anglicy czy Holendrzy.
Piątek trzynastego
Kiedy piątek wypada w trzynasty dzień któregoś miesiąca, nie sposób o tym nie wiedzieć – słychać o tym w radiu, telewizji i Internecie. Mimo że są to żartobliwe komunikaty, a nie poważne ostrzeżenia przed nieuchronnymi kataklizmami to przesąd wciąż jest żywy. Piątek trzynastego kojarzysz pewnie z kultową serią horrorów o bezwzględnym mordercy w masce hokejowej.
To kolejny zabobon, który na stałe wpisał się w popkulturę i jest obecny nie tylko w Polsce, ale i w Niemczech, Czechach, Austrii czy w Estonii. Skąd wzięło się felerne połączenie trzynastki i piątku? W tym przypadku również istnieje wiele wersji. Jedna z nich wiąże datę z niesłusznym aresztowaniem templariuszy przez francuskiego króla na początku XIV wieku. Mistrz zakonu miał z tego powodu przekląć władcę oraz ówczesnego papieża. Obaj umarli rok później, a dopiero po latach datę zaczęto uznawać za pechową.
Rozbite lustro
Innym bardzo znanym przesądem jest teoria o rozbitym lustrze, które nie przynosi chwilowego pecha, a całe siedem lat nieszczęścia. W tym przypadku znowu można znaleźć źródła tego przeświadczenia w przeszłości. Kiedyś ludzie traktowali ten zwyczajny przedmiot jako coś wykraczającego poza ludzkie pojęcie. O lustrach mówiono jako o zwierciadłach duszy, portalach do innych wymiarów albo narzędziach wykorzystywanych do przywoływania istot nie z tego świata.
Kiedy ktoś przeglądał się w lustrze, miała odbijać się w nim jego dusza, a więc jeśli przedmiot uległ zniszczeniu, również dusza rozsypywała się na kawałki. Inną kwestią jest to, że w średniowieczu lustra były bardzo drogie. Zniszczenie kosztownego przedmiotu było więc postrzegane jako wielkie nieszczęście i nie ma co się dziwić, przecież do tej pory bardziej boli nas zarysowanie zderzaka w nowym samochodzie niż na przykład stłuczenie szklanki.
Dlaczego ludzie wierzą w zabobony?
Wszyscy jesteśmy maksymalnie rozsądni i racjonalni. Na co dzień prowadzimy dobrze prosperujące firmy, chodzimy na poważne spotkania biznesowe i analizujemy przyczyny wzrostu inflacji. Z zabobonów i przesądów się śmiejemy, ale zdarza nam się pomyśleć o pechu na widok czarnego kota. Skąd to się bierze? Mam na ten temat kilka teorii.
Na wszelki wypadek
Niektórzy z nas wychodzą z założenia, że lepiej dmuchać na zimne. Nawet jeśli nie wierzą w przesądy i doskonale zdają sobie sprawę z tego, że magiczne powiązania między zdarzeniami po prostu nie istnieją, to wolą zachować ostrożność. Ta grupa ludzi z jednej strony uśmiecha się z politowaniem na wieść o zabobonach, a z drugiej w piątek trzynastego ostrożnie stąpa po chodniku, aby przypadkiem nie skręcić kostki. Dlaczego? No bo czemu nie. Myślę, że niektórzy wychodzą z założenia: „Nic na tym nie stracę, ale mogę uniknąć pecha” albo „Wiem, że to brednie, ale co jeśli?”. Taka cicha zapobiegliwość.
Dla poczucia kontroli
Jak już wspominałem wcześniej, ludzie próbowali w jakiś sposób wyjaśnić sobie rzeczy, których nie rozumieli i często wykorzystywali do tego właśnie zabobony, co dawało im poczucie bezpieczeństwa i kontroli. Zdaniem niektórych naukowców podobnie jest w naszym przypadku. Doskonale wiemy, że burza jest zjawiskiem atmosferycznym, a nie jakimś gniewem z niebios, ale mimo wszystko w niektórych przypadkach wiara w przesądy jest nam po prostu na rękę.
Bo znamy je od dziecka
Przesądy istnieją i funkcjonują w naszym społeczeństwie od wieków, można wręcz stwierdzić, że są pewnym elementem kultury. Zastanów się, skąd znasz te wszystkie teorie o szczęśliwych cyfrach, czterolistnych koniczynach i pechowych datach? Mówiły o nich nasi dziadkowie i rodzice, a jeśli nie, to mimochodem słyszeliśmy o nich w sklepie albo radiu. Z jednej strony nie wierzymy w zabobony, z drugiej zaś są nam znane i czasem mimowolnie o nich myślimy.
Myślę, że przesądy warto potraktować jako element obyczajowości, który idzie wraz z nami od setek lat. Grunt, żeby podchodzić do nich w granicach zdrowego rozsądku, a czarny kot czy rozsypana sól nie wpływały na podejmowanie jakichkolwiek ważnych decyzji.