Dlaczego głuchy, a nie głuchoniemy? O języku inkluzywnym

Spis treści

informacje o jezyku inkluzywnym

To, w jaki sposób się do kogoś zwracamy, ma ogromne znaczenie. Z mocy sprawczej słów zdają sobie sprawę osoby propagujące język inkluzywny. Jego filarami są równość, poszanowanie innych oraz brak krzywdzących stereotypów i uprzedzeń. Jak zdefiniować język inkluzywny i dlaczego jest nam potrzebny?

Czym jest język inkluzywny?

Słowa mają ogromną moc i w moim odczuciu coraz więcej osób zdaje sobie z tego sprawę. Świadczy o tym, chociażby fakt, że wielu ludzi wie, czym jest język inkluzywny, a korzyści jego stosowania dostrzegają m.in. uczelnie wyższe, organizacje i duże firmy. Wypowiadane przez nas słowa mogą pogłębiać stereotypy, bezpodstawnie nadawać pejoratywnego wydźwięku niektórym określeniom i budować podziały. Poza tym właściwie dobrane słowa mogą umacniać równość i szacunek, a także sprawiać przyjemność i wywoływać radość.

Na pierwszy rzut oka różnice pomiędzy określeniami dyrektor a dyrektorka czy niepełnosprawny a osoba z niepełnosprawnością wydają się błahe. W rzeczywistości wcale tak nie jest, a to, co mówimy, w znacznym stopniu kształtuje naszą rzeczywistość. Właśnie do tego odnosi się język inkluzywny.

Według Słownika języka polskiego PWN termin „inkluzywny” oznacza coś „obejmującego całość, przeznaczonego dla wszystkich”. To więc taki sposób komunikacji, który nikogo nie wyklucza, jest wolny od stereotypów i uprzedzeń, nie dyskryminuje i szanuje indywidualizm każdej jednostki.

Język inkluzywny – przykłady

Teoria jest ważna, ale myślę, że największą moc w zrozumieniu języka inkluzywnego mają przykłady z życia wzięte. Zacznę może od kwestii nazw zawodów i tytułów. Nietrudno zauważyć, że o funkcjach wysokiego szczebla najczęściej mówi się w formie męskiej (nawet, jeśli sprawuje je kobieta). Społeczeństwo przyzwyczaiło się do dyrektora, lekarza, adwokata i prezesa. Z kolei zawody wymagające opiekuńczości i troskliwości kojarzone są jako typowo damskie, np. pielęgniarka czy opiekunka.

Takie grupowanie i częste pomijanie żeńskich form gramatycznych przyczynia się do budowania nierówności i dyskryminacji płciowej, a zarazem jest ich owocem. Z tego względu język inkluzywny propaguje feminatywy, a więc żeńskie nazwy osobowe.

Wiele badań potwierdza szereg korzyści ich używania, np. w obszarze rynku pracy i poszukiwania potencjalnego zatrudnienia. Coraz częściej można się więc spotkać z ogłoszeniami na stanowisko prezeski lub prezesa albo kierowniczki i kierownika. Dzięki temu wiadomo, że oferta nie jest zarezerwowana wyłącznie dla mężczyzn.

A co z wcześniej wspomnianym określeniem „osoba z niepełnosprawnością” zamiast „osoba niepełnosprawna”? Taki sposób nazewnictwa nie definiuje osoby przez pryzmat jej niepełnosprawności. Komunikat informuje o tym, że dana osoba ma jakąś niepełnosprawność, natomiast nie jest ona jej jedyną cechą albo naczelnym wyróżnikiem.

Ogromne znaczenie ma również rozbieżność pomiędzy określeniami „głuchy” a „głuchoniemy”. Wielu z nas obawia się, że mówiąc o kimś „osoba głucha”, sprawi mu przykrość. Tymczasem to „głuchoniemy” w odniesieniu do niesłyszących pozostaje nazwą nacechowaną pejoratywnie, ponieważ implikuje, że ktoś jest niemy. To z kolei nieprawda, ponieważ osoby głuche posługują się językiem migowym.

Kolejny przykład z życia wzięty to powszechne używanie określenia „bezdomny”, co wydaje się krzywdzące, ale wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy. Bezdomność nie jest bowiem czymś stałym, co nigdy nie może ulec zmianie (a na to wskazywałoby określenie „bezdomny”). Zamiast tego język inkluzywny ze stwierdzeniem „osoba w kryzysie bezdomności” zaznacza, że to sytuacja tymczasowa, a nie ostateczny wyrok.

Takich przykładów jest mnóstwo. Wiele z nich dotyczy, m.in. określeń stosowanych w odniesieniu do społeczności LGBTQ+, osób starszych czy osób z zaburzeniami. Język inkluzywny ma dbać o interes wszystkich, włącznie z osobami, które na co dzień są wykluczane.

Język inkluzywny – jak wdrożyć go do swojego słownika?

Wdrażanie zasad języka inkluzywnego wcale nie jest proste. Myślę również, że wielu ludzi może używać potencjalnie pejoratywnych określeń i jednocześnie nie ma na celu urażenia kogokolwiek. Przykład to osoby starsze, które przez wiele lat przyzwyczaiły się do stosowania określonych form i nazw. W tej sytuacji atak i agresywne wymuszanie zmian z pewnością nie wydają się dobrą drogą do tego, aby rozpowszechniać język tolerancji i równości.

Moim zdaniem kluczem w tym przypadku są otwarty dialog i rozmowa o potrzebach poszczególnych grup oraz jednostek. Przecież język jest dla nas elastycznym narzędziem, które w wyniku długoletnich procesów dopasowujemy do swoich potrzeb.

Warto więc pomyśleć o istocie i przyczynach jego przeobrażeń, zamiast z góry zakładać, że jest to jakiś wymysł i utrudnianie komunikacji, która (trzeba przyznać) sama z siebie bywa niezwykle trudna.

8 / 100

SZUKAJ W SERWISIE

Szukaj

najnowsze wpisy